Rozdział 38

4K 384 42
                                    

Szpital opuściłam tydzień później, gdy mój szanowny ginekolog wydał mi na to zgodę. Czułam się dobrze, ociężała i gruba jak beczka, ale nadal po prostu dobrze. Nawet stopy nie były już tak irytująco opuchnięte!

Zachariah towarzyszył mi każdego dnia i każdej nocy, cierpiąc na ból karku przez gównianą pozycję snu, ale nie narzekał. Był tak zagubiony i przerażony nową rzeczywistością, w której się znalazł, że nie dawał za wygraną pielęgniarce, lekarzowi i ochronie. Wyrzucali go codziennie i codziennie wracał dziesięć minut później, wręcz zabijając pilnującego moich drzwi pielęgniarza. Śmiałam się z tego jak najęta gdy już w końcu siedział obok mnie, przytulając nos do mojej szyi. Był boleśnie czuły i lepiący. Nawet nie chciał drugiego łóżka do mojego pokoju, żeby godnie się wyspać! Tylko wczepiał się we mnie jakbym była jego ostatnią deską ratunku.

Przeszłam przez próg mieszkania, w którym słychać było głośną muzykę i mocniej zacisnęłam palce na dłoni Consentino, którą trzymał moją, gładząc kostki. Był milczący i przygnębiający, ale przynajmniej cały i fizycznie zdrowy. Psychicznie średnio, ale był na lekach, które jeszcze dodatkowo go otumaniały. Nie wtrącałam się w to póki nie robił sobie krzywdy.

— Leonardzie Brown stul to głośne kurestwo bo moja córka śpi! — wrzasnęłam niespodziewanie, stając w progu salonu.

Nawet Zachariah się wzdrygnął na dźwięk mojego głosu. Po chwili jednak cicho parsknął śmiechem. A Leo zerwał się z sofy niczym tornado i wyrwał wtyczkę z prądu. Był standardowo w samych gaciach, które opinały jego krocze. Maverick leżał na fotelu w pełnym ubraniu, a na ziemi popijając herbatę siedział Isaac. Powiedzieć, że byłam zaskoczona, to lekkie niedopowiedzenie. Och, no i oczywiście Hektor w baseniku dla dzieci, standardowo w centrum uwagi.

— VEDIA! — wrzasnął w końcu, gapiący się na mnie jak na ducha, Leo. — KURWA MAĆ!

Rzucił się na mnie z mocnym, miażdżącym uściskiem, pamiętając o ciążowym brzuchu i scałował całą moją twarz jakby nie widział mnie co najmniej przez pół wieku. Odsunął się dopiero po długiej chwili, mrucząc pod nosem jak kurewsko się bał. Potem przytulił mnie Mave i Isaac, a mój narzeczony ani na sekundę nie wypuścił moich palców spomiędzy swoich. Wiedziałam, ze wciąż nie był sobą i przerażała go rzeczywistość.

— Wszystko w porządku, Zachariah? — zainteresował się Maverick, podchodząc do niego niepewnie. — Wyglądasz chujowo, bez urazy.

— Wiem — mruknął jedynie.

Zamiast pociągnąć temat, podszedł ku mnie i ignorując wszystkich pozostałych, zamknął mnie w szczelnym uścisku. Poddałam się jego bliskości, mocno obejmując go w pasie, a mała zaczęła się rozpychać. Jej ruchy były gwałtowne i mocne, przez co w pewnym momencie syknęłam, a Zachariah w końcu się roześmiał. Nawet wesoło.

— Właśnie kopnęła mnie własna córka — zagaił. — Chyba jest zazdrosna.

Przewróciłam oczami, uśmiechając się do niego ciepło i uniosłam się na palcach, by krótko pocałować go w szczękę. Widać było, że o wiele lepiej czuł się w mieszkaniu niż w szpitalu, a mimo to ciągle mi tam towarzyszył. Jakby się bał, że zniknę i już więcej mnie nie zobaczy. Chyba w końcu docenił moje starania. Albo upadł tak nisko, że nie umiał nawet walczyć ze swoim popieprzonym mózgiem i potrzebował tylko spokoju. Cokolwiek to było, muliło go i zabijało jakiekolwiek resztki życia.

— Jesteście głodni? — zagaił Leo niepewnie. — Kurwa, nie wiem nawet co powiedzieć.

— Myślę, że Zachariah musi iść spać — zarządziłam. — Cały czas spał na krześle z wykrzywionym kręgosłupem i wygląda jak śmierć. Więc generalnie ja z chęcią napiłabym się ciepłego kakao z piankami — wyszczerzyłam się. — I zjadłabym coś dziwnego — rozmarzyłam się, łapiąc za brzuszek. — Jesteśmy głodne. Chyba mam ochotę na ciasto czekoladowe. Albo makaron ze szpinakiem — zmarszczyłam brwi. — Kurwa, albo oba. Zrobisz mi?

A D D I C T I O NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz