4."To nie był najlepszy pomysł słońce... "

8.1K 278 57
                                    

P.O.V Mia

Jarret zostawia mnie na kanapie, a Marta przychodzi z ogromną apteczką. Niezbyt podoba mi się to, że akurat musiało paść na nią , ale nie mam innego wyjścia. Najchętniej poprosiła bym o to Toma albo Alex'a, ale żadnego nie ma akurat obok. Z wątpliwością zerkam na dziewczynę, która z niepewnością ogląda zawartość skrzynki. Jak na kogoś kto żyje w czymś takim jak społeczność Stowarzyszenia ma wątpliwą wiedzę nawet na temat najprostszych rzeczy takich jak znalezienie wody utlenionej albo gazika. Nie chcę być niemiła, ale w tym momencie sprawa wrażenie jakby ten strój i wiecznie nienaganna poza świadczyły o tym, że wszystko robią za nią inni.

-Jeżeli mam być szczera to nigdy nikogo nie opatrywałam – krzywi się – krew jest dla mnie odrażająca – wzdryga się , a we mnie coś się skręca. Gdybym mogła to strzeliła bym ją w ten nienagannie prosty kręgosłup.

-Nie musisz tego robić – prycham – przysuń to tylko bliżej – zsuwam się na brzeg po czym delikatnie, zdrową ręką układam sobie tą wykręconą na kolanie.

-Fantastycznie – uśmiecha się po czym klaska w dłonie i przysuwa apteczkę bliżej – przyniosę ci jakieś lusterko.

Kręcę głową z rezygnacją. Jak widać potrafi tylko profesjonalnie wyglądać, nic więcej. Zerkam na zamyśloną Melanie i zastanawiam się czy ja też kiedykolwiek byłam w takiej fazie. Odchrząkam skupiając wzrok na buteleczkach. Dopiero to ją wybudza, rozgląda się wszędzie, a kiedy dostrzega to co robię niemal od razu wyrywa mi butelkę wody utlenionej z ręki.

-No chyba oszalałaś, że sama się będziesz opatrywać – prycha , a kiedy odwracam do niej twarz momentalnie blednieje – kurde – zatyka oczy – jak widzę krew to mdleje.

W duchu wywracam oczami i rzucam taktyczne „ja pierdole" , są w Stowarzyszeniu i nadal mają problem z takimi rzeczami? To dosyć nienormalne. Co raz bardziej wątpię w bliskie pokrewieństwo pomiędzy nimi, a Alex'em.

-Po prostu podawaj mi butelki – brzmię oschle, ale nie chce mi się silić na jakieś sztuczne uprzejmości. Mam serdecznie dość tego dnia.

-To ja ci potrzymam lusterko – pani perfekcyjna posyła mi nad wyraz szeroki uśmiech, który mnie tylko drażni. Błagam niech ktoś tutaj przyjdzie..

-Namocz wacik w wodzie utlenionej i mi go podaj – rzucam do Melanie, która od razu robi to co mówię. Powoli nachylam się do lusterka i zmywam krew z części policzka. Mimo przyschniętego strupa nadal gdzieś z ropą sączy się krew dlatego wypadało by najpierw zająć się łukiem brwiowym żeby to co teraz robię nie poszło na marne. Jednak jestem tak wyczerpana, że nie potrafię unieść tak wysoko ręki.

-Co ty robisz ? - dygam słysząc podniesiony głos Alex'a. Odwracam się w jego stronę i śledzę każdy jego ruch aż podchodzi do mnie i wyrywa mi z ręki wacik.

-Zmywam to – wyduszam patrząc jak pakuje apteczkę równocześnie zjeżdżając Martę krytycznym wzrokiem.

-Sam cię opatrzę, bo widzę że wasza królewska mość nie raczy tego zrobić – warczy na nią , a potem z niebywałą delikatnością nachyla się i wsuwając rękę pod ramię pomaga mi wstać. Powolnym krokiem zmierzamy do jego pokoju. Nigdy nie myślałam, że ktoś taki jak Alex będzie potrafił zachować się tak delikatnie. Otwiera drzwi, a potem powoli przez nie przechodzimy. Cały czas zerka na to czy aby przypadkiem nie dotykam futryny , od razu do mojej głowy przychodzi myśl, że to co robi jest bardzo słodkie. Jednak bardzo szybko odpycham od siebie tą myśl. Alex chyba by mnie wyśmiał kiedy powiedziała bym mu to prosto w twarz.

-Chodźmy od razu do łazienki – mruczę coś na wyraz „mhmm" po czym daje się poprowadzić. Chłopak usadza mnie na klapie od toalety , a potem odkłada na ziemię apteczkę i wstaje. Wychodzi z łazienki, ale widzę co robi. Zdejmuje bluzę , a potem koszulkę po czym wchodzi do łazienki i wrzuca je do kosza.

Be With Me ( W TRAKCIE KOREKTY) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz