-9-

319 39 5
                                    

Zachłystnęłam się powietrzem, a z mojego gardła wyrwał się krótki krzyk.

- Ciszej, jesteśmy w szpitalu – powiedział niespodziewany gość przykładając sobie palec do ust.

Stałam nieruchomo wlepiając oczy w Sebastiana.

- Co ty tu robisz? – Zapytałam łamanym głosem, jednocześnie robiąc krok w tył.

Mężczyzna przymknął okno i spojrzał się na drzwi.

- Jak tu wszedłeś? To trzecie piętro – dodałam, podążając za wzrokiem mężczyzny.

Pielęgniarki. Mogły usłyszeć mój krzyk.

- Wejdź pod łóżko – rozkazałam nadal oszołomiona. Widząc zdezorientowaną minę Sebastiana dodałam – No już!

Niechcący strąciłam ręką szklankę na podłogę, która z głośnym trzaskiem rozbiła się na jasnych płytkach.

- Coś się stało? – Do sali pospiesznie weszła pielęgniarka.

- Nie, niechcący zrzuciłam szklankę – przełknęłam głośno ślinę.

Kobieta spojrzała na mnie a następnie na okno.

- Nie otwieraj tak szeroko okna na noc – podeszła i przymknęła okno. – Noce robią się zimne – lekko się uśmiechnęła. – Pójdę po panią sprzątającą, zajmie się szklanką – odwróciła się, jednak nagle znowu spojrzała na mnie. – Na pewno wszystko dobrze?

- Tak, przepraszam za kłopot – zdobyłam się na uśmiech.

Pielęgniarka tylko pokiwała głową i wyszła z sali.

Ciężko opadłam na łóżko i spojrzałam w sufit.

Uklękłam na podłodze, uważając przy tym, aby się nie skaleczyć i spojrzałam na mężczyznę.

- Dobry pomysł z tą szklanką - wypalił Sebastian z lekkim uśmiechem nieskutecznie kryjącym odrazę spowodowaną leżeniem w warstwie kurzu.

- Wszystko mi zaraz wytłumaczysz.

- To tutaj się coś zbiło? - Zapytała pani sprzątająca, nagle pojawiając się w drzwiach.

- Tak, niechcący ją potrąciłam i spadła - dodałam zmieszana wskazując na podłogę.

- Dlatego mówimy, aby nie stawiać kubków na blacie. W stoliku masz specjalne miejsce na szklanki. Zawsze jest to samo - syczała sprzątaczka.

- Jeszcze raz bardzo przepraszam – odsunęłam się od łóżka, uciekając przed miotłą.

- Lepiej nie chodź tu teraz boso, bo nie dam sobie ręki uciąć, że gdzieś jeszcze nie ma jakiś odłamków.

- Dobrze, dziękuję.

Kobieta wyszła, a ja zamknęłam za nią drzwi. Po chwili oparłam się o ścianę i powoli wypuściłam powietrze z płuc.

- A teraz z łaski swojej opowiedz mi, jakim cudem udało ci się tu wejść - odparłam z grobową miną.

Sebastian z odrazą otrzepał się z kurzu. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie granatowy dres. Pierwszy raz widziałam go w takim wydaniu.

- Widzę, że zmieniłeś styl – spojrzałam beznamiętnie na mężczyznę.

- Nie założyłem go z własnej woli – skrzywił się. - Podobno chciałaś się ze mną spotkać.

- Tak, ale nie spodziewałam się, że wejdziesz oknem – dodałam z ironicznym uśmiechem. – Babcia wie, że tutaj jesteś?

Demon z sąsiedztwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz