Byłem spięty jak cholera, gdy Maverick wraz z Wendy usilnie próbowali doprowadzić mój wygląd do porządku. Siostra zajmowała się moimi sterczącymi na wszystkie strony włosami, chcąc stworzyć z nich coś bardziej statycznego, a brat zapinał mi koszulę. Mógłbym zrobić to sam, ale dłonie drżały mi o wiele bardziej niż zazwyczaj, przez co już dwie koszule rozszarpałem z frustracji. Na szczęście w domu Antonia, garderoba była tak ogromna, że jedną ze ścian zajmowały same pierdolone koszule. Byłem nawet trochę wdzięczny za takie zrządzenie losu.
Gdy wszystkie guziki mojej koszuli były zapięte, Mave wyprostował się i zrobił krok w tył, by na mnie spojrzeć. Wyglądał na rozbawionego gdy jego oczy spoczęły na moich drżących rękach. To nie było kurwa wcale śmieszne.
— Krawat? — zapytał.
— Nie, cholera przecież on nie lubi takich pierdół — prychnęła w odpowiedzi moja siostra, przeczesując po raz kolejny kosmyki moich włosów. — Zachariah ożeni się z Vedią ubrany tak, jak do niego pasuje. A takie sztywne dodatki w ogóle się nie nadają.
Maverick nie skomentował, jedynie poddańczo uniósł dłonie, bo wiedział, że nie ma co dyskutować. Wendy postawiła sobie za cel przygotować mnie do ślubu i nawet mnie nie pozwoliła się wtrącać. Czułem się jak pieprzona laleczka, którą ktoś przestawiał tam, gdzie mu się podobało. Wkurwiające to było, ale nie chciałem się czepiać. Nie dzisiaj. Nie w tej chwili, ważnej dla mnie jak cholera.
— No dobrze, Zee — mruknęła. — Twoje włosy wyglądają zajebiście, lekko się poskręcały i wyglądają niechlujnie i jednocześnie świetnie. Pokaż no się tutaj.
Odwróciłem się do niej powoli, wręcz ociężale, bo wszystkie czynności sprawiały mi trudność. Byłem spowolniony i trochę otępiały przez leki, ale ogarniałem rzeczywistość a to było najważniejsze. Czułem się spokojny i opanowany w środku, mimo że na zewnątrz tak nie wyglądałem. Chciałem już iść do Vedii i przytulić się do jej ruchomego brzucha. Odprężało mnie to, i dawało nadzieję na normalność, której z całego serca pragnąłem. Chciałem już usiąść na plaży i gapić się w ocean tak długo, aż Vedia zaczęłaby marudzić, ze jest jej zimno i chce spać. Chciałem żeby była przy mnie.
— Rozepnę ci dwa guziki — ponownie odezwała się Wendy, wyrywając mnie z zamyślenia. — Jesteś strasznie otępiały.
— Chcę już być po tym ślubie i patrzeć jak moje dziecko uderza rączkami w brzuch mojej żony — oznajmiłem.
— Ty się lepiej módl żeby sprzed nosa ci nie zwiała — prychnęła, rozpinając guziki. — Jak się jej pokażesz z taką kwaśną miną to bankowo zwieje. Wyglądasz jakbyś zjadł coś śmierdzącego.
Mieliłem w gębie całą swoją gównianą duszę, to nie dziwne, że byłem zdegustowany. Nadal nie wierzyłem w to, że zaledwie kilkanaście minut dzieliło mnie od założenia rodziny. Od odcięcia się od całego tego otaczającego mnie gówna. Byłem bliski celu, nawet bardzo bliski. Nic nie mogło się spierdolić, prawda? Zasłużyłem na ten moment, w którym przed pastorem uszczęśliwię Vedię i nałożę jej tę wyczekiwaną obrączkę. Była w nocy tak podekscytowana tymi pierścionkami jakby co najmniej przybyły do nas z Marsa. A kupiłem je w sklepie jubilerskim niedaleko centrum Miami. Nie miały żadnych nadzwyczajnych właściwości poza prostą symboliką przynależności.
— Jestem po prostu zestresowany — powiedziałem. — Rodzice Vedii dalej są niczego nie świadomi i dodatkowo kazała im przyjechać dzisiaj bo tak. To nie jest standardowe dowiadywanie się o ślubie własnej córki i o tym, że jest w ciąży. W siódmym miesiącu, kurwa.
— To będzie epickie Zee, najważniejsze, że będziecie razem i będziesz miał spokój. Antonio jest naprawdę w porządku z tego, co zauważyłam. Może być fajnie.
CZYTASZ
A D D I C T I O N
Fanfiction„Uzależnienie może mieć różne oblicza, ale zwykle sprowadza się to do tego samego - próby odwrócenia naszej uwagi od emocji, które próbują szturmem dojść do naszej świadomości. Emocje chcą być wyrażone, zrozumiane, zaakceptowane. Dlatego im bardziej...