Półtora roku później
Szymon
Czuję mocne szarpnięcie za kołdrę.
– Tara – syczę. – Daj mi jeszcze pięć minut!
Nie otwieram oczu, bo mam nadzieję, że da się nabrać. Wolną ręką nakrywam głowę poduszką i liczę pod nosem do dziesięciu. Kolejne szarpnięcie jest mocniejsze i towarzyszy mu ciche warknięcie.
Która godzina może być? Piąta? Czy może tym razem była łaskawa i pozwoliła mi pospać do szóstej?
– Tara! – wołam i unoszę kołdrę. Wskakuje od razu, nawet nie muszę prosić. Ogromne cielsko zwala się na mnie i zaczyna lizać moją twarz. – Tara, błagam. Daj mi jeszcze pospać – jęczę, ale ona ma to w nosie.
Piszczy cicho i trąca mokrym nosem mój bark. Przewracam oczami, ale ostatecznie wtulam się w sierść. Tara jest ciepła i zajmuje połowę łóżka, ale czasami mogę jej to wybaczyć – na przykład dzisiaj, gdy tak cholernie potrzebuję dodatkowych minut snu.
Wczoraj miałem dwie zmiany i jestem wyczerpany. Owszem, prosiłem o nie, bo kredyt sam się nie spłaci, ale nie podejrzewałem, że będzie aż tyle roboty. Ledwo nadążaliśmy z obsługą stolików. Trzy imprezy okolicznościowe w tym samym momencie – totalne szaleństwo. Napiwki poprawiły mi wczoraj humor, ale dzisiaj czeka nas duża dostawa w sklepie budowlanym, a mi już teraz brakuje sił.
Czuję mocne uderzenie w brzuch, więc zaciskam zęby, żeby tylko głośno nie przeklnąć.
– Tara, do diabła, ile razy mam ci powtarzać, że w łóżku się nie kopie? – warczę, spychając psa na podłogę. Gwałtownie siadam na łóżku i mrużę gniewnie oczy.
Skruszony golden retriever o kremowym umaszczeniu wpatruje się we mnie z nadzieją, że zapomnę o tym, co przed chwilą się stało. Kładzie pyszczek na moich kolanach i patrzy prosto w oczy.
– Tara – upominam ją.
Skomli cicho.
– Przerabialiśmy to już tyle razy. Nie możesz kopać w łóżku. To nie jest ziemia. – Sięgam za siebie dłonią i wskazuję białe prześcieradło. – Czy to jest brązowe?
Pies przekrzywia łeb, próbując chyba to zakodować.
– Dobra, ubieram się i idziemy.
Te kilka słów wystarczy, żeby Tara oszalała. Biegnie do kuchni, a ja już wiem, że za chwilę wróci ze smyczą w zębach. Ledwo się podnoszę, a już prawie leżę.
– Tara – warczę. – Co jest z tobą dzisiaj?
W odpowiedzi merda ogonem, więc wzdycham ciężko i znowu się podnoszę.
– Pozwól mi się ubrać, okej?
Głośne szczekanie tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że mam mniej niż minutę, zanim zacznie demolować mieszkanie.
– Potrzebuję kawy, bo inaczej oszaleję – burczę pod nosem, a potem przecieram dłońmi twarz.
***
Tara jest podejrzanie podekscytowana. Chcę wyrobić się ze spacerem w piętnaście minut, ale pies ma zupełnie inne plany, bo prowadzi mnie głębiej w park. Pociągam mocniej za smycz – bezskutecznie. Tara najwyraźniej odnalazła sens swojego życia w wysokich krzakach między dwoma brzozami.
– Wracamy do domu – zarządzam, ale zero odzewu. – Tara, spóźnię się do pracy!
Znowu nic. Czy ten pies kiedykolwiek mnie słuchał? Może jamnik byłby lepszym wyborem?
CZYTASZ
Za mało (tom 2) [ZAKOŃCZONE]
RomanceNatalia wreszcie czuje się spełniona - nie tylko w życiu zawodowym, ale również prywatnym. Zamknęła za sobą całą przeszłość, pozwalając sobie na bycie szczęśliwą. Szymon zawsze powtarzał, że nigdy nie będzie miał psa, ale pojawienie się Tary wszyst...