Od rana chodziłam pół przytomna, nadal nie dowierzając, co się wydarzyło. Po tym jak opowiedziałam o wszystkim babci, kobieta jedynie odpowiedziała mi ciepłym uśmiechem. Musiała przeczuwać, że wszystko tak się ułoży. Nie wiem jak mogłam być na tyle ślepa, aby nie zauważyć zmian w zachowaniu Sebastiana. Samo to, że się o mnie martwił, powinno mi dać do myślenia.
Przechadzałam się po pokoju, wracając myślami do słów demona i wirując wokół na wspomnienie dotyku jego miękkich ust.
Złapałam się parapetu i dotknęłam swojej klatki piersiowej, aby poczuć własne zgalopowane serce. Wyjrzałam przez okno i dostrzegłam mężczyznę patrzącego w dal. Skierowałam wzrok na porośnięty drzewami teren, próbując dojrzeć coś w lesie, jednak zdawał się być cichy i nieruchomy.
Pośpieszyłam na dół i szybko założyłam kurtkę i buty.
Nie wiedziałam jeszcze jak powinnam się zachowywać w stosunku do Sebastiana, więc jedynie przystanęłam koło jego boku, w ciszy obserwując las przed nami.
- Czego wypatrujesz? – Zagaiłam, spoglądając na mężczyznę.
- Pani Helenka... ona zniknęła – odpowiedział zmartwionym głosem, wsuwając ręce do kieszeni fraka.
- Jak zniknęła?
- Od wczoraj nie wróciła do domu. Szukałem jej po całej okolicy, ale bez skutku.
Westchnęłam głęboko. Pomimo, iż pani Helenka nie była kotem, którego darzyłam specjalnym uczuciem, jak chociażby Karmel to zależało mi na tym, aby była zdrowa. Chociażby dlatego, że wiedziałam ile radości daje ona Sebastianowi.
- Nie martw się, wróci. Czuje, że wróci – powiedziałam, starając się, aby mój głos był miękki, a za razem pewny siebie.
Kiedy spojrzałam na jego twarz wykrzywioną w grymasie smutku, poczułam dziwny ucisk w sercu. Miałam wielką ochotę, go przytulić, ale obawiałam się tego dotyku. Obawiałam się, że mnie odrzuci.
- Pani Helenka była w trzecim tygodniu ciąży – odezwał się po dłuższej chwili.
- Słucham? – Nie udało mi się utrzymać spokojnego tonu. W zaskoczeniu mimowolnie otworzyłam usta.- Zniknęła jak kamień w wodę – westchnął przeciągle i spojrzał na mnie. Jego twarz przybrała nieco pogodniejszy wyraz.
- Zjadłaś śniadanie? – Zmienił temat.
- Sebastianie, jeśli potrzebujesz się wygadać, możesz to zrobić, wiesz o tym prawda?
Mężczyzna delikatnie dotknął mojego ramienia.
- Pytałem się czy zjadłaś śniadanie – uśmiechnął się szeroko.
Westchnęłam ciężko. W jego oczach było widać przepotworny smutek. Nie czułam się dobrze wiedząc, że nie chce ode mnie pomocy, jednak postanowiłam dać mu czasu. Może właśnie tego teraz potrzebował.
- Tak, dziękuję. Ogólnie jestem ci bardzo wdzięczna, za to jak dbasz o mnie i o babcię. Nigdy wcześniej nie jadłam tak dobrych potraw. Nie żeby moja mama gotowała jakoś źle, bo i ona czasem umie mnie zaskoczyć, ale mimo wszytko powinieneś ją czegoś nauczyć – uśmiechnęłam się szeroko, a mężczyzna odwzajemnił mój uśmiech, jednak chwilę później przybrał neutralny wyraz twarzy.
- Niedługo twoje urodziny. Osiemnaste – zaczął. – Razem z panią Marią chcielibyśmy wyprawić ci przyjęcie.
- Zupełnie zapomniałam, że to już – objęłam się rękoma. – Nie musicie nic wyprawiać, wystarczy, że usiądziemy do jednego stołu. Właściwie, to już dawno nie robiłam tak wielkiego zachodu o moje urodziny. Myślę nawet, że czułabym się niezręcznie.
CZYTASZ
Demon z sąsiedztwa
RomanceMałe miasteczko, normalne życie. Codzienność naszej bohaterki była jak każda inna, pomimo skrywanego wielkiego bólu po niewyjaśnionej stracie ukochanej osoby. Czy jedno spojrzenie za okno może obrócić życie w zupełnie innym kierunku? *jest to fanfik...