26."Chciałbym porozmawiać o naszym wspólnym wrogu"

7.8K 203 122
                                    

Rozdział dedykowany dla NatalkaKramarz3 i Bookdremer

P.O.V ?

Kolejny raz sypie śnieg. Chyba powoli mam go dość- nie żeby kiedykolwiek stąd znikał. Z wieszaka zdejmuję luźną bluzę, którą narzucam na siebie , a potem mocniej zaciskam sznurki od spodenek i wychodzę na zewnątrz. Niemal od razu moje adidasy zapadają się w śniegu, w ciągu nocy zdążyło go nasypać co najmniej 20 cm więc muszę to odśnieżyć zanim wróci mój ojciec. Łopata znowu przymarzła do desek więc siłuję się dobre 2 minuty zanim puszcza. Całe odśnieżanie zajmuje mi jakieś 2h podczas, których moje odkryte nogi zdążyły zsinieć. Kiedy kończę czerwona ciężarówka wjeżdża na podjazd więc posłusznie zniżam głowę wchodząc w zaspę śniegu i czekam aż przejedzie. Kompletnie nie wiem co dalej mam robić, bo nigdy nie przyjmowałem gości bez ojca dlatego powolnie zmierzam w stronę starszego mężczyzny nie od razu zauważając, że obok niego stoi jakiś chłopak w moim wieku.

-Ojca nie ma - rzucam próbując zachowywać nonszalancję i pewność siebie tak charakterystyczną dla nas.

-Kiedy będzie?

-Wyjechał w interesach do Bostonu więc nie wiem - wzruszam ramionami odkładając łopatę na jej poprzednie miejsce - brata też nie ma.

-W takim razie jesteśmy zmuszeni załatwić sprawę z Tobą - przyglądam im się uważnie i mam wrażenie, że przyda mi się broń - zależy nam na czasie.

-W takim razie zapraszam - otwieram drzwi czekając aż wejdą po czym prowadzę ich do gabinetu, w którym najczęściej przyjmujemy petentów - rozgośćcie się, wrócę za 5 minut.

Widzę po ich minach, że są tym faktem zadowoleni. Niestety muszę ich rozczarować, dosłownie za 50cm ścianą stoi dwóch strażników, a w całym pokoju zamontowano kamerki i czujniki. Kiedy przebieram się w garnitur dokładnie oglądam jak podkładają podsłuch pod biurko i częstują się najgorszym z możliwych whisky. Może i wyglądam na amatora, ale w zestawieniu możliwości zdecydowanie przewyższam mojego ojca i brata. Moją jedyną wadą jest niepewność spowodowana pominięciem przez ojca. Jestem mu potrzebny tylko do załatwiania brudnych interesów tak żeby mój kochany braciszek nie pobrudził sobie rączek. Poprawiam grzywkę po czym strzepuję niewidzialny kurz z szarej, kraciastej kamizelki po czym idę w stronę moich szanownych gości.

-Przepraszam, troszkę się przedłużyło - staję przy stoliczku z karafką, w międzyczasie wysyłam SMS-a do ojca z informacją o gościach. Wlewam sobie wodę i nonszalanckim krokiem zmierzam w stronę starszego człowieka.

-Nic nie szkodzi - uśmiecha się w jakiś znajomy mi sposób - nie zdążyliśmy się nawet przedstawić - wiem, że teraz zapewne myśli sobie, że jestem tak naiwny, ale za dosłownie 5 sekund dostanę wiadomości o tym kim jest. Mój telefon wydaje dźwięk więc odczytuję wiadomość i uśmiecham się pod nosem.

-Fredrico Montez i jego syn jak mniemam - widzę po ich minach, że na pewno tego się nie spodziewali - nie jestem tak głupi jak ci się wydaje - wygodnie wymoszczam się w fotelu - mój ojciec nigdy nie miał z tobą żadnych interesów więc co takiego cię do mnie sprowadza?

-Chciałbym porozmawiać o naszym wspólnym wrogu - patrzę na niego niezrozumiałym wzrokiem. Nie przypominam sobie żebyśmy mieli jakich kolwiek wrogów, większość już od dawna wącha kwiatki od spodu.

-To my mamy jakiegoś wspólnego wroga? - upijam łyk wody zauważając, że chłopak obok niego wygląda jakby miał zaraz zwymiotować. Może ma jakąś chorobę lokomocyjną albo chuj wie co gorszego.

-Chyba nie powiesz mi, że Alexander Willson wcale wam nie przeszkadza - istotnie mój ojciec wielokrotnie wspominał o tym, że starszy Willson twardo trzyma swoje tereny i swoich współpracowników przez co nieco okroił nam obszar najlepszych interesów, ale nigdy nie mówił, że chce się go pozbyć. Wręcz przeciwnie szanował go, że w takim wieku dorobił się tak wielu rzeczy i szacunku nawet wśród wrogów.

Be With Me ( W TRAKCIE KOREKTY) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz