Rozdział 7

7.6K 275 125
                                    

Gdyby ktoś powiedział mi, że chce mieć rodzeństwo bo bycie jedynakiem ssie, przypierdoliłabym mu zwiniętą pięścią w sam środek nosa. Jeśli jest na świecie ktoś, kogo nienawidzę bardziej niż wszystkich, to ma na imię Alice, na nazwisko Parker i ma dwadzieścia siedem lat. Metr siedemdziesiąt trzy czystej suki z kompleksami wielkości wieży Eiffel. Jak można wkurwiać tak bardzo?! JAK KURWA?!

— No Vedia! — zawyła swoim wkurwiającym, skrzeczącym głosem wspomniana potworzyca.

Moja szanowna siostra Alice jest blondynką. I o zgrozo jest to kolor jej mózgu! Jej tępota, głupota, suczestwo i pizdactwo przeszło na nowy level. Myślałam, że nie można być bardziej spierdolonym człowiekiem po akcjach, jakie robiła w domu, ale to, co jej się dzieje po mieszkaniu w Miami to jest jebana abstrakcja. Alice jest potworem.

— Vedia do kurwy nędzy zaczynasz mnie denerwować — zakomunikowała poirytowana.

Siedziałam od czterdziestu pięciu minut w salonie kosmetycznym patrząc jak robi sobie różowe tipsy i słuchałam, naprawdę kurwa słuchałam tego jej pierdolenia o biednej Jessie, która ukradła jej chłopaka, który nawet nie wiedział o jej istnieniu! O zgrozo! Nie do pomyślenia! Okrutne! Przerażające! No zesram się.

— Chciałaś się ze mną zobaczyć i nie odpowiadasz na moje pytania! — krzyknęła.

Uniosłam wzrok znad moich piłowanych na migdał paznokci i spojrzałam jej prosto w oczy. W te małe wkurwione tęczówki o szarym kolorze. Spojrzałam w nie z mordem, który poczuła na bank. I najgorsze jest to, że to na nią nie działało. Kurwa mać.

— Twoje pytania przenoszą wskazówkę mojego zdenerwowania na soczyste wkurwienie — oznajmiłam spokojnie. — Nie mam chłopaka Alice, nie spotykam się z nikim i nie mam zamiaru się spotykać — dodałam przez zęby.

— Nie jesteś brzydka — zmarszczyła czoło. — Powinnaś znaleźć chłopaka, jak przekroczysz dwadzieścia pięć lat przestaniesz być chodliwym towarem.

— Masz dwadzieścia siedem i nie masz faceta.

— Ja się nie nudzę i jak widzisz również nie mam na sobie oznak starzenia siostro — prychnęła z wyższością. — Ja będę seksowna przynajmniej do pięćdziesiątego roku życia.

— Bo?

— Bo mam świetne geny i dbam o dietę. A że jestem ładna to też zasługa genów. Pierwsze dzieci mają na twoje nieszczęście pierwszeństwo do dobrych cech wyglądu.

Chciałam skomentować. Naprawdę chciałam skomentować, ale po prostu mnie wzięło i zamurowało. No kurwa nie. Po prostu kurwa no nie! Ona nie mogła być ze mną spokrewniona. Nie ma kurwa takiej opcji.

— O, zobacz Veds! — jęknęła. — Dzwoni do ciebie ten poważny.

Spojrzałam szybko na telefon i rzeczywiście, wyświetlała się jego nazwa. Tylko do cholery ja nie wyciszałam telefonu! No ale dobra. Spojrzałam przepraszająco na moją kosmetyczkę a ona uśmiechnęła się rozbawiona i uniosła ręce w geście obronnym. Chwyciłam szybko telefon i przejechałam po ekranie a następnie przystawiłam go do ucha. Lewą rękę jednak oddałam.

W czym przeszkodziłem? — westchnął znudzonym głosem.

— Robię sobie paznokcie z siostrą. Może masz wenę twórczą i chcesz wybrać mi kolor?

Jestem za czarnym, bo jest żałobny.

Czarny? No w sumie okay, spędzanie z tobą czasu jest jak stypa z umarlakami, nie?

Wiesz jak to mówią? Czarny humor jest jak nogi. Nie każdy je ma.

To ostrzeżenie? — zmarszczyłam czoło.

A D D I C T I O NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz