Rozdział 71

149 21 2
                                    

Po tym, jak Susan straciła przytomność, Lily kazała przenieść ją do jej pokoju, a tam przebrała córkę w czyste ubrania oraz wyczyściła resztki krwi z jej dłoni i okolic brzucha, po czym obwiązała jej ranę bandażem. Kiedy to zrobiła, położyła nieprzytomne ciało dziewczyny wygodniej na łóżku, po czym przykryła ją kołdrą, a sama przyciągnął krzesło, które stało przy biurku i usiadła na nim, wpatrując się w ciało córki. W jej głowie kłębiło się wiele myśli, ale jedna była najgłośniejsza.

Jaką była matką, skoro pozwoliła swojemu dziecku uczestniczyć, w czymś tak niebezpiecznym?

Mogła stanąć za Jamesem i Cedrikiem, jednak sądziła, że może tak będzie lepiej i nic się jej nie stanie. Może na jej decyzję wpłynęło to, że nie chciała się kłócić z Susan. Jednak w tej chwili bardzo żałowała swojej decyzji.

Lily nie wiedziała, ile tak naprawdę siedziała przy córce, cały czas rozmyślała i nawet nie zauważył, jak  do pokoju wszedł jej mąż, który stanął za nią, kładąc ręce na jej ramionach.

-Chodź, niech odpoczywa, przyjdziemy tutaj rano. - powiedział spokojnie James, a Lily cicho wstała ze swojego miejsca i razem z mężczyzną opuściła pokój, zostawiając Susan samą.

Susan otworzyła oczy, o dziwo nie przeszkadzało jej jasne światło, co bardzo ją zdziwiło. Podniosła się do pozycji siedzącej i wtedy zdała sobie sprawę, że nie znajduje się w pokoju, tylko na dziedzińcu zamku. Jednak ten wygląda zupełnie inaczej, niż widziała go ostatnim razem. Był całkowicie zniszczony, dookoła leżały tylko pozostałości. Kiedy zamierzała postawić krok w przód, dostrzegła postać znajdującą się po drugiej stronie dziedzińca. Susan bardziej wytężyła wzrok i wtedy dostrzegła, że tą postacią jest młoda kobieta, nie miała więcej niż dwadzieścia lat, stała, wpatrując się w Susan swoimi czerwonymi oczami, pozbawionymi jakichkolwiek emocji, miała na sobie czarną suknię, sięgającą przed kolano. Kobieta wyglądała dla Susan dziwnie znajomo, lecz nie potrafiła powiedzieć, kogo jej przypominała. Susan czuła duży niepokój, kiedy kobieta po prostu stała w miejscu i jej się przypatrywała.

Nagle jej wzrok zaczął robić się coraz bardziej rozmyty, aż nagle straciła przytomność, budząc się ze snu. Susan nagle usiadła na łóżku, w głowie przeklinając się za swoją głupotę, ponieważ szybko dotarł do niej ból. Kiedy jej wzrok stał się bardziej wyostrzony, zauważyła, że do pokoju weszła jej matka oraz Cedrik.

-Nie, nie wstawaj, połóż się z powrotem.– powiedziała Lily, szybkim krokiem podchodząc do Susan i ciągnąć ją ostrożnie na materac.

Susan nie stawia większego oporu i zrobiła tak, jak kazała jej matka.

-Trzeba zmienić ci opatrunek. – powiedziała matka dziewczyny, biorąc z szafki leżącej przy łóżku pudełeczko z przezroczystą maścią oraz duży plaster, który wczesnym rankiem tam zostawiła.

Susan jednak znów usiadła na łóżku, aby ułatwić swojej mamie pracę. Ku zaskoczeniu gryfonki, Lily włożyła wszystkie rzeczy w ręce puchona.

-Najpierw posmaruj ranę maścią, a kiedy lekko wsiąknie, przyklej plaster.

-Nie, ty to zrób. – powiedziała Susan.

-Kochanie, jestem pewna, że Cedrik sobie poradzi, jest już dużym chłopcem. – powiedziała Lily, puszczając oczko do puchona, po czym szybko skierowała się do wyjścia.

-Ale mamo. - jęknęła błagalnie Susan, ponieważ nie czuła się zbyt komfortowo w zaistniałej sytuacji, zwłaszcza że przed wypadkiem Susan, się pokłócili.

Lily nie słuchała córki i wyszła z pokoju, zostawiając w nim parę samą. Susan przeszła przez głowę myśli, że jej matka zrobiła to specjalnie, aby Cedrik i Susan się pogodzili.

W pokoju zapanowała cisza. Susan siedziała na łóżku, wpatrując się w swoje dłonie, ponieważ bała się spojrzeć puchanowi w oczy. Dziewczyna wiedziała, że Cedrik miał rację, nie pozwalając jej lecieć i właśnie za to chciała go przeprosić, bo miał rację, ale ona, jak zawsze chciała zrobić po swojemu, a na tym nie polegał szczęśliwy związek, który tak bardzo starali się utrzymać. Jeśli chcieli być ze sobą szczęśliwy, oboje musieli liczyć się ze zdaniem drugiego i w razie nieporozumień, poszukać rozwiązania, które byłoby dla nich najlepsze.

Z myśli wyrwał Susan zapadający się materac obok niej. Cedrik usiadł na krańcu łóżka, kładąc na nie rzeczy, które dała mu matka rudowłosej. Kiedy chwycił koniec jej koszulki, aby podwinąć ją, żeby dostać się do rany, Susan gwałtownie chwyciła jego ręce, po czym podniosła głowę, aby móc spojrzeć Cedrikowi w oczy.

-Przepraszam. - powiedziała cicho dziewczyna, spuszczając wzrok, ponieważ nie była w stanie patrzeć dłużej w oczy Diggoryego. – Powinnam była cię posłuchać, ale jak zwykle nie obchodziło mnie, co ktoś do mnie mówił.

Cedrik nie wypowiedział żadnego słowa, co trochę przeraziło Susan, jednak szybko się uspokoiła, kiedy Diggory delikatnie chwycił za jej podbródek i ujął jej wargi w lekkim, namiętnym pocałunku.

-Ja też przepraszam, miałaś rację, jakby chodziło o mojego brata, to też bym chciał pomóc. – powiedział, cały czas wpatrując się w rudą. – I te słowa, które wtedy powiedziałem, ja naprawdę nie miałam tego na myśli, byłem zły i nie myślałem nad tym, co mówię.

Tym razem to Susan pociągnęła puchona do pocałunku.

-Wszystkiego najlepszego. – wymamrotał w jej usta Cedrik – Witam w dorosłym życiu.

-Dziękuję. - odpowiedziała Potter.

Kiedy się od siebie odsunęli, Diggory zmienił Susan opatrunek i przez resztę dnia siedzieli razem w pokoju. W międzyczasie przychodzili też inni czarodzieje, aby złożyć Susan życzenia i sprawdzić, jak się ma.

--------------------------------------
Hej kochani, witam was w kolejnym rozdziale. Zachęcam do komentarzy i gwiazdek. Do zobaczenia.

                                 ~Kornelia.

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz