Rozdział 31

885 69 31
                                    

Ostrzegam, że jest tutaj fragment +18.

___________________________

Szymon

Wpatruję się w brata, nie mogąc zrozumieć, dlaczego w ogóle pomyślał, że jego wizyta w moim mieszkaniu będzie dobrym pomysłem. Jestem wściekły na Klarę, bo naprawdę sądziłem, że Bartek postanowi wysłać przelew. Nie minęło nawet pół roku, a moja nienawiść nie zmalała – jego pewnie też. Zaciskam dłoń na butelce z wodą i zerkam kontrolnie w stronę sypialni, gdzie śpi Tara. Całkowicie olała mojego brata. Nie powinienem być zaskoczony, bo ma nosa do ludzi.

– Czego chcesz? – pytam, obserwując, jak mój brat opiera łokcie na krawędzi stołu i podnosi dłonie do twarzy. – Mogłeś zadzwonić – dodaję z wyrzutem.

– Wiem, że byłeś na urodzinach Natalii.

Przewracam oczami.

– Myślałem, że rozmawiacie z Klarą tylko na ważne tematy.

Bartek krzywi się, bo najwyraźniej jest urażony.

– Jesteś moim bratem – przypomina. – Oczywiście, że jesteś ważnym tematem.

Mam ochotę się roześmiać.

– Czego chcesz? – powtarzam.

Bartek sięga do kieszeni spodni i wyciąga pogniecioną kartkę.

– Tutaj jest czek. – Robi zbolałą minę. – Wiem, że spieprzyłem wiele rzeczy i nigdy nie powinienem cię prosić o...

– Czy ty dalej niczego nie rozumiesz?! – warczę. – Wziąłem kredyt, trudno, ale ty go, kurwa, nie spałacałeś. Na dodatek o niczym mnie nie poinformowałeś. Odsetki rosły, dług rósł, a ty, kurwa, słowem się nie odezwałeś! Wpierdoliłeś mnie w bagno, z którego do teraz wychodzę.

Mój brat rozgląda się po mieszkaniu.

– Nie rozumiem, dlaczego wyprowadziłeś się z mieszkania wujka.

– Żartujesz sobie? – Zaciskam dłonie pod stołem. – Miałem dość inwigilacji naszej kochanej mamusi. Podsuwała mi dziewczyny, którymi gardziłem. Podrywałem je, pieprzyłem, a potem raniłem... jak ostatni skurwysyn. Niby była oburzona moim zachowaniem, ale i tak w kółko robiła to samo. Jak myślisz, na co liczyła? – Ściągam brwi. – Naprawdę sądziła, że jedna z tych pustych lasek zostanie moją żoną?

– Natalii sobie nie odpuściłeś – rzuca gorzko Bartek.

– Bo Natalia jest inna. Chciała mnie i nie robiła nic, żeby mi się podlizać. Była sobą... – Przełykam z trudem ślinę i opuszczam głowę. – Zraniłem ją, bo wy cały czas robiliście mi pranie mózgu. Wiecznie, kurwa, niewystarczający. Próbowałem stawiać wam granice, ale zawsze je przesuwaliście. Nie rozumieliście, że też pragnąłem miłości. Nie tej sztucznej, wymuszonej, ale prawdziwej. – Biorę głęboki wdech i patrzę z wyrzutem na brata. – W najgorszym momencie mojego życia pojawiła się Natalia. Chciałem dać jej siebie... Próbowałem... Ale i tak nie mogłem jej uszczęśliwić, bo ciągle coś się pieprzyło. I wiedziałem, że jeśli pozna moją beznadziejną rodzinę, to stracę ją całkowicie.

– Sam wiesz, że mama była nią zachwycona – przypomina. – Klara od razu ją polubiła. Moja córka również. – Odrywam dłoń od twarzy i celuje we mnie palcem. – To ty stworzyłeś problem i to ty ją zraniłeś.

Mam ochotę mu przywalić.

– Czego chcesz? – cedzę. – Bo jeśli nie masz mi nic więcej do powiedzenia, to wypierdalaj.

Za mało (tom 2) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz