Rozdział 34

5.4K 373 139
                                    

Dwa dni odpoczynku po ciężkich, bardzo chujowych doświadczeniach, okazały się wystarczające bym znów miała siłę i determinację na życie z Zachariahem. Od chwili, gdy poprosił mnie o rękę, coś się w nim zmieniło. Zaskakujące, że mężczyzna taki jak ten chory pojebaniec potrzebował mnie stracić, by docenić jak ważna dla niego jestem. Jak bardzo mu po prostu zależy. Podobało mi się to, jak prosił o moją miłość. Podobało mi się nawet to, że w panice poprosił mnie o rękę, to było z jednej strony najsłodszą rzeczą na świecie, a z drugiej trochę przerażające. Nie przestałam go przecież nagle kochać, a po prostu miałam zamiar dać mu zatęsknić. Gdybym wiedziała, ze obojętność wpłynie na niego tak drastycznie, zastosowałabym ją wcześniej. Niech teraz on się pomęczy o moje potrzeby. Ja dla niego już za dużo razy upadłam.

Leżałam w swoim osobistym łóżku z Hektorem na brzuchu i głaskałam go, słuchając jak piszczy. Miał jakiś słaby punkt chyba, bo wydawał te śmieszne dźwięki tylko jak łaskotałam go po brzuszku. Generalnie bardzo się zaprzyjaźniliśmy, polubiłam jak śpi obok mnie i łapie mojego palca w swoje małe łapki. Przypominał z tym dziecko. Albo miałam już jakieś dziecięce spaczenie przez ciążę, nie wiem.

— Veds! — wrzasnął Roy, wparowując znienacka do mojego pokoju. — Zachariah powiedział, że mam cię zabrać do Addiction na osiemnastą.

Było po siedemnastej, ja w piżamie z wydrą na brzuchu. Cała uwalona bitą śmietaną. Żeby się czasem nie zdziwił, że przyjdę.

— Nie jestem w wersji wyjściowej i nie chce mi się nigdzie iść. Po co on w ogóle tam poszedł dzisiaj? — mruknęłam.

— Bo nadal tam pracuje? — parsknął śmiechem. — Już zmartwychwstał, a Aaron nie zamknął baru nawet po twojej kuflowej rozpierdusze. Nadal pracują.

— A po co mam jechać tam na osiemnastą? I tak nie piję.

— Ogarnij się po prostu i zrób to dla niego. Powiedział, że musisz przyjść choćbyś miała wydrapać mu oczy później. Swoją drogą to zaskakujące jak wpłynęło na niego twoje porwanie. Jestem w szoku.

Wszedł głębiej do pokoju i usiadł na łóżku obok mnie. Zaczął głaskać Hektora, a ja czekałam na dalszy rozwój jego wypowiedzi, bo wiedziałam, że to jeszcze nie koniec jego gadania. Niby nie miałam czasu, a i tak miał zamiar zatrzymać mnie w łóżku. No debil.

— Myślę, że mimo wszystko, on bardzo cię kocha — rozpoczął. — Jest zagubiony, ledwo może się połapać w miłości do ciebie i dziecko najprawdopodobniej zburzyło doszczętnie jego ledwo stojący fundament. Ale mówił, że nie może stracić tego dziecka i ciebie. Więc jeśli dasz mu się oswoić i poprowadzisz go za rękę, to naprawdę wam się uda.

— Jaka była Naomi?

Wiedziałam, ze nie powinnam o nią pytać... ale to było silniejsze ode mnie i śmiało mogłam zrzucić to na dziecko. To ono chciało wiedzieć czegoś więcej o swoim ojcu i partnerkach, które miał przed mamusią. Więc wcale nie robiłam nic złego, chciałam tylko ulżyć ciekawości mojej małej dzidzi.

— Była dość słodką dziewczyną szczerze mówiąc — skrzywił się. — Zakochali się w sobie po długim czasie znajomości, przeżyli burzliwe momenty i zaczęło się ćpanie po którym kompletnie jej odjebało. Wiesz, Zachariah zachowuje się naprawdę dobrze w porównaniu do niej. Ona go ściągnęła na dno chwilę po tym, jak pomogła mu wstać. To było chujowe, bo upadł jeszcze niżej.

— A w porównaniu do mnie? Lubiłeś ją bardziej niż mnie? — dociekałam.

W zasadzie gówno mnie to obchodziło, ale skoro już zaczął mówić... To czemu nie skorzystać?!

A D D I C T I O NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz