Od rana nie mogłam się na niczym skupić. Chciałam jak najszybciej spotkać się z babcią i Sebastianem, jednak mama zatrzymywała mnie w domu, aby pomagać w przygotowaniach do urodzin wujka.
Kiedy wyjęłam ciasto z piekarnika, zaczęłam się naprawdę denerwować uciekającym czasem. Jutro miał być decydujący dzień, a my nie mieliśmy jeszcze żadnego planu. Nie mogłam pozwolić na kolejne stracone godziny.
- Muszę iść. Naprawdę miałam być już dwie godziny temu u babci – oparłam się o blat kuchenny i westchnęłam w oczekiwaniu na odpowiedź mamy.
- Nie ma cię ponad dwa miesiące w domu i kiedy już wracasz to znowu wybywasz na całe dnie – odpowiedziała, nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
- To bardzo ważne. Niedługo wrócę – naciskałam, przegryzając nerwowo wargę.
Mama zdawała się nie słuchać co mówię i ani na chwilę nie oderwała się od lepienia rogalików z dżemem.
- Jesteś już dorosła, więc idź – odpowiedziała przyciszonym głosem.
Jej smutny wyraz twarzy sprawił, że poczułam bezsilność. Potarłam sobie skronie i stanęłam koło niej.
- Pomogę ci je wszystkie pozlepiać, jednak później od razu pójdę do babci – wymusiłam uśmiech na twarzy.
Zdało się, że oczy mamy przez chwilę błysnęły w wyrazie ulgi.
***
Szybko owinęłam się ciasno szalikiem i stanęłam przed drzwiami gotowa do wyjścia. Niezdarnie sprawdziłam czy wzięłam telefon i chwyciłam za klamkę. Nie minęła sekunda, a już leciałam do przodu, ponieważ ktoś w tym samym momencie pociągnął za drzwi od zewnątrz.
- O Ulu, idealnie, że cię widzę – wujek poklepał mnie po głowie i uśmiechnął się szeroko. Jego nos był w opatrunku, jednak sińce pod oczami zdążyły już zniknąć. – Jedziemy nad jezioro. Pakuj najpotrzebniejsze rzeczy i za około pół godziny wyjeżdżamy. No już, pośpiesz się – ponaglał mnie rękoma.
- Co? – Spytałam zdezorientowana. – Nie mogę, właśnie szłam do babci – pokazałam palcem w stronę mojego miejsca docelowego.
- Chcesz powiedzieć, że nie będziesz świętować moich urodzin? – Spojrzał na mnie z miną zbitego psa.
- Nie o to chodzi. Tak nagle nie mogę wyjechać. Mam plany.
- Ależ możesz, twoja matka już się zbiera, ty też szybko idź. Chcemy dotrzeć na miejsce przed zmrokiem.
- A tata?
Na twarzy mężczyzny odmalował się grymas zniecierpliwienia.
- Twój tata nie chce z nami jechać, więc zostanie tutaj – mówił, powoli wprowadzając mnie do środka.
- Nie jadę, umówiłam się dziś z Sebastianem na kolację – skłamałam przystając i patrząc prosto w zielone oczy wujka.
- Czyli nie świętujesz ze mną urodzin? – Znowu przybrał minę poszkodowanego.
- Naprawdę nie mogę jechać. Przepraszam.
- Ahh ta młodzież – podrapał się po głowie. – A może jednak? – Uśmiechnął się. – Będzie fajnie. Obok domku jest jezioro.
- Nie mogę.
- Rozumiem cię. Nie chce się ze starymi jechać. No to, chociaż wróć przed czternastą, żeby się z nami pożegnać – puścił do mnie oczko.
- No jak mogłabym tak was puścić – uśmiechnęłam się szeroko i wybiegłam z domu.
Zaczęłam iść szybkim krokiem. Było źle. Mój ojciec miał zostać sam w domu, a mama i wujek zamierzali wyjechać gdzieś daleko. W dzień przyjazdu Antoniego. To musiało mieć jakieś powiązanie. Lekki mrozek wpadał przez niezasuniętą kurtkę i oblewał zimnem moje ciało. Aby się ogrzać, przyspieszyłam bardziej. Chwilę później poczułam czyjąś rękę obejmującą mnie w talii, a drugą przyciśniętą do moich ust. Przed oczami pojawiały mi się mroczki, a nogi zrobiły się jak z waty. Straciłam kontrolę nad własnym ciałem i gdyby nie silna ręka obejmująca mnie w pasie, zapewne leżałabym już na ziemi.
CZYTASZ
Demon z sąsiedztwa
RomanceMałe miasteczko, normalne życie. Codzienność naszej bohaterki była jak każda inna, pomimo skrywanego wielkiego bólu po niewyjaśnionej stracie ukochanej osoby. Czy jedno spojrzenie za okno może obrócić życie w zupełnie innym kierunku? *jest to fanfik...