Rozdział 25

782 67 44
                                    

Szymon

Przesuwam się na skraj łóżka i przecieram twarz dłonią, bo dalej nie wierzę, że rozmawiamy. Nie do końca rozumiem, o co jej chodzi. Zaczynam wątpić, czy to na pewno ja miałem odebrać to połączenie. Na dodatek brzmi na pijaną.

– Reklamację? – pytam zaskoczony. – Nie pomyliłaś numerów?

Przez ostatnie dni milczałeś, więc domagam się rekompensaty.

Zaciskam usta, żeby nie parsknąć śmiechem.

– Milczałem, bo sama milczałaś.

Ja miałam do tego prawo – broni się. – Powiedziałam ci, że potrzebuję czasu, którego nie zamierzałeś mi dać, dlatego nie odpisywałam. Ale nie chciałam, żebyś przestawał wysyłać zdjęcia Tary. Oglądanie ich było najprzyjemniejszą częścią dnia.

Gryzę się w język, bo chcę zapytać, czy zdjęcie, na którym jestem, też zalicza się do tego grona.

– Ich brak skłonił cię do kontaktu?

Natalia wzdycha głośno.

Tęskniłam za wami.

Mrugam, bo niedowierzam. Zaciskam powieki, zastanawiając się, czy przypadkiem się nie przesłyszałem. To niemożliwe, żeby tęskniła. Tęsknotę za Tarą jeszcze zrozumiem, ale za mną?

– Możesz to powtórzyć?

Tęskniłam – mówi wolno. – T ę s k n i ł a m – powtarza jeszcze wolniej. – Dlaczego mam wrażenie, że jesteś zaskoczony? Przecież po to wysyłałeś zdjęcia, prawda? Miałam sobie przypominać czas, który spędziłam z wami. – Jęczy cicho. – Brakuje mi wygłupów z Tarą oraz jajecznicy z boczkiem.

Śmieję się pod nosem.

Natalia na pewno jest pijana.

– Ile wypiłaś?

Słyszę brzdęk szkła.

Ups – jęczy. – Właśnie polałam materac winem. Nie dość, że muszę wymyślić sposób na zamalowanie tych ohydnych, fioletowych ścian, to jeszcze będę musiała jakoś sprać wino z tego ogromnego materaca. – Wzdycha przeciągle. – To twoja wina.

– Kto pije wino w łóżku?

To nie łóżko, to tylko materac – wyjaśnia. – Nie mam tu zbyt wielu rzeczy. A łóżko jest czymś, co może poczekać. I tak go nie potrzebuję.

Moja wyobraźnia zaczyna pracować, dlatego zamykam oczy i ściskam palcami nasadę nosa. Nie mogę teraz myśleć o nagiej i pijanej Natalii. Po prostu nie mogę.

Ale i tak to robię, do cholery.

Odchrząkuję, żeby przywołać się do porządku, co niewiele pomaga.

– Tu? Czyli gdzie? – dopytuję.

W nowym mieszkaniu. W sensie... w moim mieszkaniu. Koniec z wynajmowaniem. Koniec z wieloma rzeczami.

– Z jakimi rzeczami?

Zero facetów. Zero ślubu. Zero dzieci – wylicza.

Zasycha mi w ustach, bo to nie miało być tak.

– Zero facetów? – upewniam się.

Dokładnie.

Chcę zapytać, dlaczego dzwoni, skoro mnie nie chce, ale rezygnuję. Nie powinienem naciskać na cokolwiek. To nasza pierwsza rozmowa od ponad trzech miesięcy.

Za mało (tom 2) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz