V

83 21 7
                                    


Obudził mnie tata. Miałam bardzo mało czasu na przygotowanie się do wyjścia. Ojciec nie pozwolił mi nawet zjeść śniadania, tylko kazał wsiadać do samochodu. Choć niechętnie, zrobiłam co kazał. Byłam bardzo głodna, lecz niestety musiałam zaczekać do pierwszej przerwy. Tata bardzo się spieszył, przecież nie mogłam się spóźnić.

Za następnym zakrętem, czyli mijając moją ulubioną bibliotekę i piekarnię, ujrzałam gmach liceum.

- Leć, masz cztery minuty. - powiedział tata.

- Dzięki, pa! - obróciłam się na pięcie.

- Czekaj! - krzyknął.

Po chwili rzucił mi smycz z kluczami i o mało co nie trafił mnie nimi w twarz. Capnęłam w powietrzu jedną ręką i ruszyłam szybkim krokiem w stronę szkoły.

***

Lekcja polskiego z panią Graczyk wlekła się niemiłosiernie długo. Rozmawialiśmy na temat patriotyzmu. Temat względnie ciekawy, lecz cały czas żołądek nie dawał mi spokoju.

Przyszedł czas, gdy dzwonek na przerwę spełnił swoją powinność. Rozległ się w klasie hałas, rozmowy, szelest kartek zamykających się podręczników i szuranie krzeseł. Już nie musiałam się obawiać, że ktoś usłyszy moje burczenie w brzuchu.

- Dalej Aga, opowiadaj - Zuzia podbiegła do mnie od tyłu i złapała za ramię, a mi o mało co nie wypadła kanapka z ręki z zaskoczenia.

- Szemesz już ci piszłałam.

- Co?

Przełknęłam zawartość ust.

- Już ci pisałam. Hubiemu również.

- Nieważne. Po prostu chcę z tobą pogadać, bo dawno cię nie było w szkole.

- Nie było mnie jeden dzień - zachichotałam.

- Dla mnie to dużo. Z tamtym już wyczerpałam tematy - Zuzia skinęła głową w stronę Huberta, jasnego blondyna, który próbował trafić butelką do kosza na korytarzu.

- Ach tak? Ciekawe skąd uwaga za rozmawianie na lekcji. - wtrąciłam zaczepnie.

Przewróciła oczami i pociągnęła mnie za nadgarstek. Znaleźliśmy się na schodach prowadzących na strych szkoły, będących jednocześnie stałym miejscem pobytu drugoklasistów, ze względu na to, że nikt po nich nie chodził ani nikt z dyżurujących nauczycieli nie patrzył co się na nich dzieje. A działo się dużo. Zwykle to tam się chodziło spisywać prace domowe i stamtąd zrzucało się papierki na uczniów z dołu, w celu zapewnienia sobie rozrywki na czas przerwy.

Usiadłyśmy na samej górze, dołączając do Kingi i Huberta.

- Nowa moda? - Kinga czyściła okulary brzegiem koszulki. Dłuższą chwilę musiałam przeanalizować, co ma na myśli. - Po minach trzecioklasistów widać, że robisz furorę w tej opasce.

- Chętnie bym ci ją odstąpiła. - uśmiechnęłam się. - Co tam wczoraj w szkole?

- Hubert dostał uwagę na historii. - Kinga szturchnęła kolegę łokciem.

- Ha! - prychnęłam. - Która to już w tym roku?

- Piąta. - blondyn dumnie uniósł brodę.

- Nieźle, jak na ciebie. - uniosłam brew. - Gdyby nie brać pod uwagę tego, że mamy wrzesień. Co przeskrobałeś?

- Podmieniłem Zawadzkiej podręcznik, na ten od podstawy, żeby praca była łatwiejsza, no wiesz. Zorientowała się pod koniec lekcji, że nie ma opisanego jakiegoś systemu starożytnych władz, który powinniśmy przerobić.

Mleko na papierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz