Rozdział 21

4.1K 298 38
                                    

Obudził mnie nagły ruch na łóżku, przez który gwałtownie się podniosłam. Zanim zorientowałam się co jest grane, Consentino już zamknął się w łazience i... cholera. Skutki przyjmowania narkotyków bywały niejednokrotnie boleśnie chujowe. Położyłam się z powrotem na wygrzanej poduszce i zamknęłam oczy, bo takie nagłe obudzenie przyprawiło mnie o lekkie zawroty głowy. Słyszałam dźwięki dochodzące z łazienki i zapierałam się by nie wstać i mu pomóc, bo wiedziałam, że może się na mnie wkurwić. Lepiej żeby poradził sobie sam z takim nieprzyjemnym obrotem spraw. Cholera go też wiedziała czy miał zamiar zachowywać się względem mnie normalnie, czy znów być obrażonym na cały świat, a przede wszystkim na mnie. W końcu spał wtulony w moje ciało całą noc i ani razu się nie poruszył. A ja nie ograniczałam się w kontakcie i póki nie spałam, cały czas go dotykałam. Głaskałam po policzku, po ramieniu, drapałam po głowie i uśmiechałam się jak idiotka, gdy czułam, że jego wargi formują się w pozytywny grymas. Przepadłam tak beznadziejnie, że naprawdę, żałość.

Kilka minut później Consentino spuścił wodę a następnie zaczął przeklinać na wszystko i wszystkich. Następnie najprawdopodobniej mył zęby i twarz, a jeszcze później uderzył w szafkę, bo po uderzeniu coś spadło. Między innymi coś szklanego, co jeszcze bardziej go rozwścieczyło.

Wyszedł z łazienki z ręką ściskającą nasadę nosa, a ja podniosłam się na łokciach i wbiłam w niego rozespane spojrzenie. Wyglądał jak siedem seksownych nieszczęść. Vedia, kurwa, spokój.

— Wszystko w porządku? — zapytałam ostrożnie, gdy skupił swój zdruzgotany wzrok na mnie.

— Nie — fuknął. — I chujowa z ciebie przyjaciółka. Gdybym miał długie włosy to bym je zarzygał. Powinnaś mi je trzymać.

Przygryzłam wargę żeby nie parsknąć śmiechem i podniosłam się do siadu, a następnie wstałam. Skoro już się obudziłam, to musiałam skorzystać z toalety. Podeszłam do Consentino powoli, a on ze zrezygnowaniem opuścił ręce wzdłuż ciała. Wyglądał naprawdę tragicznie.

— Na szczęście masz krótkie — skomentowałam. — A poza tym znając ciebie, wkurwiłbyś się, że się wpieprzam.

— To prawda — przyznał, uśmiechając się lekko.

— Widzisz? Nie doceniasz mnie dupku. Idę do łazienki, a ty wracaj do łóżka, bo jest jeszcze wcześnie. Przyniosę ci wody.

— Sam sobie przyniosę — mruknął.

I odwrócił się a następnie odmaszerował. Nie wydawał się być zły z racji mojego towarzystwa, więc uznałam że nie ma tragedii. Skierowałam się do łazienki i załatwiłam swoje potrzeby, oraz umyłam zęby, bo skoro Consentino miał świeży oddech, mi też wypadało taki mieć. Kto wie, może akurat będzie miał ochotę na całowanie? Ja miałam. Nie żeby coś.

Po wszystkim ogarnęłam kosmetyki które zrzucił z szafki i znalezioną pod umywalką zmiotką ogarnęłam rozbitą popielniczkę. Zachariah miał w łazience dosłownie wszystko.

Wyszłam z toalety chwilę później i zastałam obraz nędzy i rozpaczy na łóżku. Brązowooki, zmasakrowany przez koks mężczyzna siedział na skraju materaca z twarzą schowaną w dłoniach i głęboko oddychał. Szklanka z wodą stała na szafce nocnej obok niego.

— Żyjesz? — rzuciłam ostrożnie i podeszłam.

Stanęłam centralnie przed nim i delikatnie złapałam go za ręce, które odsunęłam od jego twarzy i umieściłam na jego udach, a następnie sama ujęłam jego twarz i uniosłam w górę żeby na mnie spojrzał. Miał przekrwione oraz mocno podkrążone oczy.

— Ćpanie ci nie służy — skomentowałam. — Masz prawie fioletowe wory pod oczami.

— Nie spotkałem jeszcze osoby, na którą ćpanie wpływałoby leczniczo, nie żeby coś — zakpił. — Połóż się, jest pierdolona siódma rano. Muszę się jakoś magicznie zregenerować, bo nie pojadę do matki wyglądając jak zombie.

A D D I C T I O NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz