Rozdział 6

725 55 46
                                    

Ostrzegam, że rozdział zawiera scenę +18 :)

_____

Szymon

Sprawdzam wszystkie terraria po kolei. Żaden z pająków nie ma zamiaru zaszczycić mnie swoim widokiem. No dobra, może poza Smitim, bo jako jedyny pokazuje swoje przednie odnóża. Już dawno nie miałem go na rękach, ale nie jestem pewien reakcji Tary. Szczeka głośno, gdy pająki postanawiają przespacerować się po swoich terrariach. Nie potrafię do końca ocenić, czy robi to z radości, czy może ma ochotę się na nie rzucić.

Sprawdzam wilgotność, a Tara w międzyczasie ociera się o moje łydki. Długo nie reaguję, więc zarzuca tułowiem, aż muszę się przytrzymać szafki, żeby nie upaść. Już całkowicie zapomniałem, że nie lubi być ignorowana i walczy o uwagę za każdym razem, gdy zajmuję się pająkami.

– Co ty wyprawiasz? – rzucam, obracając głowę w stronę Tary. – Za chwilę pójdziemy na spacer, ale daj mi jeszcze chwilę – tłumaczę jak dziecku. – Musisz nauczyć się cierpliwości. Nie będę na każde twoje skinienie.

Głośne szczęknięcie utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że Tara kompletnie się ze mną nie zgadza. Co za pies!

– Co to za bunt?

Kolejne szczeknięcie.

– Chyba żartujesz – mówię oburzony. – Nie będziesz stawiała mi warunków. Nie jesteś jedynaczką, Tara. Mam pod opiekę też inne zwierzaki. Najwyższa pora, żebyś zaakceptowała swoich kumpli.

Trzy szczęknięcia są na tyle głośne, że mimowolnie się krzywię.

Przecież nie może być tak źle! Zawsze towarzyszy mi przy karmieniu i oburza się, gdy dawkuję jedzenie. Nagle zaczynam rozumieć.

– Czyli chciałaś je przekarmić, tak? – pytam zaskoczony. – Albo nie... chciałaś, żeby ich własne jedzenie je pożarło?

Cisza jest wymowna. Mrugam, bo naprawdę nie potrafię w to uwierzyć.

– Tara, pająki nie są głupie. – Cisza. – No weź, przecież to ty śpisz w moim łóżku. Skończ się obrażać. – Na chwilę zerkam w stronę terrariów. – Nie poświęcam im nawet w połowie tyle czasu, co tobie.

Chcę spojrzeć na Tarę, ale jej już nie ma. Zerkam w stronę drzwi i widzę, że ułożyła się na dywanie. Jednak się obraziła i nie zamierza odpuścić. Wzdycham ciężko i idę do niej, wyciągając po drodze zieloną piłkę z kieszeni. Kucam i turlam ją w stronę Tary, ale nawet na nią nie patrzy.

– Jesteś zazdrosna? – pytam, ale znowu odpowiada mi cisza. – Wiesz, cały czas naciskasz, żebym znalazł sobie dziewczynę... – Kręcę głową z niedowierzaniem. – Chyba nie zdajesz sobie sprawy, co by się wtedy działo. Nie miałbym dla ciebie tyle czasu. Musiałabyś się mną podzielić, Tara.

Znowu nic, więc siadam obok niej i drapię ją za uchem. Zerka na mnie swoimi smutnymi oczami, więc zduszam w sobie śmiech.

– Jesteś manipulatorką – stwierdzam, klepiąc ją po łbie. – Wiem o tym, dlatego daruj sobie te zagrywki.

Jak na zawołanie Tara sięga zębami po piłkę, a potem zrywa się i zaczyna biegać wokół stołu. Wybucham śmiechem za każdym razem, gdy mnie mija. Wydaje się szczęśliwa. Ja też jestem – może o wiele mniej niż ona, ale to zawsze jakiś początek.

____

Natalia

Karolina mówi żywo, wyraźnie widać, że jest podekscytowana. W poprzednim miesiącu podniosła się sprzedaż, więc podjęła decyzję o dodatkowych dodrukach. Dziękuje nam, ochrzania, znowu dziękuje, a potem znowu ochrzania. Nikt nie zwraca na mnie uwagi, bo schowałam się za Markiem. Nie udziela mi się nastrój pozostałych, więc bycie na uboczu jest najlepszym rozwiązaniem.

Za mało (tom 2) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz