Rozdział 65

160 20 2
                                    

Susan rozmawiała z Cedrikiem o rzeczach, które działy się zarówno w zamku, jak i w zakonie, kiedy byli osobno. Chłopak wspomniał również, że jego matka nie może się doczekać, aż Susan znowu zawita w ich domu. Pan Diggory również wypytywał o Susan. Jego rodzice traktowali Potter jak córkę, której zresztą nie mieli, ostatnio nawet wspomnieli Cedrikowi, że fajnie by było mieć taką synową, jak Susan, on wtedy tylko się uśmiechnął i odpowiedział, że może kiedyś będą mieli, jednak nie w tych czasach, jakie trwały obecnie, czasach, w których codziennie umiera mnóstwo czarodziei, i w których zło zaczyna swoje panowanie.

Susan i Hermiona zaliczyły test na ocenę wybitną, jako jedyne z klasy, reszta miała co najmniej powyżej oczekiwań. Obie dziewczyny prawie codziennie chodziły na korytarze patrolowane przez matkę i ojca Susan oraz Cedrika. Harry, który został poinformowany przez swoją siostrę, na którym korytarzu są ich rodzice, oraz jak wyglądają, również zaczął tam częściej przebywać. Ich ojciec, kiedy zauważył na korytarzu idącego Snapea, chciał podłożyć mu nogę i zrobić jakiś śmieszny kawał, jednak nie mógł tego zrobić, aby się nie zdemaskować. Lily cały czas tylko przewracała oczami na uwagi swojego męża kierowane w stronę jej starego przyjaciela, lecz po cichu się z nim zgadzała, chociaż panowała nad swoimi emocjami lepiej od Jamesa, ale też nieraz miała ochotę wypowiedzieć na głos choćby jedną uwagę na jego temat. Lily i James dowiedzieli się, jak Snape traktuje Harry'ego, wszystkiego dowiedzieli się od bliźniaków Weasley, którzy wymieniali im różne sytuacje, w których opiekun domu slytherinu poniżał Harry'ego, opowiedzieli również, że był łagodniejszy w stosunku do Susan, ponieważ nie miał się o co do niej doczepić, bo uważała na jego lekcjach. Lily jeszcze raz zapytała o swoją siostrę i jej męża, czy zajęli się Harrym, na to pytanie odpowiedział jej Remus, który postanowił pominąć parę kwestii, związanych z wychowaniem jej syna przez jej siostrę i szwagra. Powiedział, że musi jeszcze raz porozmawiać o tym z Harrym. Syriusz wspomniał również, jak na trzecim roku ich syn potraktował Snapea we wrzeszczącej chacie. Przez parę miesięcy małżeństwo Potter dowiedzieli się bardzo dużo o swoich dzieciach i byli wdzięczni wszystkim, którzy im o nich powiedzieli.

************

Susan i Harry wczesnym wieczorem dostali dwa takie same listy, od dyrektora szkoły z prośbą o natychmiastowe zjawienie się u niego w gabinecie. Oboje nie zwlekając wyszli z wierzy swojego domu i udali się do dyrektora. Kiedy byli przed drzwiami, pośpiesznie zapukali do drzwi, i nie czekając, aż ktoś odpowie, weszli do środka. Przy swoim biurku spokojnie siedział dyrektor szkoły, obserwując z uśmiechem dwójkę gryfonów.

-Wzywał nas Pan dyrektorze. - powiedział Harry, podchodząc razem z Susan, bliżej starszego czarodzieja.

-W rzeczy samej Harry, chyba wiem gdzie jest kolejny horkruks i chciałem, abyście pomogli mi go zdobyć. - oznajmił Dumbledore.

Bliźniacy wymienili między sobą niepewne spojrzenia, jednak oboje wiedzieli, że muszą się zgodzić. Dumbledore podszedł do nich, po czym stanął pomiędzy Susan i Harrym i wyciągnął do nich swoje dłonie, sygnalizując, żeby się ich złapali. Susan zauważyła, że dłoń dyrektora, która znajdowała się od jej strony, jest cała czarna, zupełnie, jakby odpłynęło z niej życie. Kiedy oboje złapali się Dumbledorea, w ułamku sekundy poczuli straszny uścisk żołądka. Kiedy nieprzyjemne uczucie minęło, oboje puścili się dyrektora.

-Myślałem, że nie można teleportować się na terenie szkoły. - powiedział Harry.

-Nie można Harry, ale ja jestem dyrektorem.

Dopiero chwilę później Potterowie rozejrzeli się dookoła i wtedy zauważyli, że znajdują się w jaskini, składającej się z pięknych kryształów. Dumbledore kazał im wsiąść do małej łódki, co oczywiście zrobili. Płynęli dobre dziesięć minut, aż w końcu byli na miejscu. Znajdowali się na brzegu dość wysokiej wysepki, na której szczycie coś się znajdowało. Kiedy wyszli z łódki, Albus zaczął wspinać się na górę, a za nim gryfoni. Na szczycie znajdowało się coś na kształt stojącej miski, w której znajdowała się woda, a obok leżała mała nabierka, właśnie na nią.

-Trzeba to wypić. - oznajmił czarodziej, Susan chciała go powstrzymać, jednak ten nie dał jej się wypowiedzieć. - Nie powstrzymujcie mnie, nawet, jakbym odmawiał, macie mi to podawać.

Harry zaczął podawać Dumbledoreowi płyn, który okazał się, być trucizną. Czarodziej wielokrotnie mówił Harry'emu, żeby przestał, jednak ten trzymał się jego prośby. Susan nie mogła na to patrzeć, więc odwróciła się do nich plecami, rozglądając się dokoła, w pewnym momencie zauważyła coś pod wodą. Kiedy miała tam podejść, usłyszała, jak jej brat ją woła. W rękach trzymał naszyjnik, co od razu ją zainteresowało, jednak nie miała kiedy zapytać, ponieważ dyrektor szkoły zaczął prosić o wodę. Harry wyczarował wodę w misce, jednak kiedy próbował nabrać ją do naczynia, ta przez nie przenikała. Susan zaproponowała, aby nabrał wody z jeziora i tak też Harry zrobił, jednak nic nie mogło pójść dobrze, ponieważ gryfon został wciągnięty pod wodę, przez dziwne stworzenia, które przypominały skrzaty domowe.

-Nic nigdy nie może pójść z planem!! - krzyknęła Susan, wskakując do wody, za bratem.

Susan próbowała powstrzymać dziwne stworzenia od wciągania swojego brata głębiej, jednak nie dawało to skutku i istoty skupiły swoją uwagę również na Susan. Rudowłosa złapała swojego brata za rękę i pociągnęła bliżej powierzchni. Obojgu kończył się tlen, nagle zauważyli jasny błysk. Stworzenia odwróciły od nich uwagę, a oni mogli spokojnie wypłynąć na powierzchnie. Kiedy mieli swobodny dostęp do tlenu, zauważyli Dumbledorea, który wyczarowuje języki płomieni.

Czarodziej złapał oboje nastolatków i po chwili znajdowali się na wieży astronomicznej.

-Co to było? - zapytał Harry.

-Inferiusy. Ludzie, których zabił Voldemort. - odpowiedział Albus, a chwilę później usłyszeli kroki. - Schowajcie się pod schodami i pod żadnym pozorem nie wychodźcie. No już.

Harry i Susan szybko schowali się w miejscu, które powiedział im dyrektor. Za kroki, które słyszeli, odpowiedzialny okazał się Malfoy, którego się tam nie spodziewali, ponieważ chłopak od paru dni leżał w skrzydle szpitalnym, po incydencie w męskiej toalecie. Malfoy stanął przed Dumbledorem z podniesioną różdżką.

-Dobry wieczór Draco. - powiedział spokojnie czarodziej. - Co cię tu sprowadza, w ten piękny wieczór?

-Kto jeszcze tutaj jest, słyszałem, jak z kimś rozmawiałeś.

-Rozmawiałem na głos ze sobą, niezwykle przydatne, czyż nie prawda Draco? Draco, nie jesteś zabójcą.

-Skąd wiesz kim jestem. - powiedział chłopak, a jego głos drżał.

-Zaczarowałeś Katie Bell, żeby dała mi naszyjnik, albo butelka z trucizną, aby dać mi się napić. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że te działania są tak słabe, naprawdę...

-On mnie wybrał! - krzyknął, podwijając lewy rękaw, odsłaniając mroczny znak.

Dumbledore wyciągnął swoją różdżkę, jednak ślizgon go rozbroił. Harry szybko wyciągnął swoją różdżkę, chcąc pomóc Albusowi, jednak Susan mu na to nie pozwoliła. Na dole wieży słychać było kolejne kroki.

-Jak?

-Przez szafkę zniknięć w pokoju życzeń.

-Draco mogę ci pomóc, nie tylko ja, inni też, Susan może ci pomóc.

-Nie potrzebuję jej pomocy, a zwłaszcza twojej, czy ty nie rozumiesz? Muszę to zrobić, muszę cię zabić, inaczej on zabije mnie.

Oczy Susan gwałtownie się otworzyły. Na wieżę po chwili weszli śmierciożercy, razem z Belatrix, która mówiła chłopakowi, aby w końcu wypełnił swoje zadanie. Susan chciała powstrzymać ich, więc wyciągnęła rękę do góry, jednak zanim zdążyła cokolwiek zrobić, inna ręka opuściła jej rękę, gryfonka przechyliła głowę i zauważyła, że był to Snape, który pokazywał im, aby byli cicho, po czym sam wszedł na górę.

-Draco zrób to!! - krzyknęła Belatrix.

-Nie. - powiedział Snape.

-Severusie.....proszę.

---------------------------------------------------

Hej kochani, witam w kolejnym rozdziale, mam nadzieję, że się podobał. Zachęcam do gwiazdek i komentarzy. Do zobaczenia.

~Kornelia.

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz