Rozdział 26

5.3K 263 254
                                    

Hotel Blue Lagoon, pokój z prywatną laguną, rozbawiony moim podejściem Zachariah Consentino i widok, który mieliśmy dzięki przeszklonym ścianom... doprowadził mnie do palpitacji. Stałam chłonąc piękno znajdujące się przede mną i nie mogłam się nasycić. To, co rozciągało się przed moją twarzą było bajeczne i wręcz nieprawdopodobne. Było nieziemsko po prostu. Pora zimowa dodawała temu miejscu klimatu, który i tak był niczym ze snów.

Zachariah stanął obok mnie patrząc beznamiętnie w wodę, którą mieliśmy jedynie dla siebie i uśmiechał się kącikiem. Był spokojny od kilku minut, mimo że na początku wręcz kipiał ze śmiechu na moją reakcję. Ale przecież mógł się spodziewać, że zdjęcia w internecie nie będą oddawały magii tego miejsca i jak je zobaczę na żywo to aż mnie rozniesie! Każdego by rozniosło do cholery jasnej. Consentino był jakiś nieczuły na piękno chyba. Zwróciłam twarz w jego stronę i ignorując na moment piękno za oknem, skupiłam się na pięknie stojącym obok mnie. Miał roztrzepane na wszystkie strony świata włosy, które tworzyły pewnego rodzaju hełm na czubku jego głowy przez fakt, że boki miał kompletnie wygolone. Zarost przycięty jak na moje oko zbyt starannie, bo nie zauważyłam, żeby przywiązywał do tego wagę wcześniej, standardowe kolczyki w uszach i kolczyk w nosie, który mu podarowałam. Rzęsy jak zawsze wywinięte, niczym doklejone, tworzące nad jego ślepiami parasole, a usta lekko wydęte. Wystające jabłko Adama i delikatnie odznaczające się żyły na jego szyi, pokrytej tuszem. Na ramionach miał koszulkę z długim rękawem w kolorze bieli, co było do niego niepodobne. Nie zwróciłam na to uwagi wcześniej, bo miał na sobie jeszcze bluzę. Na nogach dresy z obniżonym krokiem, bo tak było mu najwygodniej. Cóż, wyglądał nietypowo w tej bieli, jednak w dalszym ciągu jego twarz grała główne skrzypce. Był szalenie przystojnym kawałkiem mięsa. A jak spojrzał na mnie, unosząc brew, tak musiałam się uśmiechnąć. Tak szczerze, z wdzięcznością. Bo ku zaskoczeniu całego świata, Vedia Parker była wdzięczna.

— Jest jakiś konkretny powód twojej intensywnej obserwacji całej mojej osoby? — mruknął.

— Od pierwszej chwili, jak cię zobaczyłam nie mogę przestać zachwycać się twoimi rzęsami — oznajmiłam. — Ale przyglądam się, bo nie widziałam cię nigdy wcześniej w białym kolorze, zawsze jesteś ubrany na ciemno. Dodatkowo jesteś jakiś bardziej ogarnięty z wyglądu, w sensie taki... zadbany? — Skrzywiłam się. — Nie żebyś ogółem nie był zadbany, ale po prostu teraz jesteś bardziej. Idealnie obcięty, idealnie ogolony, wiesz, zwykle jesteś roztrzepany i nawet brwi masz rozczochrane.

— Czasem mam ochotę wyglądać jak grecki posąg, idealnie — zakpił. — W końcu nie zawsze musisz pokazywać na zewnątrz to, co masz wewnątrz. Czasem można grać i być kim się chce. Tutaj jestem tym, kim chcę. Jestem Zachariahem, któremu zależy.

Zależy?

Na wyglądzie?

— Na tym, żeby czuć się dobrze. Jak mam równo przycięty zarost, czuję się dobrze. Czy nie tak powinienem się czuć?

— W uczuciach nie ma czegoś takiego jak powinienem — uniosłam brew. — Nie możesz wybrać uczuć, one pojawiają się bezwarunkowo, nie masz na nie wpływu.

— Tutaj mam. Tutaj jestem tym, kim chcę.

— Czyli kim?

— Zadufanym w sobie dupkiem, który uważa się za zajebistego faceta — podsumował. — Mam dosłownie wszystko. Wygląd, charakter, pieniądze i ładną dziewczynę. Czy można chcieć czegoś więcej?

— Można chcieć szczerych uczuć, stabilizacji i rodziny. Załatw nam dziecko i będziesz miał dosłownie wszystko — uśmiechnęłam się głupio.

A D D I C T I O NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz