21."Ono zawsze biło do Ciebie"

11.5K 286 117
                                    

P.O.V Mia

Moje serce bije jak szalone, ciało przechodzą ciarki na zmianę z falami gorąca, a w oczach zaczynają gromadzić się łzy. Odbiera mi mowę, chociaż chciałbym coś powiedzieć to nie potrafię. Alex zaczyna być nerwowy, wyraźnie widzę strach w jego oczach kiedy zaczynam płakać.

-Znaczy jak nie chcesz to nie zmuszę cię przecież – dosłownie wypluwa te słowa tak, że ciężko mi w jaki kolwiek sposób je zrozumieć. Dopiero po chwili łapę sens.

-Zaskoczyłeś mnie – biorę głęboki wdech i zaczynam się śmiać. Brunet kompletnie głupieje więc tłumię śmiech i biorę jego rękę po czym przykładam ją do mojego serca – jak mogła bym nie chcieć – opieram swoje czoło o jego – ono zawsze biło do Ciebie.

30 MINUT PÓŹNIEJ:

Podjeżdżamy pod Magazyn i pierwszym co rzuca nam się w oczy jest duży czarny bus.

-Co do cholery – Alex szybko wysiada z Mitsubishi i podchodzi do busa dokładnie go oglądając. Robię to samo, na boku niewielkimi literami wielkości mojego palca jest chyba nazwa, ale nie wiem czego.

-SIOoIS ? - marszczę brwi nie rozumiejąc tego skrótu.

-Tajna Międzynarodowa Organizacja Bezpieczeństwa Wewnętrznego – przez chwilę patrzy się na deskę rozdzielczą, a potem łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę wejścia – chyba mamy nieproszonych gości z Bostonu.

Kompletnie nie wiem o co chodzi więc niczego nie świadoma wchodzę za nim do Magazynu, a potem zderzam się z jego plecami kiedy niespodziewanie się zatrzymuje.

-Co do kurwy? - wychylam się zza pleców bruneta i dosłownie nie wierzę w to co widzę.

-Will?! - mój brat siedzi sobie jak gdyby nigdy nic i nawet nie raczy na mnie popatrzeć. Jakim cudem znalazł się tutaj jako wolny człowiek, a nie świadek prowadzony na przesłuchanie? I dlaczego ma na sobie ten dziwny mundur i broń?! O co tutaj do jasnej cholery chodzi??

Przysłuchuję się temu co mówi Diego, a potem ten wysoki, przypakowany blondyn, który nie wygląda na kogoś miłego. Jeff, już kiedyś słyszałam to imię i to w niezbyt fajnych okolicznościach więc jakim cudem ten degenerat stoi sobie tutaj na luzie i nosi mundur Bostonu oblepiony gwiazdkami jak choinka na Boże Narodzenie.

Kiedy do moich uszu dociera to, że William został zastępcą dowódcy dosłownie w sekundzie wściekłość zalewa moje ciało. Obiecywał mi, że nic już nie będzie przede mną ukrywał, a teraz nagle dowiaduje się takich rzeczy? Chcę do niego podejść i po prostu dać mu w twarz, ale Alex nadal trzyma moją rękę skutecznie uniemożliwiając mi rozprawienie się z tym nieudacznikiem. Przez to wszystko kompletnie nie przejmuję się tym co tak właściwie pokazujemy z Alex'em, ale chyba nikt nie zwraca na to uwagi będąc pochłoniętym całą sprawą. Kiedy wychodzą Alex kiwa na Jarreta i Iran, którzy mówią coś do Diega po czym podchodzą do nas.

-Zaprowadźcie ich do pokoi, a potem przyjdźcie do mojego biura – zgodnie potakują, a potem odchodzą w stronę swoich podopiecznych – chodź – przechodzimy do ostatniego korytarza i od razu wchodzimy do pokoju po lewej stronie. Alex puszcza moją rękę po czym podchodzi do regału za biurkiem i wyjmuje jakiś niebieski segregator – usiądź sobie – wskazuje na sofę stojącą w rogu pokoju – to trochę potrwa.

-To wszystko masz ogarnąć ? - kładę rękę na stosie teczek i segregatorów leżących na końcu biurka.

-Mhmm - widzę, że jest już w swoim świecie więc biorę pół teczek i przekładam je na stolik naprzeciwko sofy. Na pierwszej teczce z jakimiś numerami jest czerwona kartka z podpisem „Iran".

Be With Me ( W TRAKCIE KOREKTY) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz