Rozdział 18

659 68 17
                                    

Szymon

Staram się być cicho, bo Natalia jeszcze śpi wtulona w moją poduszkę. Ignoruję przyjemny dreszcz i przenoszę wzrok na Tarę, która śpi na fotelu. Jej łeb jest mocno wysunięty poza krawędź, więc pewnie pilnowała Natalii przez całą noc.

Nawet pies wyczuł, że stało się coś złego.

Czuję wibracje w kieszeni spodni, więc wyciągam szybko komórkę i wyciszam, krzywiąc się z powodu irytacji, bo dzwoni Klara.

„Nie mogę teraz rozmawiać".

Odpowiedź nadchodzi niemal natychmiast.

„Wpadniesz jutro na obiad? Będą też twoi rodzice, więc z góry oznajmiam, że nie przyjmuję odmowy".

Nie przyjmuje odmowy? Naprawdę nie podoba mi się w sposób, w jaki Klara zaczęła się do mnie odnosić. Zaciskam mocno zęby.

„To pytasz czy oznajmiasz?" – odpisuję szybko.

„Szymon, nie bądź już taki małostkowy".

Unoszę kciuki, bo boję się, że napiszę jej coś wrednego. Potrzebuję chwili, żeby pomyśleć. Podnoszę wzrok na śpiącą Natalię, a mój żołądek wywraca się do góry nogami. Może powinienem przebywać jak najdłużej poza domem? Nie chcę przekraczać żadnej granicy. Nie chcę być znów tym samym facetem... co kiedyś.

„Przyjdę, ale nie zabawię długo" – wystukuję odpowiedź, pewien, że ten obiad okaże się jedną, wielką porażką.

„Super! Amelia z pewnością się ucieszy!"

No tak. Wszystko kręci się wokół niewinnego dziecka.

Zerkam na zegarek – dochodzi siódma. Powinienem zabrać Tarę na spacer tuż przed pracą, ale nie mam serca jej budzić. Kurwa. Zdobywam się na odwagę i podchodzę cicho do fotela. Drapię Tarę za uszami. Nie muszę czekać długo na reakcję, bo nagle czuję mokry język na swojej dłoni. Uśmiecham się, przykładam palec do ust, a potem wskazuję śpiącą Natalię. Mam nadzieję, że pies zrozumie przekaz i nie narobi niepotrzebnego rabanu.

Tara zeskakuje cicho z fotela i idzie za mną. Zatrzymuję się na chwilę, cicho skomląc.

– Ona śpi – szepczę. – Pozwólmy jej na to, dobrze?

Nie wygląda na przekonaną, ale ostatecznie pozwala się wyprowadzić na spacer.

____

Natalia

Nie potrafię sobie znaleźć miejsca.

Próbowałam leżeć, ale było mi zbyt zimno. Chciałam przygotować śniadanie, jednak skupienie się na czymkolwiek stanowi dla mnie ogromne wyzwanie. Nie potrafię nawet zebrać myśli do kupy. Jestem rozbita. Wykończona emocjonalnie.

Chodzę bez celu po kuchni, bawiąc się brzegami koszulki Kuby. Moje serce ściska ból, ale pozwalam sobie na niego. Wierzę, że jeśli opadnę na dno, łatwiej będzie mi się podnieść. Nie jestem pewna, czy to dobre rozwiązanie, ale nie myślę dzisiaj jasno. Czuję się wyczerpana po nieprzespanej nocy. Z ledwością uniosłam rano powieki. Mam paskudne wory pod oczami, zmęczoną twarz i pustkę w sobie. Naprawdę czuję się jak cholerna wydmuszka. Nie potrafię wykrzesać z siebie żadnych emocji. Nic nie potrafię.

Zatrzymuję się przy krześle i opieram się o nie dłońmi, chowając głowę między ramionami.

Pusty żołądek daje o sobie znać, ale ignoruję głód. Znowu chce mi się płakać. Mam ochotę skulić się gdzieś w rogu i... Biorę głęboki wdech, jednak łzy i tak napływają mi do oczu. Mrugam nerwowo, ale to nie pomaga.

Za mało (tom 2) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz