- Widziałam! Widziałam go - mówiłam szybko oddychając.
- Kogo?! Kogo widziałaś?! - Pytała moja mama.
- Antoniego! Mojego brata!
- O mój Boże – mama przyłożyła dłoń do twarzy i pokręciła głową.
Lekarz pośpiesznie wyszedł z sali i wrócił z pielęgniarką. Z wielkim trudem łapałam oddech. Odruchowo złapałam się ramy łóżka z nadzieją, że pomoże mi to jakoś ułatwić oddychanie.
- Nich pani szeroko otworzy okno –poinstruowała pielęgniarka.
Doktor podszedł do mnie i szybkim, sprawnym ruchem podał mi zastrzyk rozszerzający oskrzela a pielęgniarka podłączyła i podała mi inhalator. Kręciło mi się w głowie i czułam, że mogę w każdej chwili zemdleć.
- Spróbuj się uspokoić, podałem ci zastrzyk, więc powinno być zaraz lepiej - mówił doktor, gładząc moje ramię.
Oddychałam świszczącym oddechem. Na szczęście z sekundy na sekundę było mi łatwiej. Powoli się uspokajałam.
- Jest coraz lepiej – dodał doktor.
Mama stała przy ścianie z pielęgniarką i patrzyła na mnie zapłakanymi i przerażonymi oczyma.
Maska tlenowa bardzo mi pomagała. Trochę pokasływałam, ale mogłam złapać już oddech. Spojrzałam na mamę. Kobieta pokręciła głową i wyszła z sali.
- Zostanie z tobą pielęgniarka, a ja pójdę porozmawiać z twoją mamą – uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Już lepiej? – Zapytała mnie kobieta w białym fartuchu.
- Lepiej – odpowiedziałam cicho.
- Lekarz pewnie przepisze ci specjalne leki wziewne, które będziesz musiała brać na stałe i dobrze będzie jak przez jakiś czas będziesz unikać emocjonujących rozmów.
- Jestem pewna co widziałam. Tam był mój brat.
- Może był, nie mówił, że wychodzi?
- Mój brat zaginął dziesięć lat temu.
Pielęgniarka przełknęła ślinę i pogładziła mnie po dłoni.
- Posłuchaj, atak którego dostałaś kilka dni temu mógł również powodować halucynacje – mówiła starając się dobierać właściwe słowa.
W oczach pojawiły mi się łzy. Bałam się, że nikt mi nie uwierzy.
Usłyszałam skrzypnięcie otwieranych drzwi. Do sali powoli weszła mama. Pielęgniarka spojrzała na nią i lekko skinęła głową. Uśmiechnęła się do mnie i po cichu wyszła.
Mama usiadła na krześle obok i wbiła wzrok w podłogę.
- Czy jesteś pewna tego, co widziałaś? – Zapytała ledwo słyszalnie.
- Tak, jestem pewna.
Kobieta spojrzała na mnie przekrwionymi oczyma.
- Jak on teraz wygląda?
- Nic się nie zmienił, tak jakby zatrzymał się w czasie.
Mama spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Kochanie, zamknijmy już ten rozdział – przełknęła ślinę.
- Mamo?
- Proszę cię, nie chce znowu tego przechodzić. Antoni nie żyje.
- Nie znaleziono ciała. Nie masz pewności, że nie żyje, a to, co widziałam na zjeździe... – mówiłam desperacko.
- To dlaczego nie wrócił?! – Podniosła głos. Ledwo powstrzymywała łzy. – Pomyliłaś go z kimś. Nawet to, że się nie zmienił. Ulu, to nie mógł być on!
Wstała gwałtownie z krzesła.
- Może Sebastian go widział! Czy mogłabyś pójść do babci i się go zapytać?
- Przepraszam, przyjdę jutro – zakryła twarz i wyszła z sali.
Czułam się bezsilna. Uderzyłam pięścią w pościel. Załkałam po cichu. Zamierzałam pokazać Sebastianowi zdjęcie Antka.
Pozostało mi czekać, aż stąd wyjde i skontaktuje się z Sebastianem.
***
Od rana pisałam z Anastazją. Nadrabiałam całe sześć dni nieobecności w szkole. Dowiedziałam się wielu nowych informacji oraz plotek. Dziewczyna obiecała, że w piątek przyjdzie do mnie w odwiedziny, przez co poprawiła mi humor. Nie wspomniałam jej o Antonim, bałam się, że mi nie uwierzy.
Mama zadzwoniła do mnie w południe i poinformowała, że dzisiaj jej nie będzie. Nie byłam zdziwiona. Musiała przemyśleć co powiedziałam i przede wszystkim ochłonąć. Dla mnie również było lepiej, iż odwołała dzisiejszą wizytę, nie miałam ochoty z nią rozmawiać.
***
Była już prawie cisza nocna, kiedy wstałam z łóżka i chwiejnym krokiem poszłam przemyć twarz.
Wróciłam z powrotem i wzięłam łyk wody, po czym położyłam głowę na niewygodną poduszkę. Wpatrywałam się w migoczące światełko docierające z małego okienka w drzwiach.
Nagle wydało mi się, że słyszę pukanie w szybę. Zakryłam głowę kołdrą i leżałam nieruchomo z nadzieją, że przestanę sobie wymyślać różne dźwięki. Nienawidziłam tego uczucia. Nie mogłam ufać samej sobie. Pukanie się powtórzyło. Oblał mnie pot i przeszedł zimny dreszcz. Oddychałam głęboko, zatykając uszy. Miałam wrażenie, że znowu usłyszałam coś za oknem. Podniosłam się gwałtownie i spojrzałam na szybę.
Zachłystnęłam się powietrzem, a z mojego gardła wyrwał się krótki krzyk.
CZYTASZ
Demon z sąsiedztwa
RomanceMałe miasteczko, normalne życie. Codzienność naszej bohaterki była jak każda inna, pomimo skrywanego wielkiego bólu po niewyjaśnionej stracie ukochanej osoby. Czy jedno spojrzenie za okno może obrócić życie w zupełnie innym kierunku? *jest to fanfik...