-25-

177 23 1
                                    

- Tak jest – odpowiedział i przerzucił mnie półprzytomną przez ramię, kierując się do drzwi.

Nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje. Zwisałam bezwładnie z ramienia demona niczym lalka.
Gdy znaleźliśmy się w ciemnym pokoju, Claude rzucił mną o podłogę, a ja ledwo powstrzymałam odruch wymiotny. Chwilę później zjawił się również Antoni i zapalając lampkę, pośpiesznie do mnie podszedł.
- Mam nadzieję, że po dzisiejszej nocy w końcu pójdziesz po rozum do głowy - powiedział i łapiąc mnie za włosy pociągnął po podłodze.

Claude podniósł mnie do pozycji pionowej i spiął ręce na lince zwisającej z sufitu.

- Powiem ci, że masz duże szczęście. Naprawdę duże – podszedł i uniósł mój podbródek, zmuszając abym na niego spojrzała. – Masz włosy po matce, ale oczy takie same jak ojciec – na jego twarz wstąpił grymas. – Mam ochotę ci je wyłupać. Kobaltowe oczy. Każdy mówił, że byłaś idealnym połączeniem matki i ojca. Zachwycali się tobą jakbyś była aniołem. Ale spokojnie, nie mam ci tego za złe. Geny są jak loteria, a ty zawsze miałaś więcej szczęścia niż ja – uśmiechnął się, puszczając mój podbródek i zwrócił się do demona:

- Claude, przynieś mi go.
- Tak jest, panie – odpowiedział mężczyzna i zdjął z haka sznur z wieloma supełkami, osadzony na tkanej rękojeści.

Przełknęłam głośno ślinę i zamknęłam oczy.
- Jak myślisz, ile wystarczy żebyś zapamiętała swoje błędy? Twój ból nie sprawi mi satysfakcji. Nie jestem sadystą, ale wiesz, że musze to zrobić. Dostaniesz ode mnie dwa uderzenia, ale jeśli nie zrozumiesz sytuacji, w jakiej się znalazłaś to następnym razem nie będę się hamował – na jego warzy wymalował się niemal współczujący grymas. - Im szybciej zaczniemy tym prędzej skończymy – odsunął się dwa kroki i zamachnął z całej siły. Kiedy sznur zetknął się z moimi plecami, ból rozszedł się po całym ciele niczym piorun. Zrobiłam gwałtowny wydech, i przygryzłam sobie usta, nie chcąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

- Nie było tak źle, prawda? Jeszcze tylko jeden. Wytrzymasz.

Kiedy po raz kolejny przeciął moją skórę, nogi się pode mną ugięły i przegryzłam wargę do krwi. Ciepła stróżka spłynęła do moich ust i po brodzie.

- No i już koniec – powiedział podchodząc bliżej. – Zostaną blizny, ale przynajmniej zapamiętasz, że powinno się słuchać starszych i nie wystawać ich cierpliwości na próbę. Ból jest najlepszą formą dyscypliny.

Jego głos stawał się ledwie słyszalny. Świat wirował coraz mocniej, a ja traciłam świadomość. Mdlący, metaliczny posmak krwi był ostatnim, co poczułam.

***

Kiedy odzyskałam przytomność, pierwszym, co poczułam był niesamowity ból promieniujący od pleców i chłód podłogi, na której leżałam.

Spróbowałam wstać, ale z każdym ruchem zapierało mi dech w piersiach. Powoli doczołgałam się do ramy łóżka i podciągnęłam do pozycji siedzącej.

Żyłam, ale może właśnie to było moim przekleństwem.

Ściągnęłam kołdrę z łóżka i zawinęłam się w nią delikatnie. Kiedy pościel dotknęła moich pleców, syknęłam z bólu i spojrzałam przez okno na księżyc.

Sebastian nie przyszedł. Antoni miał racje. Byłam skazana na przebywanie w tym miejscu. Nie mogłam nawet się zabić, ponieważ oni by mi na to nie pozwolili. Byłam ich kartą przetargową.

Nagle usłyszałam szczęk zamka.
- Witaj siostro, dobrze spałaś? Nie było cię z nami dwa dni, już się zaczynałem martwić – uśmiechnął się. - Pokaż mi te rany, trzeba je obejrzeć. – Powiedział podchodząc bliżej, na co ja owinęłam się ciaśniej kołdrą. – Musisz mi je pokazać. Nie chcesz chyba, aby wdało się zakażenie – pogładził delikatnie dłonią po moim policzku.

Jego dotyk sprawił, ze zadrżałam.

- Patrz na mnie jak do ciebie mówię! - Ten głos odbił się bolesnym echem w mojej głowie. - Nienawidzę jak ktoś mnie ignoruje! Wtedy też mnie nie posłuchałaś! Mówiłem, że ktoś chowa się za domem i prosiłem cię, abyś wróciła do salonu! To w ciebie celował! W ciebie! Przez ciebie nie mogłem żyć normalnie - w jego oczach zebrały się łzy, a na twarzy odmalował się obłąkańczy uśmiech. – Wiesz jak umieranie boli? Wiesz, jak przerażające jest wiedzieć, że zaraz się umrze? Widzieć jak ktoś przysypuje cię ziemią, a ty nie możesz nic powiedzieć ani się ruszyć? Nie, nie wiesz!

Zrobił krok w tył i uderzył plecami o ścianę. Jego szczęka zadrżała. Jęknął boleśnie i zerwał z siebie bluzkę. Pokój wypełnił przeciągły, pełen bólu krzyk. Zaraz potem usłyszałam głośny odgłos pospiesznie otwieranych drzwi.
- Panie, musisz, wsiąść leki - powiedział chwytając go za ramiona Claude.
- Ratuj mnie, krwawię! Nie mogę oddychać. Wyjmij mnie stąd! - Jego wrzask był przerażający. Zatkałam uszy i zamknęłam oczy. Tym razem ujrzałam tylko ciemność.

Gdy Claude wyszedł, cała się trzęsłam. Nie rozumiałam, co się właśnie wydarzyło i próbowałam wyprzeć to z pamięci.

Wstałam ignorując ból i złapałam się krat okna. Szarpnęłam za nie, chcąc, aby wypadły z zawiasów, jednak one ani drgnęły.

Zamknęłam oczy, a kiedy ponownie je otworzyłam, ujrzałam twarz tak przeze mnie ukochaną, że miałam ochotę się rozpłakać.

- Umieram – powiedziałam z uśmiechem na ustach. – Dziękuje, że to ty po mnie przyszedłeś.

Szumiało mi w uszach i mogłam jedynie patrzeć jak usta mężczyzny poruszają się, chcąc mi coś przekazać. Wyciągnęłam w jego stronę ręce i dałam się porwać ciemności.

Demon z sąsiedztwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz