Rozdział 7

775 55 72
                                    

Szymon

Powtarzam sobie, że to nie może dziać się naprawdę. Tyle miesięcy jej nie widywałem, a teraz w takim krótkim okresie to już nasze drugie spotkanie! I jest jeszcze gorzej, bo muszę patrzeć na Kubę, a ten gość nie spuszcza ze mnie wzroku. Ignoruję go i podchodzę, mając nadzieję, że nie będą niczym zainteresowani i znikną. Nawet nie będę się wysilał, żeby cokolwiek sprzedać. Niech mnie przyłapie sam Koniarski – mam to w dupie.

Zatrzymuję się przy nich, ale Natalia jeszcze mnie nie zauważa, tylko przygląda się kolorowym płytkom. Nie chcę na nią patrzeć, ale nie potrafię przestać. Kątem oka widzę, jak Kuba przysuwa się do niej. Wiem, że zaznacza teren, chociaż nie ma ku temu powodów. Ona nie jest moja i nigdy nie była.

– Cześć – mówię bardzo oficjalnym tonem.

Natalia zamiera. Przyglądam się uważnie jej profilowi. Przymyka na chwilę powieki, a potem bardzo powoli obraca się w moją stronę.

– Cześć – szepcze, od razu sięgając do włosów. Dłoń jej lekko drży, gdy zakłada kosmyk za ucho. – Nie wiedziałam, że tu pracujesz.

– To ta druga praca – wyjaśniam krótko. Nie chcę przedłużać, dlatego wskazuję dłonią ścianę pełną płytek. – Wybrałaś coś?

– Niczego nie nauczyłeś się przez ostatnie miesiące – odzywa się szorstko Kuba.

Nie powinienem odpowiadać na zaczepkę, dlatego zaciskam zęby.

– Kuba – upomina go Natalia. – Naprawdę chciałabym mieć to już za sobą i skupić się na nowych kubkach.

– Podobają Ci się te żółte? – pyta ją.

Kręci głową i wskazuje zupełnie inne. Białe w czarne, delikatne wzory – jedne z naszych najpopularniejszych. Może do naszego mieszkania kupiłaby żółte, ale widocznie ich jest zbyt... eleganckie. Prawie zgrzytam zębami, bo przecież nic nie było „nasze".

– Te są super i pasowałyby do ciemnych mebli. Do tej tapety w przedpokoju też, bo chciałabym coś z kwiatami i zawijasami, dokładnie takimi jak tu. – Natalia poprawia włosy i nagle odwraca się w stronę Kuby. – Zgadzasz się?

Delikatnie ujmuje ją za łokieć i uśmiecha się tak, że mam ochotę zwrócić swoje śniadanie.

– Co tylko zechcesz – odpowiada, wywołując uśmiech na twarzy Natalii. Przenosi na mnie wzrok, a z jego twarzy znikają wszystkie emocje. – Poprosimy trzy paczki.

– Wymierzyliście wszystko?

Kuba unosi kpiąco kącik ust.

– Potrafię obsługiwać miarkę.

Zastanawiam się, czy cios w twarz mógłby skutkować dyscyplinarką, bo temu idiocie się należy. Od początku mnie nie lubił. W sumie to ze wzajemnością.

– Płytki lubią pękać, tylko dlatego pytam.

– Mamy jedną płytkę zapasu, tak? – wtrąca się Natalia.

– Tak – przyznaje niechętnie Kuba. – Zaraz mi powiesz, że to za mało.

– Dokładnie.

Wzdycha.

– W porządku, niech w takim razie będą cztery paczki – rzuca w moją stronę.

Oddycham w duchu z ulgą, bo za chwilę się rozejdziemy. Nawet nie było tak tragicznie, chociaż wciąż mam ochotę rozkwasić Kubie nos.

– Podejdziecie ze mną do komputera? Złożę zlecenie na magazyn, żebyście nie musieli czekać. W międzyczasie będziecie mogli kupić kubki.

Za mało (tom 2) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz