Epilog

6.4K 207 185
                                    

Zerkam na brunetkę, która niczego nieświadoma pochłania kolejnego frytka. Tylko tak mogłem ją uciszyć. Im więcej gadała tym bardziej się stresowałem i w każdej chwili mogłem się wygadać. Szczególnie, że do mojego stresu dochodzi ekscytacja, której naprawdę nie potrafię powstrzymać. 

-Tak właściwie to po co i gdzie jedziemy? - pytanie, na które wymyślałem tysiące odpowiedzi i nadal nie padło na żadną odpowiednią. 

-Dowiesz się jak dojedziemy na miejsce - uśmiecham się ironicznie - kupiłaś już tą sukienkę na ślub Diega? 

-Mam dwie na oku - wyciera palcem kącik ust - ale jeszcze wybieramy się z Iran na jakieś buszowanie po centrum. Może coś lepszego wpadnie nam w oczy no i kupimy co tam nam brakuje. Nie ubierzemy się przecież w eleganckie suknie na ślub na plaży. 

-Pospiesz się, bo nie zdążę kupić muchy - wywracam oczami udając, że wcale, a wcale nie widzę jej zaskoczonego spojrzenia. 

-Chcesz kupić muchę pod kolor mojej sukienki? - wbija we mnie uporczywe spojrzenie. 

-To takie dziwne? - rzucam na nią krótkie spojrzenie - jeśli nie chcesz to nie muszę - wzruszam ramionami. 

-Nie! - wykrzykuje - po prostu jestem trochę zaskoczona - stara się ukryć szeroki uśmiech oblizując palec z soli - to fajne z twojej strony. 

-Bo ja w ogóle jestem fajny - puszczam jej oczko.

-Czekaj - zamyśla się - a jako drużba nie powinieneś mieć takiej samej muszki jak reszta? 

-Nie ma żadnej reszty ani mnie - skręcam w prawo - Mike został jedynym drużbą. W końcu przyjaźnią się z Diegiem od zawsze. 

-Wydawało mi się oczywistym, że to będziesz ty - upija łyk zimnego napoju. Doprawdy nie wiem jakim cudem ona potrafi nawet w środku zimy jeść lody i pić napoje z zatrważającą ilością lodu, czasem większą objętościowo niż sok, i nigdy nie jest z tego powodu chora. 

-Diego mnie pytał czy nie będę mieć nic przeciwko - przyspieszam wymijając jakiś wleczący się samochód - ale nie widziałem powodu, dla którego miało by tak być. W końcu ja na swojego drużbę też nie wziąłbym jego tylko Nate'a, a najlepiej Iran. 

-Iran jako drużba - zaczyna się śmiać - zapewne z nieziemską ochotą wzięła by tą fuchę na przekór Nate'owi. Już ją widzę w garniturze.

-Na razie niech skupi się na swoim świeżym, oficjalnym związku - zatrzymuję się na parkingu - no moja damo wyskakuj, mamy dużo do zrobienia. 

Przez moment patrzy na mnie jak na wariata rozglądając się po ciągnącym się w nieskończoność wzgórzu porośniętym najróżniejszymi, kolorowymi kwiatkami. Ja w tym czasie wysiadam z samochodu okrążając go i otwierając bagażnik. Wyciągam dwa duże wiaderka w międzyczasie upewniając się, że pudełko z pierścionkiem bezpiecznie spoczywa w kieszeni mojej bluzy. 

-Po co ci te wiaderka? 

-Musimy nazbierać tych kwiatków - wskazuje brodą na wzgórze - do ustrojenia ołtarza. No nie patrz się tak tylko chodź, im szybciej się za to zabierzemy tym mniej czasu nam to zajmie - popycham jej plecy ręką kiedy zszokowana wgapia się to w falujące pod wpływem wiatru kwiatki to w dwa ogromne wiaderka. Podbije mi oko za te kłamstwa jak nic. 

-To jakiś żart prawda? - krzyczy kiedy zostawiam ją w tyle - Alex! Powiedz, że to jakiś żart. 

-Gdybym żartował to targał bym te wiadra na samą górę? - unoszę brew do góry widząc jak traci wszelką nadzieję - chodź, nie dąsaj się. Potem cię zniosę jak będziesz chciała. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 22, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Be With Me ( W TRAKCIE KOREKTY) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz