Rozdział 30

880 63 34
                                    

Natalia

Stoję niedaleko stołu, nie mogąc oderwać oczu od Szymona. Wygląda fantastycznie w czarnej koszuli. Moja rodzina przyjęła go wyjątkowo ciepło. Mama może wyglądała na zaskoczoną, ale tata szybko porzucił zadawanie głupich pytań, gdy tylko dowiedział się, że Szymon pomaga mi w remoncie mieszkania. Powinnam się ruszyć i wreszcie przygotować napoje, ale dalej stoję i gapię się na niego jak ostatnia kretynka. Nie zaprosiłam go, a jednak przyszedł.

Czuję zimny nos na łydce, więc uśmiechnięta pochylam się i głaskam Tarę po grzbiecie.

– Masz cudownego psa – odzywa się Hania.

– I bardzo dużego – dorzuca zgryźliwie Maja.

Podnoszę głowę i nasze spojrzenia się spotykają. Przyjaciółka nie ukrywa niezadowolenia, jednak staram się tym nie przejmować, bo to dalej są moje urodziny.

– Lubi dzieci? – pyta Kamil, dlatego przenoszę wzrok na niego i Tomka, który siedzi mu na kolanach. Widzę, że się wyrywa. – Bo mam tutaj małego niecierpliwca.

– Nie tylko on – mówi Krzysiek, wskazując na Kacpra. – Chociaż jemu chyba chodzi o Szymona – dodaje rozbawiony. – Szybko się wkupiłeś w łaski mojego syna.

Maja prycha, ale nikt nie zwraca na nią uwagi.

– Już się razem bawiliśmy, co nie, Kacper? – rzuca Szymon. – Fajnie rzucał Tarze piłkę.

– A Tara świetnie reagowała – mówię, ponownie głaszcząc psa. – Jesteś cudna, wiesz?

– Już jej tak nie słodź, bo całkowicie popadnie w samozachwyt.

Przewracam oczami i kucam.

– Nie moja wina, że masz tak wspaniałego psa – bronię się, dotykając palcami czerwonej kokardy.

– Jak się dogaduje z pająkim? – pyta Hania.

Zapada chwilowa cisza.

– Pająkami? – powtarza przerażona mama. – Masz w domu pająki? Takie duże, włochate bestie? – Wciąga powietrze. – I mieszkasz z nimi? Tak po prostu?

Czuję na sobie spojrzenie Szymona, więc również na niego patrzę.

– Masz to po mamie – mówi ze śmiechem.

Mrużę oczy.

– Wypraszam sobie! Przecież umeblowałam mieszkanie Smitiemu.

– Co zrobiłaś? – śmieje się Kamil.

– Skrytykowała moją koncepcję artystyczną i zrobiła po swojemu – wyjaśnia Szymon. Zerka niepewnie na moich rodziców. – Smiti to pająk. Bardzo łagodny i niegroźny.

Przez moje ciało przechodzi dreszcz, bo przypominam sobie scenę z przeszłości, gdy znalazłam Smitiego na kuchennym stole. Prawie przestałam oddychać, a Szymon mnie pocałował. To był bardzo długi pocałunek. Chyba wspominamy to samo, bo patrzę na niego i zauważam całe mnóstwo różnych emocji na jego twarzy.

– Czy ja doczekam się mojej kawy? – pyta Hania.

– A ja mojego drinka? – rzuca lekko tata.

– Ja chyba poproszę jednak o wino – odzywa się mama, wachlując się dłonią. – Już nie potrzebuję rozbudzenia.

Wszyscy wybuchają śmiechem – nie licząc naburmuszonej Mai oraz dzieci, które są wpatrzone w Tarę.

Podchodzę do szafek, kręcąc głową. Cały czas czuję na sobie spojrzenie przyjaciółki, ale w dalszym ciągu ją ignoruję. Wyraz jej twarzy z pewnością powinienen mi coś powiedzieć, jednak nie mam najmniejszej ochoty psuć sobie humoru.

Za mało (tom 2) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz