IV

94 25 2
                                    


Babcia Hela wyjrzała zza drzwi, zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała uradowana:

- Agatko, kochanie! Co cię do mnie sprowadza?

- ,,Stary grat" przyjaciela.

Po tej odpowiedzi zaczęliśmy z Dominikiem się śmiać, a babcia zmrużyła oczy, uwydatniając urocze kurze łapki na skroniach.

- Coś knujecie.

- A to już przesyłka się wytłumaczy. - odpowiedział wesoło Dominik - Ja muszę lecieć, bo jeszcze kilka paczek mi zostało, a mam tylko pół godziny.

- Jeszcze raz bardzo dziękuję. - powiedziałam.

- Nie ma sprawy. Pewnie nieraz będziemy mieli okazję się spotkać.

Mówiąc to poklepał mnie po ramieniu i założył kask.

- Trzymaj się! I pamiętaj o lekarzu! - krzyknął z daleka.

- Postaram się, cześć! - pomachałam.

***

W domu babci, przy herbacie, został przeprowadzony bardzo szczegółowy wywiad ze mną na temat całego wieczoru. Babcia - jak to babcia - w pierwszej kolejności zaczęła pytać o moje samopoczucie, kazała wyliczać wszelkie rany i opatrywać te, które można. Bardzo zaintrygowała ją moja przygoda, a ja nie ukrywałam przed nią żadnych rzeczy. Jak już wspominałam - mam do niej bardzo duże zaufanie. Kiedy zacytowałam słowa mamy, wyglądała jakbym właśnie uderzyła ją w twarz.

- Jak mogła tak powiedzieć?

Mówiąc to, tak trzasnęła kubkiem z herbatą o stół, że dziwię się, że porcelana nie pokruszyła się na kawałki.

- Powiem ci coś w tajemnicy.

Odstawiłam kubek.

- Zwróciłaś może uwagę na bardzo... sugestywny ton głosu mamy, kiedy mówi o czymś, na czym jej zależy?

Zmarszczyłam brwi.

- Zgadza się.

- Widzisz - krzesło szurnęło o panele, kiedy przysunęła się bliżej. - To taki jej skryty talent.

- Perswazja?

Uśmiechnęła się.

- Ela zawsze miała przepiękne oczy. Głębokie, szafirowe, z wachlarzem rzęs wyglądały bardzo dziewczęco, uroczo.

- To prawda. - westchnęłam na wspomnienie hipnotyzujących tęczówek, które w świetle wyglądają jak tafla morskiej wody.

- Cieszę się, że je odziedziczyłaś. - odgarnęła niesforny kosmyk włosów z mojej twarzy.

- Co jej oczy mają do rzeczy?

- Wszyscy jej ulegaliśmy. Nikt nie chciał się sprzeciwić małej Eli. Nawet, jeśli była to kwestia jednej nowej zabawki, czułam się jak sadystka, gdy te oczy napełniały się łzami. - podparła się łokciem. - Uparcie wierzyłam, że jak dorośnie, nie będę miała tego kłopotu. Jednak później przyszło dojrzewanie i zaczęła się buntować.

- Było gorzej?

- Naprawdę na wiele pozwalałam. Jednak jej zawsze czegoś brakowało. Co prawda uczyła się bardzo pilnie, wygrywała olimpiady humanistyczne. Byłam taka dumna. - odsunęła krzesło. Ciecz w kubkach zatrząsła się. - Lecz poza nauką, chciała jeszcze wychodzić do znajomych i na imprezy, nawet w godzinach nocnych. Gdy nie wyrażałam zgody, uciekała z domu niezauważona. Potrafiła nie przyjść następny dzień do szkoły i wrócić do domu po dwóch, trzech dobach. - wstała podpierając się o oparcie krzesła. - By oszczędzić sobie zmartwień, starałam się iść na kompromis, lecz ona zawsze stawiała na swoim. Wbrew pozorom, jakie mogły stwarzać niesamowite osiągnięcia oraz wyniki w nauce, była trudnym dzieckiem. Nauczyciele nie chcieli mi wierzyć, bo przecież ,,Ela? Co pani mówi? To najlepsza uczennica!" - cytowała babcia naśladując zdumienie i wysoki głos belferki. - i za każdym razem wychodziło na to, że jestem złą matką, że nie potrafię dopilnować dziecka.

Mleko na papierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz