Rozdział 3

730 57 29
                                    

Szymon

Nie potrafię zebrać się w sobie, żeby odejść. Natalia ignoruje moją obecność i tuli swojego syna, co chwilę poprawiając mu czapkę zsuwającą się na czoło. Maluch przynajmniej przestał płakać, więc w duchu częściowo oddycham z ulgą. Tara leży spokojnie obok mnie – miła odmiana.

Podnoszę dłoń, bo chcę dotknąć Natalii, ale szybko odrzucam ten pomysł. Ona może tego nie chcieć. Na pewno tego nie chce. Mimo to potrzebuję jakiejś reakcji z jej strony. Cokolwiek.

– Wszystko w porządku? – pytam, próbując zwrócić na siebie uwagę.

Natalia kiwa powoli głową, ale nie patrzy na mnie.

Czy naprawdę nie może wykrzesać z siebie czegoś więcej? Myśli, że tylko ona jest przerażona tą sytuacją?

Nabieram ostrożnie powietrza do płuc.

– Jesteś pewna? – dopytuję.

Znowu kiwa głową.

– Na pewno nic mu się nie stało?

Na krótką chwilę nasze spojrzenia się spotykają. Kręci głową i spuszcza wzrok. To musi mi wystarczyć. Nie chcę ich tutaj zostawiać, ale najwyraźniej Natalia nie ma nic przeciwko, dlatego podnoszę się, łapię Tarę za obrożę i odchodzimy.

Spinam mięśnie, bo chcę spojrzeć przez ramię i upewnić się, że naprawdę nic jej nie obchodzę. Ale to będzie za dużo. Zapomniałem o niej. Nie powinienem do tego wracać.

____

Natalia

Siedzę na trawię i tulę do siebie Kacperka. Moje serce dalej bije jak szalone. Wciąż przed oczami mam widok psa taranującego... Zaczynam szybciej oddychać.

Jak mogłam do tego dopuścić? Moi przyjaciele mi zaufali, a ja naraziłam ich dziecko na niebezpieczeństwo. Pies był ogromny w porównaniu do malucha. I biegł tak szybko... To mogło się źle skończyć.

A może właśnie skończyło?

Przypominam sobie o Szymonie. Był tak samo wystraszony jak ja. Od razu rzucił się na pomoc Kacperkowi. Sprawdził, czy nic mu nie jest... Odsunął się dopiero wtedy, gdy mnie zobaczył.

Rytm mojego serca zmienia się w ułamku sekundy.

Powstrzymuję wspomnienia i przytulam mocniej malucha. To nie jest dobry moment na użalanie się nad sobą, no i musimy wracać do domu. Powoli się podnoszę. Od razu dostrzegam czerwoną piłkę, leżącą w trawie. Waham się tylko przez chwilę, a potem ją podnoszę i chowam do torebki.

Muszę na spokojnie przemyśleć kilka rzeczy, ale wiem, że to był nieszczęśliwy wypadek. Szymon powinien tak właśnie myśleć. Może gdybym bardziej pilnowała malucha, to wszystko skończyłoby się zupełnie inaczej – lepiej.

Ale nie ma sensu już tego roztrząsać.

***

Siedzę na skraju łóżeczka i przyglądam się śpiącemu Kacperkowi. Nie dotykam go, bo wiem, że ma problemy z zasypianiem. Zanim zapadnie w głęboki sen, minie przynajmniej godzina. Mała lampka rozświetla pokój, który wydaje się jeszcze bardziej przytulny niż za dnia. Na jednej ze ścian wisi kolaż ze zdjęciami malucha. Za każdym razem, gdy na niego patrzę, czuję ból w klatce piersiowej. Uwzględniono tam również mnie, ale wyglądam jak niepasujący element.

Zerkam ostatni raz na Kacperka, wstaję i wychodzę z pokoju.

Jestem roztrzęsiona po dzisiejszym dniu. Muszę z kimś porozmawiać, ale nie chcę psuć moim przyjaciołom weekendu. Maja pewnie od razu będzie chciała przyjechać i upewnić się, że wszystko gra. Nie mogę na to pozwolić. Niech się wkurza do woli, ale Krzysiek również jej potrzebuje.

Za mało (tom 2) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz