Rozdział 2

698 28 5
                                    

Następnego dnia pierwsza obudziła się Susan. Wstała ze swojego łóżka i udała się do łazienki, aby wyszykować się na zajęcia. Ubrała na siebie białą koszulę z kołnierzykiem i długimi rękawkami, szary sweter, a do tego czarne rajstopy i czarną spódnice do kolan. Na szyi zawiązała krawat w barwach jej domu, splotła swoje długie, rude włosy w wysokiego kucyka i na koniec założyła czarną, długą szatę z czerwoną podszewką z logo jej domu na piersi. Gdy wyszła z łazienki zauważyła, że Hermiona już nie śpi, a siedzi na łóżku i czeka na swoją kolej.

-Hej Hermiona już wolne możesz wchodzić.

-Hej już idę. Susan?

-Tak?

-Zaczekasz na mnie i razem pójdziemy na śniadanie?

-Jasne nie ma problemu, tylko pójdę obudzić Rona i Harry'ego, żeby nie zaspali na pierwsze zajęcia w tym roku, jak już to zrobię to po ciebie przyjdę.

-Okej powodzenia.

Hermiona weszła do łazienki, a Susan udała się w stronę dormitorium chłopców. Gdy była już pod drzwiami, zapukała, a drzwi otworzył chłopak z brązowymi włosami i dużymi zębami.

-Cześć jestem Susan Potter

-C-cześć Neville L-longbottom

-Jest może Ron i Harry?

-T-tak, ale jeszcze ś-śpią nie mogę ich dobudzić

-A mogę ja to spróbować zrobić?

-Jasne wchodź

Susan weszła do środka i pierwsze co zobaczyła to ciuchy jej brata i jego kolegi porozrzucane do okoła ich łóżka i dwójka chłopców którzy smacznie sobie spali.

-Wstawać lenie nie możecie się spóźnić na pierwszą lekcję w tym roku. – Prawie krzyczała.

A oni co? Nic, zero reakcji, dalej spali.

-Widzisz m-mówiłem – powiedział dotąd cichy Neville

-Spokojnie zaraz coś na to zaradzimy.

Susan zauważyła szklankę z wodą na szafce nocnej i wpadła na pomysł. Wyciągnęła dwie ręce w stronę szklanki, następnie lekko uniosła co spowodowało, że woda wyleciała ze szklanki i rozdzieliła się na dwa małe strumienie, które z impetem wleciały w dwójkę śpiących chłopców. Ron i Harry jak poparzeni usiedli na łóżkach i nie wiedzieli co się stało.

-Żałujcie, że nie widzieliście swoich min – powiedziała przez śmiech Susan.

-Dlaczego? Co my ci zrobiliśmy? – zapytał Ron

-Macie 10 minut i widzę was gotowych w pokoju wspólnym

-Tak jest kapitanie – zasalutował Harry

Gdy wstali na równe nogi, Susan wyszła po Hermione. Otworzyła drzwi do swojego dormitorium i zauważyła, że Hermiona się jeszcze pakuje.

-I co? Obudziłaś ich?

-Tak, trochę się opierali, ale w końcu wstali. Za 10 minut mają być w pokoju wspólnym.

-Okej, ja już jestem gotowa więc możemy iść na nich zaczekać.

Obie wzięły swoje torbyi ruszyły do salonu. Usiadły na kanapie i czekały na chłopaków, aby razem iśćna śniadanie. Nie minęło 10 minut, a oni już szli z męskiej dormitorium zwielkimi uśmiechami na ustach

-O! widzę, że się zmieściliście w czasie coś nieprawdopodobnego – powiedziała nie urywając swojego zdziwienia Hermiona.

-Jakby ciebie też obudziła dziewczyna która ma moc panowania nad wodą i dała ci 10 minut to sama byś się śpieszyła – odrzekł Ron

-Oj no nie dramatyzuj tak, chodźcie już na to śniadanie, bo jestem naprawdę głodna – powiedziała Susan.

Droga do Wielkiej Sali minęła im całkiem przyjemnie do czasu, aż nie przeszli obok grupki ślizgonów z platynowym blondynem na czele.

-No proszę, proszę, kogo my tu mamy Szlama, Wiepszlej i Grzmoter, a no tak, jeszcze Wiewióra. – powiedział z wyczuwalną kpiną w głosie blond arystokrata.

Gdy, tylko Susan usłyszała, jak ją nazwał jej oczy zrobiły się krwisto-czerwone, a sama już nie wytrzymała.

-Wiewióra!!!

-Spokojnie bo ci się włosy napuszą.

Susan w jednym momencie machnęła ręką, a blondyn już wisiał pod sufitem.

-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a tego pożałujesz – wysyczała Susan.

-Puszczaj mnie! – krzyczał.

-Jak sobie życzysz.

Machnęła jeszcze raz ręką sprawiając, że chłopak spadł na ziemie.

-Chodźcie, idziemy – powiedziała Susan do dwójki przyjaciół i brata.

Kiedy już odchodzili usłyszeli jak blondyn krzyczy.

-Mój ojciec się o tym dowie!

Cała czwórka była już koło Wielkiej Sali. Weszli przez duże drzwi i zasiedli przy stole gryffindoru, dziewczyny koło siebie, a chłopcy naprzeciw nich. Susan nałożyła sobie na talerz małą ilość jajecznicy i wzięła dwa suche tosty. Hermiona i Harry wzięli to samo, za to Ron nakładał na talerz to co miał pod ręką.

-Ty to wszystko zjesz?

-Spokojnie Susan, to u niego normalne, a tak poza tym, on nigdy nie zna umiaru – odpowiedziała Hermiona.

-Ej, ja tu jestem i wszystko słyszę – powiedział zbulwersowany Ron.

-Hermiona ma rację, a właściwie Susan, co robiłaś przez te wszystkie lata? – zapytał Harry.

-Ahhh... no więc tamtej nocy w Dolinie Godryka, gdy było już po wszystkim, Dumbledore zabrał mnie i ukrył w Hogwarcie, gdzie pomagał mi rozwinąć moje moce. Kiedy wy zaczęliście pierwszy rok, ja także go zaczęłam, tylko że mnie wszystkiego uczył Dumbledore. Czasami mijałam was niewidzialna na korytarzu. Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałam do was zagadać, ale nie mogłam, ponieważ było za wcześnie. – powiedziała bardzo spokojnie, a zarazem poważnie Susan.

-A czy wiedz...

-Tak Harry wiedziałam, że mam brata i pamiętam wszystko z tamtej chwili.

-Ale jak?

-Dzięki moim mocom mogę pamiętać wydarzenia nawet z przed 8 lat.

-Susan, a opowiesz nam na czym polegają twoje moce? – zapytała Hermiona

-Opowiem, ale po lekcjach, a teraz jedzmy bo się spóźnimy. Smacznego!

-Smacznego – odpowiedziała pozostała trójka.

Kiedy jedli śniadanie Susan dyskretnie spoglądała na stół nauczycieli, gdzie odnalazła Remusa rozmawiającego z panią Sprout. Zobaczyła jeszcze na miejsce, w którym siedział profesor Snape, który bacznie obserwował innych uczniów. Odwróciła swój wzrok i kontynuowała jedzenie. 

---------------------------------------------------
I jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Do następnego.

                                             ~Kornelia

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz