Rozdział 36

927 76 13
                                    

Szymon

Przekraczam próg mieszkania i zamieram. Tara przebiega między moimi nogami, od razu kierując się w stronę miski z wodą, a ja dalej stoję w otwartych drzwiach. Nie potrafię oderwać wzroku od zapłakanej Natalii. Siedzi przy stole, ociera policzki z łez i co chwilę zerka w stronę terrarium, żeby głośno łkać. Ten widok jest niepokojący, dlatego powoli zamykam drzwi, ściągam buty i podchodzę do krzesła Natalii.

– Co się stało? – pytam zmartwiony, odgarniając jej włosy z twarzy.

Podnosi na mnie wzrok. Zaczerwione oczy są pełne łez.

– Zabiłam go.

Mrugam nerwowo.

– Zabiłaś... Kogo?

Natalia macha nerwowo dłonią w kierunku terrarium.

– Smiti nie żyje – łka. – Nie żyje, bo... go... zabiłam.

Marszczę brwi i odruchowo nachylam się nad terrarium. Smiti leży nieruchomo „na plecach". Przyglądam się uważniej całej scenerii i mam ochotę parsknąć śmiechem. Przygryzam boleśnie wnętrze policzków, starając się zapanować nad mimiką twarzy. Spoglądam ponownie na Natalię, która również na mnie patrzy. Nagle marszczy groźnie brwi.

– Śmiejesz się? – piszczy. – W takim tragicznym momencie?!

Chęć zaśmiania się jest tak silna, że przykładam pięść do ust.

– Podobno Smiti jest... był twoim ulubieńcem! – dodaje zapłakana. – Powinieneś być zły, a potem...

– Potem co? – przerywam jej. – Zostawić go w spokoju i odłożyć terrarium na miejsce?

– Będziesz trzymał w domu zwłoki?!

Nie wytrzymuję i parskam śmiechem.

– Jesteś... Jesteś... – Natalia zaczyna płakać. – Przejmuję się śmiercią twojego pająka bardziej niż ty!

– Smiti przechodzi wylinkę – mówię wciąż rozbawiony.

Płacz ustaje.

– Co?

– Wylinkę – odpowiadam spokojnie.

– Co to jest, do cholery?

– Mówiąc najprościej: Smiti porzuca swoje stare ciało na rzecz nowego.

Natalia łapie się za włosy i kręci głową.

– Boże, dalej nic nie rozumiem!

– Od jakiegoś czasu go nie widziałem, więc pewnie schował się w swoim gnieździe i czekał na wylinkę. – Ściągam brwi, bo jedna rzecz nie daje mi spokoju. – Jak to się stało, że wylądował na środku terrarium?

– Chyba chciałam ci pomóc czy coś... Myślałam, że sama dam radę ogarnąć jego... mieszkanie, ale rozgrzebałam taką górkę ziemi. – Wskazuje palcem na róg terrarium. – I nagle wypadł z niej Smiti i... zaczął się trząść. Spanikowałam, bo... to twój ulubiony pająk. Myślałam, że zrobiłam mu krzywdę.

– Myślałaś, że go zabiłaś – prostuję. – Doceniam gest, ale... – urywam, bo nie chcę jej urazić.

– Przeszkodziłam mu – mówi skruszona. – Nie chciałam. Po prostu... – Załamuje ręce. – To był bardzo głupi pomysł. Mogłam poczekać na ciebie i zaoferować ci swoją pomoc.

– Mogłaś – przyznaję. – Ale nic złego się nie stało. Za kilka godzin Smiti będzie jak nowy.

– Kilka godzin? – pyta przerażona. – Tak długo trwa ta transformacja?

Za mało (tom 2) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz