Rozdział 16

699 63 75
                                    

Natalia

– Kuba?

Jego oczy zachodzą łzami.

– Usiądź, proszę.

Zmuszam ciało do posłuszeństwa i siadam sztywno przy stole, ściskając w dłoniach kubek. Odkładam go na bok, bo nie wiem, czego mam się spodziewać. Kuba siada naprzeciw mnie i opuszcza nisko ramiona. Niepewnym ruchem sięga po moją dłoń.

– Z góry przepraszam za wszystko – mówi zdławionym głosem. – Ale musisz wiedzieć, że nigdy nikogo nie kochałem tak jak ciebie. Nie zamierzałem cię skrzywdzić.

Czuję gulę w gardle, bo nie wiem, czego mam się spodziewać, ale to nie może być nic dobrego, skoro Kuba jest w takim stanie.

– Co zrobiłeś? – wyrzucam z siebie.

Myślę o zdradzie. To by było nawet logiczne. Jego zazdrość o Szymona wykraczała poza wszelkie granice. Niespecjalnie przeszkadzała mu w opiekowaniu się inną kobietą, chodzeniem z nią na piwo i utrzymywaniem kontaktu poza pracą.

– Nie chcę mieć z tobą dzieci.

Jego słowa są jak cios w żołądek. Nie mrugam, tylko uważnie przyglądam się Kubie. Ma taki udręczony wyraz twarzy, ale w tym momencie nic mnie nie rusza.

– Nigdy nie lubiłem dzieci, ale myślałem... – Marszczy czoło i wypuszcza głośno powietrze z płuc. – Naprawdę myślałem, że gdy spotkam właściwą kobietę, to zapragnę czegoś więcej.

Nie jestem właściwą kobietą?

Spod mojej skóry znika ciepło, a zamiast niego pojawia się chłód. „Nie chcę mieć z tobą dzieci" – odbija się jak echo w mojej głowie i wiem, że nigdy mnie już nie opuści.

Kuba ściska mocniej moją dłoń, nachyla się i całuje moje palce.

– Naprawdę nie chciałem, żebyś dowiedziała się w ten sposób.

Wciąż milczę, bo wiem, że gdy tylko spróbuję otworzyć usta, to ściśnięte gardło uniemożliwi mi mówienie. Nie czuję się na siłach na kolejną awanturę. Nie mam siły na walkę o coś, co w ciągu kilku sekund straciło sens.

– Natalia, proszę, odezwij się...

Jego ciepłe palce muskają moją chłodną dłoń, ale pozostaję niewzruszona. Czułe gesty w niczym tutaj nie pomogą. Mogą jedynie pogłębić moje przygnębienie.

– Wiem, że to było samolubne z mojej strony, ale naprawdę... – Podnosi moją dłoń i wtula w nią swój policzek. Z moich oczu zaczynają płynąć łzy. – Jesteś jedyna. Nikogo nie pokocham tak jak ciebie, ale nie jestem w stanie cię uszczęśliwić. Bardzo bym chciał, żeby mogło być inaczej... – Całuje mój nadgarstek, jednak wciąż nic nie czuję. – Moi rodzice uświadomili, jak bardzo cię krzywdzę, pozwalając ci tworzyć nieprawdziwą wizję naszej przyszłości. – Ciepłe usta ponownie dotykają skóry, ale nie przywołują ciepła. – Moi koledzy uważają, że narodziny dziecka wszystko zmienią. Długo o tym myślałem, bo przecież dzieci kocha się bezwarunkowo. Jednak za każdym razem, gdy myślałem o przyszłości... widziałem tylko ciebie, rozumiesz? Zero dzieci. Tylko my.

Kolejny cios.

Wiedział od samego pieprzonego początku, ale i tak pozwolił mi się w sobie zakochać? Liczył, że zrezygnuję? Dlatego tak nalegał na ograniczanie kontaktu z rodziną i przyjaciółmi? Miałam nie spotykać się z dziećmi, żeby przypadkiem nie zachcieć ich bardziej?

Czuję, że zaczyna mi brakować powietrza. Chyba jestem w szoku.

– Nie mogę – mówię drżącym głosem. – Nie mogę... tego słuchać.

Za mało (tom 2) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz