- Będziesz tu siedzieć dopóki nie przemyślisz tego, co powiedziałaś. Sama odkryjesz ile znaczysz dla ojca - powiedział uwalniając mnie z uścisku i pośpiesznie wyszedł, trzaskając drzwiami.
Kiedy zniknął oddychałam urywanymi wdechami.
Co sprawiło, że się tak zdenerwował? Co było tego przyczyną?
Chwilę później do mojego pokoju wszedł Claude z tacą, na której był chleb, jajecznica i szklanka z herbatą. Położył ją na podłodze i wyszedł. Poczułam się jak pies. Nie mogłam jednak się przed nim ugiąć. Dopóki mogłam, chciałam walczyć.
W mojej głowie ciągle krążyło pytanie, kiedy odnajdzie mnie Sebastian. Czy istniało ryzyko, że Antoni miał rację? Nie. Do tej pory wszystko kończyło się dobrze. Spadałam na cztery łapy i teraz też spadnę. Musiałam czekać.
***
Minął tydzień odkąd Antoni wyszedł z mojego pokoju. Claude codziennie przynosił mi tylko małe śniadanie w postaci jajecznicy, kromki chleba i szklanki wody lub herbaty. Chociaż zapierałam się całym ciałem i umysłem, aby nawet nie spojrzeć w tę stronę, głód zawsze wygrywał. Przez te siedem dni zrobiłam się widocznie chudsza. Mogłam bez problem objąć nadgarstki palcami i czułam się okropnie. Ciągle bolała mnie głowa i praktycznie cały dzień leżałam w łóżku, aby się ugrzać. Zastanawiałam się, do czego on dążył. Czy chciał złamać mnie psychicznie? Chciał abym stała się jego lalką, którą będzie mógł kierować?
Byłam przerażona tym jak długo się tutaj znajdowałam. Nocne koszmary utworzyły upiory, które nawiedzały mnie również w dzień. Nie mogłam zamykać oczu, ponieważ kiedy to robiłam, one się ukazywały.
Spróbowałam zejść z łóżka, ale nogi się pode mną ugięły i upadłam na twardą podłogę. Wiedziałam, że nie mogę się poddać. Gdybym to zrobiła, pogodziłabym się z tym, w jakim położeniu się znalazłam. Nie mogłam na to pozwolić. Nie po tym wszystkim.
Wstałam chwytając się łóżka i przeczekałam lekkie zawroty głowy, po czym ruszyłam powoli, lekko chwiejnym krokiem w stronę drzwi.
Robiłam to codziennie. Dzień w dzień podchodziłam do drzwi i łapałam za klamkę, prosząc, aby nie były zamknięte na klucz. Za każdym razem miałam coraz mniej nadziei, ale dopóki tliła się chodź mała jej iskierka, musiałam ją podtrzymać za wszelką cenę.
Spojrzałam na księżyc, który wdzierał się przez kraty w oknach i westchnęłam z nadzieją. Powoli położyłam palce na zimnym metalu i lekko, odwlekając tę chwilę, pociągnęłam za klamkę. W jednej sekundzie z moich oczu uleciały łzy – łzy, których już tak dawno nie widziałam.
Drzwi puściły a do pokoju wpadła mała smuga światła.
Otarłam mokre policzki wierzchem dłoni i zaczęłam działać. Przez te wszystkie dni wyobrażałam sobie tę chwilę. Żyłam myślą o niej. Nie mogłam, więc teraz jej zmarnować.
Powoli wzięłam kilka wdechów, aby uspokoić myśli i odzyskać ostrość widzenia. Stanęłam w bezruchu i nasłuchiwałam kroków. Kiedy zdawało się, że korytarz jest pusty przypomniałam sobie plan. Musiałam znaleźć tylko telefon, jeśli mi się uda, istnieje szansa, że zostanę odnaleziona. Zwinnie wyszłam, zamykając powoli pokój dla niepoznaki i ruszyłam blisko ściany jak najszybciej i jak najciszej mogłam. Walczyłam z zawrotami głowy i ciemnością, która otaczała mnie, pragnąc zamknąć mnie w swoich sidłach. Powili zaglądałam do pokoi na piętrze i uporczywie szukałam telefonu. Musiał tu być. Musiał. Pokój, w którym widziałam teczki wyposażony był w telefon. Musiałam tylko go znaleźć. Desperacko chodziłam i szukałam błagając, aby Claude nie znalazł mnie przed tym, aż wykonam mój plan. Nagle zamarłam. Pokój biurowy był na parterze. Podeszłam do schodów i spojrzałam na ciemność, która wręcz szeptała do mnie. W dole paliła się jedynie mała żaróweczka tworząc atmosferę rodem z horroru. Przełknęłam ślinę i zwalczyłam chęć zamknięcia oczu. Powoli stąpałam po schodkach, rozglądając się przy tym dokoła. Gdy stanęłam na ostatnim, szybko skręciłam w lewo i pobiegłam przez korytarz, rozpoznając jego wystrój. Wreszcie zobaczyłam mój cel. Złapałam za klamkę i przecisnęłam się do środka. Wewnątrz nie paliło się żadne światło, lecz ja wiedziałam, że na biurku przede mną znajduje się telefon. Gdy trafił on w moje ręce, odetchnęłam z cichym jękiem ulgi. Drżącymi palcami wystukałam numer do Sebastiana.
- Wybrany numer jest niedostępny – powiedział głos w słuchawce.
Na mojej twarzy powoli zanikał uśmiech i zmieniał się w desperackie przerażenie.
- Może coś pomyliłam. Tak, pomyliłam jedną cyferkę – mówiłam pół szeptem uspokajając samą siebie.
- Wybrany numer jest niedostępny – powtórzył kobiecy głos.
- Nie, nie, nie, nie, nie, nie – powtarzałam jak w amoku wybierając cały czas numerki.
W końcu usłyszałam upragniony dźwięk łączenia, mój puls natychmiast przyśpieszył. Oddychałam nierównomierne, osuwając się po krawędzi biurka.
Wydałam z siebie zduszony jęk, kiedy w słuchawce odezwała się poczta głosowa.
- Błagam – wyszeptałam. – Tylko ten jeden raz – przełknęłam głośno ślinę i wykręciłam numer ponownie. Nagle dźwięk łączenia ucichł i nastała nieprzyjemna cisza.
Przyłożyłam telefon bliżej ucha i wydobyłam z siebie drżący wydech.
- Ula? – Po drugiej stronie odezwał się mi tak znajomy głos, tak kojący i tak upragniony. Nie mogłam powstrzymać łez, które teraz spływały po moich policzkach. – Ula to ty? Odezwij się!
- Tak, proszę, odnajdźcie mni—
Upuściłam słuchawkę i uderzyłam głową o podłogę.
- Suka! – Krzyknął Claude zaciskając rękę na moim gardle coraz mocniej. Podniósł słuchawkę i rzucił nią o ścianę, rozwalając tym cały telefon na części.
- Mówiłem mu, aby od razu cię ubił, jak psa! – Wycedził przez zęby.
- Co tu się dzieje? – Zapytał głos zza moich pleców.
- Zadzwoniła do nich – odpowiedział Claude, spoglądając na mężczyznę, który pojawił się w drzwiach.
- Jak to się stało! – Krzyknął i łypnął na mnie machinalnie. – Oh, mówiłem ci już, że sobie inaczej pogadamy jak będziesz tak postępować, pamiętasz? –Stanął przede mną i spojrzał na mnie z góry - Puść ją Claude! – Demon rozluźnił uścisk, a ja wzięłam głęboki oddech, zaczęłam kaszleć, masując sobie grało. – Zanieś ją do pokoju czterdzieści pięć – wypowiedział te słowa powoli, jakby chciał zaakcentować każdą sylabę.
- Tak jest – odpowiedział i przerzucił mnie półprzytomną przez ramię, kierując się do drzwi.
CZYTASZ
Demon z sąsiedztwa
RomanceMałe miasteczko, normalne życie. Codzienność naszej bohaterki była jak każda inna, pomimo skrywanego wielkiego bólu po niewyjaśnionej stracie ukochanej osoby. Czy jedno spojrzenie za okno może obrócić życie w zupełnie innym kierunku? *jest to fanfik...