-2-

472 43 9
                                    

– Do widzenia! – Krzyknęłam i skierowałam się w stronę domu.

***

      Popołudnie i początek wieczoru spędziłam na oglądaniu telewizji i przeglądaniu portali społecznościowych. Po osiemnastej podeszłam niechętnie do biurka, aby przyjrzeć się temu, co musiałam odrobić na poniedziałek. Zza okna doszły do mnie podniesione odgłosy. Podeszłam do okna i odchyliłam lekko firankę. Sebastian stał i słuchał krzyków babci, która ewidentnie była bardzo rozzłoszczona. Otworzyłam szeroko okno i lekko się wychyliłam, chcąc dosłyszeć fragmenty kłótni, lecz nic nie mogłam zrozumieć. Babcia nigdy się tak nie zachowywała. Była spokojną i poukładaną kobietą. Nie pamiętałam, żeby kiedykolwiek podniosła na mnie głos.

- Kolacja na stole! - Krzyknęła mama z dołu.

Zamknęłam okno i spojrzałam zdegustowana na książkę od matematyki. Westchnęłam głęboko i powoli skierowałam się do kuchni.

Do końca dnia w moich myślach pojawiał się i znikał nowo poznany mężczyzna. Jego na pozór zwykły sposób bycia - wygląd, ubiór i zachowanie bardzo intrygowały. To wszystko sprawiło, że chciałam go lepiej poznać.

       Nazajutrz obudziłam się po godziniedwunastej. Byłam nie wyspana i wymęczona. Ostatnie dni obfitowały w problemy zzasypianiem i bardzo obciążały organizm. Wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze pasujące do siebie ubrania i uczesałam włosy w dwa wysokie warkocze. Pogłaskałam Karmelka i wrzuciłam mu do miski śniadanie, które szybko zaczął jeść. Znowu rzuciłam się na łóżko i wzięłam telefon ze stolika obok. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy było ogłoszenie o festiwalu kolorów, odbywającym się  w sąsiednim mieście. Podniosłam się gwałtownie i sprawdziłam szczegóły. Już od dawna marzyło mi się pójść na ten festiwal. To była moja szansa. Napisałam szybko do koleżanki, która jak się okazało była na weekendowym wyjeździe rodzinnym. Nie chciałam iść sama. Sama myśl o znalezieniu się samej w gronie obcych ludzi sprawiało, że chciało mi się płakać. Poszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę z serem i pomidorkami.

- Dopiero wstałaś? – Usłyszałam głos mamy za plecami.

- Nie, wstałam wcześniej, ale siedziałam w pokoju – odpowiedziałam w przerwach na przełknięcie kęsów.

- Za późno chodzisz spać. To jest niezdrowe – dodała owijając się kardiganem.

- Ty też nie wyglądasz na wyspaną – dodałam a kobieta lekko się uśmiechnęła.

- To tylko tak przelotnie.

- To przez jego urodziny, tak? Co rok zachowujesz się tak samo.

- Przepraszam, muszę iść się położyć – dodała i pociągając nosem poszła do sypialni.

Zacisnęłam szczęki powstrzymując łzy i odłożyłam niedokończoną kanapkę na talerzyku. Nalałam sobie zimnej herbaty z czajnika i dolałam trochę wrzątku. Oparłam się o blat kuchenny i podparłam głowę rękami. Koszmary przeszłości zdawały się nigdy nie opuszczać naszego domu. Od dziesięciu lat. Rok w rok było to samo.

Wypiłam duszkiem herbatę i wstawiłam kubek do zmywarki. Rozejrzałam się po przedpokoju i założyłam kurtkę i buty. Już miałam wychodzić, lecz zatrzymałam się gwałtownie i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Poprawiłam dwa kosmyki i wyszłam, cicho zamykając za sobą drzwi.

Koniec września zwiastował załamania pogody. Dzisiejsze południe było jednym z cieplejszych. Słońce raziło w oczy i pozwalało na ściągnięcie kurtki.

Zapukałam trzy razy do drzwi pani Marii i ostatni raz sprawdziłam ręką fryzurę.

- Ulu, jak miło cię widzieć – przywitał mnie Sebastian z przyjaznym uśmiechem na twarzy.

-Witaj Sebastianie - odpowiedziałam równie miło.

- Uleńka, wchodź dziecko - powiedziała babcia, ale w jej głosie było coś, co nie dawało mi spokoju.

Przemknęłam przez próg i stanęłam obok babci.

- Tak właściwie to przyszłam tu, aby zapytać się czy nie poszlibyście ze mną na festiwal kolorów. Jet dzisiaj niedaleko stąd.

Sebastian się uśmiechnął i otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak pani Maria go wyprzedziła.

- Niestety ja jestem już na to za stara a Sebastian musi mi dzisiaj pomóc - powiedziała ozięble. - Nie możesz pójść ze swoimi znajomymi? Na pewno będą chcieli.

- Anastazja wyjechała z rodzicami, więc nawet, jeśli by chciała to było by to niemożliwe – dodałam z lekkim smutkiem. – No, ale już trudno. Może jeszcze kiedyś znowu będą organizować ten festiwal w pobliżu.

Babcia patrzyła się na mnie a ja odwracałam wzrok, aby ukryć rozczarowanie. Widziałam jak bije się z myślami.

- Ile to potrwa? – Przerwała niezręczną ciszę.

- Co potrwa? – Spytałam unosząc głowę.

- Ten festiwal – dodała

- On będzie do późna, ale myślę, że nie dłużej niż trzy godziny.

Babcia stała pocierając sobie czoło, aż w końcu uległa.

- Trzy godziny i ani minuty dłużej

Na moją twarz wstąpił uśmiech i mocno przytuliłam staruszkę.

- Dziękuję babciu!

- Weź Sebastiana. Ja zostanę tutaj – powiedziała i skierowała się do salonu. W połowie drogi się odwróciła i spojrzała na mężczyznę zimnym wzrokiem. – Pilnuj jej – dodała i zniknęła za futryną.

- To już idziemy? – Zapytał z uśmiechem Sebastian.

- Można już wychodzić tylko skoczę jeszcze do domu zamienić kurtkę na bluzę – powiedziałam i wybiegłam od babci. – Poczekaj tutaj! – Krzyknęłam i odwróciłam się w swoją stronę. 




--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ten rozdział został również poprawiony, więc może trochę różnić się od reszty. 😅






Demon z sąsiedztwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz