X

61 17 5
                                    

- Nie żartuję, serio daliście czadu.

- Oj przestań, mówisz mi to od kiedy tylko przyszłam do szkoły.

- Powinniście myśleć o płycie. - Hubert nie dawał za wygraną.

- Jedyne o czym teraz myślę, to aby zamknąć się w pokoju i spać.

- A weź napisz jakąś piosenkę rockową. - wspomniał, jak na gorliwego fanatyka przystało.

- Hubert, serio - szturchnęłam go łokciem. - Dużo wrażeń doznałam w ciągu ostatnich dni, ale usiąść z powrotem do tekstów to ostatnia rzecz, na jaką mam aktualnie ochotę.

Przestraszył mnie donośny odgłos dzwonka rowerowego. Zza bramy prowadzącej do szkolnego dziedzińca, machał do nas Dominik. Zaskoczona niespodziewaną wizytą podbiegłam do wyjścia.

- Co tu robisz?! - udałam rozzłoszczoną, co nie wyszło mi najlepiej, bo szczerze cieszyłam się na jego widok. - Nie przypominam sobie, żebyśmy dzisiaj mieli dzień próby.

- Pomyślałem, że odprowadzę cię do domu. - zarzucił swoją długą nogę na drugą stronę ramy roweru. - I muszę ci coś pokazać. O, jak się masz, Hubi?

- Znakomicie. - przybił żółwika - Właśnie zostałem menadżerem.

- Słucham?! - skrzywiłam się.

- Stawiam wszystkie moje płyty Killsów, że jeszcze mnie o to poprosisz.

- Nieważne. - zatrzęsłam głową. - Domi, wiesz, jaki dryl będę miała w domu, jeśli ktoś z rodziny zobaczy cię ze mną pod...

Przyłożył mi palec do ust i wręczył plik kartek z torby.

- Co to za gazeta?

- Strona czwarta. - odparł.

Przerzuciłam kartki. Stanęłam jak wryta.

- I co teraz? - spytałam zduszonym głosem.

Hubert gwizdnął zza mojego ramienia.

- Myślę, że teraz dryl masz murowany.

***

- ,,Wschodzący zespół w naszym mieście", ,,Pogodni rozpromienili zablińskie ulice", ,,Nowe gwiazdy corocznego festynu", ,,Wielki talent w małym mieście".

- Możesz mi wyjaśnić, co to jest?! - mama uniosła się i plasnęła gazetą o stół.

Krew odpłynęła mi z twarzy.

- G...gazeta? - wydukałam.

Na znajomym zdjęciu byłam ja, trzymająca ukulele i śmiejąca się do mikrofonu, a obok mnie siedział na taborecie Dominik z gitarą na kolanach. Oboje mieliśmy zamknięte oczy. Beztroscy, naiwni, całkowicie pochłonięci muzyką. Jeszcze wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że robiono nam zdjęcia. Kto by przypuszczał, że tak błahe wpisy przysporzą mi tyle kłopotów.

- Masz coś na swoje usprawiedliwienie?

- Co mama w tym widzi złego?

- Wyliczać? Zgoda, zatem: bierzesz udział w publicznym pokazie bez mojej zgody, a nawet wiedzy; wyłudzasz pieniądze na ulicy; uciekasz z domu, notorycznie nas okłamujesz i zadajesz się z tym prostackim listonoszem. W dodatku zaniedbujesz naukę, oceny, twoją przyszłość, twoje ambicje! Wszystko to rujnujesz, nie rozumiesz tego? Jesteś naszym jedynym dzieckiem, tymczasem wystawiasz honor rodziny na pośmiewisko.

- Wystarczy! - uniosłam ręce w geście poddania. -Zaniedbuję swoją przyszłość? T o jest moja przyszłość, t o jest moją ambicją, wiesz? Chcę być wreszcie niezależna, a nie pociągana jak marionetka na sznurkach. Dlaczego wciąż nie możesz zaakceptować tego, że wybrałam inną drogę?

Mleko na papierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz