-22-

205 27 6
                                    

Gdy wrócił Sebastian, wszystko zdawało się być jak zawsze. Po śniadaniu poszliśmy na spacer. Kiedy odpoczywaliśmy siedząc na trawie, mężczyzna opowiadał mi jak miewa się Karmel. Okazało się, że sporo przytył, co nie było zbyt dobrą wieścią, jednak mimo wszystko koiło moje serce. Słuchałam, co mówił, jednak mimowolnie ciągle na niego zerkałam. Wpatrywałam się w jego usta, długie rzęsy, linię szczęki i włosy, które zdrowo błyszczały odbijając promienie słońca.

Wyciągnęłam rękę, aby dotknąć jednego z kosmyków, kiedy demon nagle się odwrócił. Błyskawicznie położyłam dłoń z powrotem na trawę.

- Miałeś biedronkę na włosach, ale odleciała, kiedy się ruszyłeś – powiedziałam, przełykając ślinę i błagając, aby moja twarz nie przybrała odcieniu buraka.

- Biedronkę?

- Nie lubisz biedronek?

- Są dla mnie nieistotne – odparł opierając się na przedramionach.

- Kiedyś jak byłam mała to trzymałam biedronki w słoikach... w sumie nie wiem, po co ci to mówię.

- Opowiadaj, ludzie nadal mnie ciekawią – dodał, spoglądając na mnie z boku.

-Więc, co dokładnie chcesz usłyszeć? – Zapytałam, odpychając od siebie myśli, przez które czułam gorąc na policzkach.

- O czym chcesz. Jakie było twoje dzieciństwo?

- Nie wiem, tak naprawdę jakoś mało z niego pamiętam. Kiedyś jak tata bywał częściej w domu, to wspólnie szkicowaliśmy. Siadaliśmy na werandzie i rysowaliśmy to, co widzieliśmy przed nami. Tata pracuje projektując ogrody i zawsze miał do tego smykałkę. A Antek... Antek miał talent – uśmiechnęłam się nieznacznie. – Jeśli można w ogóle poznać, że dziesięcioletnie dziecko ma talent do szkicowania. Pomagał mi z ciężkimi szczegółami. Kiedy teraz pomyśle jak komicznie musiało to wyglądać – przyłożyłam dłoń do ust. – Miałam wtedy sześć lat. Ledwie umiałam narysować ludzika.

- Od kiedy twój tata zaczął wyjeżdżać?

- Nie pamiętam dokładnie, ale jakoś po kilku miesiącach od zniknięcia Antoniego. Myślę, że tak radził sobie z problemami. Nigdy nie był jakoś specjalnie wylewny w okazywaniu uczuć.

- A pani Maria, od kiedy się z nią znasz?

- Poznałam ją na kilka miesięcy przed tym, co się stało. Miałam jeszcze siedem lat.

- Kiedy masz urodziny?

Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

- To bez znaczenia i tak nie mam zamiaru ich obchodzić.

- Osiemnastych urodzin? To trochę szkoda nie uważasz?

- Są takie same jak każde inne, tylko tyle, że oznaczają, iż mogę robić więcej rzeczy niż zawsze.

Mężczyzna wpatrywał się we mnie uważne.

- Więc kiedy będziesz mogła robić więcej rzeczy niż zazwyczaj?

Uśmiechnęłam się lekko.

- Siedemnastego listopada – oparłam się na łokciach i spojrzałam w chmury.

- To już niedługo. Pomyśl o prezencie.

- Nie, znaczy doceniam, że pytasz, ale na razie nic nie potrzebuje.

- Nic? – Zapytał spoglądając na mnie przez ramię.

- Chciałabym wrócić do normalnego życia, a to teraz jest niemożliwe. Wiem, że może to brzmieć niewdzięcznie, ale ostatnio tyle się wydarzyło.

Demon z sąsiedztwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz