46."3:01"

6K 186 139
                                    

Zmienimy ten tytuł jak coś lepszego przyjdzie mi do głowy albo coś fajnego tutaj zaproponujecie (●'◡'●)

P.O.V Mia

Powolnie okręcam na palcu kółko od kluczyków do busa. Nudzi mi się patrząc na to, że czekamy na wszystkich już dobre pół godziny i nie możemy się doczekać.

-Doprawdy nie wiem jak wolno trzeba iść żeby z Magazynu nie dotrzeć do tej pory – Iran uśmiecha się jednym kącikiem ust zerkając na zmierzającego w naszą stronę Willa – Collins chyba zainstalujemy ci blokadę na snapa – unosi dwukrotnie brwi, a potem parska śmiechem widząc rumieńce na jego policzkach.

-Zazdrościsz? - oboje z Alex'em parskamy śmiechem, idealnie ją uciszył.

W końcu i Ellie do nas dociera oczywiście nie kwapiąc się na jakie kolwiek przywitanie ze mną. Nie wiem, naprawdę nie wiem co musiałabym zrobić żeby chociaż łaskawiej na mnie patrzyła. Z drugiej jednak strony nie zawiniłam w żadne sposób więc dlaczego miałabym starać się cokolwiek naprawiać.

-Mogłabyś się chociaż przywitać – Willson zjeżdża ją karcącym spojrzeniem, po którym od razu pokornieje.

-Cześć – nieszczerze się uśmiecha, mam wrażenie, że kiedy jej wzrok zatrzymuje się na mnie posyła mi wręcz jadowite spojrzenie. Nie wytrzymuję i z hukiem wstaję od stołu zwracając uwagę wszystkich.

-Jeśli coś do mnie masz to powiedz wprost – ton mojego głosu jest spokojny, ale dobitny – nie baw się jak dziecko w jakieś dziwne fochy, bo w żaden sposób Ci nie zawiniłam. Ale w twoim mniemaniu chyba jest inaczej skoro co rusz zabijasz mnie wzrokiem. Chodzi ci o Willa prawda? - prycham ze zniesmaczeniem widząc jak w oczach stają jej świeczki – to nie ja kazałam mu się stąd wyprowadzać i nie ja okłamywałam Ciebie i Caroline.

-Ale ty ją tu przywiozłaś! - w końcu wybucha w momencie zalewając się łzami – wszystko było dobrze więc musiałaś to popsuć. Jesteś taka zazdrosna o czyjeś szczęście tak? - nie wierze, po prostu nie wierzę o czym ona teraz bredzi – nic nie wiesz ani o mnie ani o Willu i tym co robił, a jednak nie potrafiłaś się nie wtrącić. Zburzyłaś całe moje szczęście! - w żaden sposób nie działają na mnie jej krzyki i oskarżenia. Sama wie, że nie ma racji dlatego tym i płaczem próbuje zrobić z siebie ofiarę.

-Oh więc z pewnością wiedziałaś o tym, że ma dziecko z inną, bo nie wiąże się  dziewczynami, które nie urodzą mu dziecka – unoszę jedną brew do góry – skoro tak doskonale go znasz pewnie powiedział ci też o naszej siostrze i tym jak uciekł, bo założył się z Mike'm o to, że poderwie Iran, ale mu nie wyszło, a nie stać go było na spłatę długu – widzę jej szok – pomyśl jeszcze raz zanim powiesz coś tak bezmyślnego do kogoś, kto zna go od dziecka – odchodzę od stolika kierując się w stronę wyjścia. Może przesadziłam z ostrością, ale do cholery ile mogę znosić takie zachowanie skoro sami narobili sobie problemów. Zdecydowanie łatwiej było zerwać po ludzku z Caroline, a nie pieprzyć się na prawo i lewo z Elizabeth, a wieczorem udawać idealnego narzeczonego. Nie mogę też zrozumieć dlaczego jej to nie przeszkadzało i ciągle przymykała oko na jego przesłodzone rozmówki i to w jej towarzystwie. Żadna normalna dziewczyna nie zgodziła by się na takie traktowanie. Ona musi być kompletnie zaślepiona tą ich "wielką miłością", która znając mojego brata rozpadnie się prędzej czy później przez kolejne niedomówienia. 

Odpalam papierosa zaciągając się mocno dymem. Nasza znajomość jest już chyba na straconej pozycji, ale w końcu powiedziałam to co myślę. Niczego nie żałuję.

-Dobrze zrobiłaś – odwracam się w stronę Iran – już dawno powinnaś była wygarnąć jej prawdę.

-Przesadziłam – strzepuję popiół – ale gdyby trzeba było zrobiłabym to drugi raz. Nie pozwolę sobie na to żeby ktokolwiek się na mnie woził kiedy nie jestem winna.

Be With Me ( W TRAKCIE KOREKTY) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz