-28-

168 31 3
                                    

- Już robi się późno. Czas na to, aby iść spać - mówiła babcia. - Pewnie jesteś wymęczona po tym wszystkim.
-Troszeczkę - odpowiedziałam ściskając w ręku zimny już kubek i zmuszając się do lekkiego uśmiechu.
- Wiesz, że nie możesz spać sama, prawda? – Spojrzała na mnie ze współczuciem. – Idę tylko na chwilę do toalety i zaraz do ciebie wrócę.

Kiedy kobieta wyszła, w pokoju zapanowała nieprzyjemna cisza. Myśli, które krążyły po mojej głowie nie pozwalały mi spokojnie odetchnąć.

- Sebastianie... – Zaczęłam ze wzrokiem utkwionym w przelewających się pozostałościach po herbacie.
- Tak? – Odezwał się, na co ja głośno przełknęłam ślinę.
- Chce wiedzieć... - Zanim dokończyłam pytanie, do pomieszczenia weszła babcia, poprawiając sobie koczka na czubku głowy. Wzdrygnęłam się, upuszczając kubek na dywan.
- Ojej, przepraszam - schyliłam się, aby podnieść naczynie z podłogi, lecz ubiegł mnie demon. Przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy błysnęły czerwienią w zetknięciu ze światłem lampki.

- Chciałaś o coś zapytać – przerwał moje rozmyślania.

Potrząsnęłam głową, natychmiast oddalając twarz od mężczyzny.
- Nie, właściwie to już nie ważne – odpowiedziałam zmieszana, podgryzając sobie wewnętrzną stronę policzka. Odwróciłam wzrok i starałam się nie myśleć jak żałosna była ta sytuacja.

Babcia westchnęła przeciągle i wsunęła się pod kołdrę.

- Życzę miłych snów – dodał przyciszonym głosem, gasząc światło.

Kiedy zapanowała ciemność, na powrót wróciły do mnie upiory. Spojrzałam na okno, z nadzieją, że ukoi ono moje nerwy, jednak tak się nie stało. Grube zasłony przysłoniły widok na rozgwieżdżone niebo.

- Coś się dzieje? – Spytała babcia, jednak ja już byłam w drodze, aby wpuścić do pokoju trochę światła.

- Wolę, kiedy blask księżyca wpada do pokoju – odpowiedziałam, rozsuwając ciężki materiał.

Gdy tylko mętne światło dostało się do pokoju, poczułam niesamowitą ulgę. Na niebie górował księżyc w pełni. Zawsze tam był dla mnie, jak i dla innych zagubionych dusz, które nawiedzały upiory. Ile osób musiało teraz patrzeć na tego samego satelitę, prosząc go o coś, dziękując czy po prostu delektować się jego pięknem.

- Zdecydowałaś się porozmawiać z Sebastianem? – Usłyszałam cichy głos kobiety.

Zerknęłam na panią Marię i zwiesiłam lekko głowę.

- Nie, jeszcze mam czas – odpowiedziałam równie cicho.

- Przeszkodziłam ci dzisiaj, prawda?

- Trochę – potwierdziłam po dłuższej chwili.

- Przepraszam, jesteś już prawie dorosła. Traktuje cię jak własne dziecko i czasem zbyt ingeruje w twoje postanowienia. Mogę ci obiecać, że od teraz będę respektowała twoje zdanie. Jeśli czujesz, że musisz z nim porozmawiać to nie będę ci tego utrudniać. Gdybyś potrzebowała potem wsparcia, zawsze możesz do mnie przyjść – powiedziała delikatnie i ostrożnie dobierając słowa.

- Dziękuję – odpowiedziałam, spoglądając z powrotem na księżyc.

Słowa babci i światło, które wpadało do pokoju sprawiły, że gdy zamknęłam oczy, upiory już mnie nie odwiedziły.


***

Oparłam się o umywalkę i powoli, głęboko oddychałam. To nie był sen, naprawdę byłam w domu, bezpieczna. Ogarnęło mnie takie uczucie ulgi połączonej z radością, że miałam ochotę zapłakać.

Demon z sąsiedztwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz