Rozdział 8

5.7K 251 74
                                    

Telefon, który bezczelnie zerwał mnie ze snu należał niestety do mnie. Wyciągnęłam rękę, by zgarnąć go z miejsca, z którego darł mordę i bez patrzenia na wyświetlacz, odebrałam.

— Słucham — mruknęłam ospale.

Gdzie ty, do chuja, jesteś? Dlaczego nie odbierałaś? Dlaczego do cholery mnie okłamujesz Vedia!?

Ja pierdole, nie wrzeszcz na mnie z samego rana Leo! Mówiłam, że jestem z Zoe — fuknęłam. — Śpię jeszcze.

Jesteś u Consentino — stwierdził z pełnym przekonaniem, a ja otworzyłam gwałtownie oczy.

Obróciłam głowę, ale wspomnianego mężczyzny obok mnie nie było. Była tylko poduszka na której spał i jego mocny zapach. I mój, ale to szczegół.

— Skąd taki pomysł? — udałam zaskoczoną.

Aktorstwo pierwsza klasa.

Nie rozłączyłaś się wczoraj i słyszałem jak do ciebie mówi — warknął. ­— Obiecałaś, że nie będziesz pakować się w kłopoty po raz kolejny Vedia, przysięgałaś mi to! I złamałaś obietnicę!

To dość mocne oskarżenia w chwili, gdy jestem, kurwa, niewinna! — podniosłam głos. — Nie wiem co, gdzie, jak i z kim robi ten degenerat więc daj mi święty spokój i przestań robić za moją matkę! Poznałam wczoraj u Zoe chłopaka i nie mam zamiaru się spowiadać. A Consentino mam w głębokim poważaniu. I do chuja nie wiem gdzie on jest i co robi! Nara! — wrzasnęłam na odchodnym.

Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na podłogę. Negatywne emocje buzowały we mnie jak jakaś pieprzona mantra i za cholerę nie wiedziałam co robić. Przecież nie będę się zwierzać Zachowi, tak?! To by było żałosne i głupie. Ale z drugiej strony mogłabym... nie. Nie mogłabym, za dużo seksu mi szkodziło. Stop kurwa mać. Stop.

Podniosłam się z materaca ignorując dzwoniący po raz kolejny telefon i skierowałam się do wyjścia. A po opuszczeniu pokoju od razu weszłam do łazienki. Zastałam w niej nagiego Zachariaha, który zerował swój zarost nad górną wargą. Resztę najprawdopodobniej zgolił wcześniej. Moje oczy zeskanowały go od czubka głowy po palce u stóp i niestety, ale poczułam to ciepło, którego czuć mi zabroniono. W samym centrum swojego brzucha. Och kurwa niedobrze.

— To już ten etap znajomości gdzie wspólnie sikamy? — zapytał z kpiącym uśmieszkiem.

Zakończył ogołacanie swojej twarzy i odłożył maszynkę, by nałożyć na twarz balsam. Gapiłam się i byłam tego świadoma. To wszystko działo się za szybko! Albo byłam spragniona bliskości. Jedno z dwóch.

— Tak — westchnęłam. — Jestem wkurwiona.

— Widzę.

Przewróciłam oczami. Fajnie, że widział. Zajebiście wręcz, ale wolałabym żeby mnie pocieszył niż uświadamiał w tym, że nie jest ślepy. Debil.

— Usiądź na pralce — rzucił.

I nawet na mnie nie spojrzał. To miała być prowokacja czy chciał żebym się zdenerwowała? Bo nie rozumiałam. Ale nie wszystko w sumie trzeba rozumieć, więc usiadłam na tej pralce. Gołym tyłkiem przez co cicho jęknęłam, bo była włączona.

— Po co?

— Żeby wytrzepać twój tyłek — parsknął.

Przeciągnął się prężąc swoje lekko zarysowane mięśnie i odetchnął, ostatni raz patrząc w lustro. Wyglądał na wypoczętego, ale jednocześnie zmęczonego. Tylko czym? Życiem?

A D D I C T I O NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz