Rozdział 5

5.6K 260 85
                                    

Obudził mnie żałośnie bolesny ból głowy, za który pragnęłam wytłuc połowę populacji tego świata. Miałam tak zły humor z samego rana, że lepiej było dla innych, by nawet nie podchodzili. Irytowałam się samym faktem, że ktoś głośniej oddychał. Albo mlaskał jak Leo podczas przeżuwania moich ciągutek. Kurwa jego mać nienawidziłam kaca. Pieprzone kolorowe drinki i skręt od Consentino. Nie wiedziałam nawet jak dotarłam do domu! Bolało mnie to. Szalenie.

— Cześć! — pisnęła mi do ucha Wendy, gdy zmaterializowała się obok mnie.

Z wszystkich wolnych rzędów musiała wybrać akurat mój i o zgrozo, przecież ją zapraszałam. Jak głupia byłam? JAK?!

— Halo, Vedia, żyjesz dziewczyno? Jesteś blada jak śmierć — stwierdziła.

Jej głos był zmartwiony, oczy przerażone a usta wydęte. Czy ona się mną przejmowała? Woah, szalona. Uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam i pokazałam dwa kciuki w górę. Cóż, nie miałam ochoty nawet otwierać ust. Bolało mnie wszystko. A najbardziej życie i było to okrutne. Paskudne, złe, wredne i w ogóle.

— Jak minął ci wczorajszy wieczór?

— Piłam kolorowe drinki i paliłam skręta nad oceanem, żyć nie umierać a teraz mam kaca mordercę.

Zamknęłam oczy. Położyłam głowę na ławce i zawyłam niczym konające zwierzę. Chciałam spać. Spać, spać i jeszcze raz spać. Wykład o siódmej trzydzieści to jebana abstrakcja! Ile ja spałam? Godzinę? Kurwa mać. To wszystko wina Zachariaha. Definitywnie i bezapelacyjnie.

— Kto normalny pije w środku tygodnia? — parsknęła śmiechem.

— Ja i zawsze żałuję — zawyłam.

— A przynajmniej piłaś z jakimś przystojniakiem?

Zachichotała.

Co miałam jej powiedzieć? Że piłam z gościem, który najprawdopodobniej jest psycholem? Który siedział za kratami i ma szemrane interesy? O nie, nie. Ja podziękuję za plotki na swój temat, które później dolecą do Leo. Pieprzę to.

— Tak, ale to kumpel. Przystojny, nie powiem.

— Tylko kumpel?

Szturchnęła mnie.

— Nie znam go nawet dwóch tygodni. Gadałam z nim może z trzy razy — parsknęłam śmiechem. — To trochę popieprzony typek.

— Czemu popieprzony?

— Miał na pieńku z prawem i podobno nie gada prawie z nikim — westchnęłam. — Ale to jest dziwne i nie do uwierzenia, bo ze mną gada. Nawet się całowaliśmy i w ogóle. — Zmarszczyłam nos. — Ale może chciał mnie tylko przelecieć?

— Nie, myślę, że jak mówią, że jest cichy i z nikim nie gada, a do ciebie się odzywa to jest coś na rzeczy. Znam takiego typka — westchnęła. — Jest cholernie trudny i naprawdę nie rozmawia z byle kim.

— Nie wiem, mam wrażenie, że wcale nie jest taki straszny, ale z drugiej strony bije od niego coś takiego, co stawia włoski na dęba. Jest niebezpieczny, czuć to od niego na kilometr a ja jestem kretynką, bo drugi raz wpakowałam się w znajomość, która sprowadzi mnie do parteru. Wszyscy mnie ostrzegają i mówią, że mam się trzymać od niego z daleka. A ja nie mogę. — Zacisnęłam powieki. — Wiem, że powinnam, ale naprawdę nie umiem.

— Lubisz niegrzecznych chłopców — roześmiała się. — Przecież to nic złego.

— To jest coś złego, byłam w związku, który zrujnował mnie tak, że ledwo się podniosłam. A ci niegrzeczni chłopcy to wcale nic dobrego. Oni sprowadzają na dno a ja nie chcę tam wracać.

A D D I C T I O NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz