III

116 29 4
                                    


Serce poczęło bić mi szybciej. Odkleiłam dłoń od głowy i uniosłam ją wyżej.

- Dominik? Ten listonosz? Chyba pana kojarzę.

- Miło mi, chociaż mało kto mnie tutaj nie kojarzy. - zaśmiał się, a mnie znów ukłuł ten fakt.

- Dziękuję panu bardzo za pomoc.

- Panu? Podejrzewam, że jestem niewiele starszy od ciebie. Mów mi Domi.

Uśmiechnęłam się do niego. Po chwili zamyśliłam się i zaczęłam analizować wszystko po kolei. Starałam się ogarnąć i pozbierać myśli, choć wciąż byłam trochę w rozsypce, a uraz głowy dawał się we znaki. Przypomniałam sobie wszystko od początku: Od przyjścia do cioci aż po ucieczkę, z której niewiele pamiętałam. Zastanawiałam się co z moją mamą: szuka mnie? Poszła do domu? Zadzwoniła do taty? A może po policję? Nie, raczej nie posunęłaby się tak daleko - pomyślałam. Zresztą po co mam się nią przejmować? Ona się nie przejmuje tym co trzeba.

- Ty nie jesteś przypadkiem córką pana Jaworskiego? - zapytał wybawca.

- Tak, Agata jestem.

- No widzisz, też znałem cię wcześniej. Powiedz, jak się czujesz?

- W porządku, tylko trochę boli mnie głowa.

- Powinnaś odpocząć. Odprowadzić cię do dom...

- Nie! - przerwałam stanowczo.

Zmarszczył brwi. Nie przemyślałam tej reakcji do końca, ale na myśl o tym, że znowu zobaczę mamę i będzie mnie męczyć za tą całą sytuację, zrobiło mi się niedobrze. Poza tym wciąż byłam na nią zła. Nawiedziła mnie myśl, że Dominik coś złego sobie pomyśli o mojej rodzinie, skoro nie chcę do niej wracać, dlatego ciągnęłam dalej:

- Znaczy... Na razie nie mam ochoty wracać do domu. Ładna pogoda, posiedzę tu jeszcze trochę.

Jego policzki napełniły się powietrzem, ale z grzeczności zasłonił ręką usta i wydał tylko parsknięcie. Wtedy zrozumiałam, jak głupio zabrzmiały moje słowa.

- Tak, to całkiem możliwe, że istnieją ludzie, którzy wprost przepadają za wichurą z deszczem przy temperaturze czterech stopni. - odparł.

Tym razem nie powstrzymywaliśmy się od śmiechu. Zgięłam się wpół tak jak on, lecz po chwili złapał mnie za ramię.

- Pokaż się.

Wyprostowałam się zaskoczona. Drugą ręką chwycił mnie za żuchwę i uważnie mi się przyjrzał. Poczułam ciarki na ciele, gdy jego dwa zimne i kościste palce lekko wbiły mi się w policzki. Miał skupiony i zatroskany wyraz twarzy. Ja również poczułam niepokój.

- Krwawisz.

- Jak to? Gdzie? - przestraszyłam się.

- Z nosa. - odpowiedział - Zaczekaj chwilę, dam ci chusteczkę.

Chłopak zaczął szukać w kieszeniach. Gdy niczego w nich nie znalazł, podszedł do roweru i sięgnął do torby. Oblizałam usta i poczułam metaliczny posmak. Spojrzałam na kolana: trzy czerwone kropki na niebieskich dżinsach. Trochę zaczęłam się martwić o swoje zdrowie po tym upadku i poczęłam dokładnie obmacywać swoją głowę. Poczułam delikatną wypukłość nad czołem. W pewnym sensie spadł mi kamień z serca, gdy nie wykryłam większych obrażeń. Obawiałam się, że będę mieć dłonie we krwi. Zobaczyłam, że Dominik wraca z paczuszką chusteczek w ręku. Złapałam się oparcia od ławki i spróbowałam podnieść na nogi. Gdy to zobaczył, podbiegł i kładąc swoją dłoń na moją, rzekł:

Mleko na papierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz