Rozdział 17

404 24 3
                                    

Zakończenie roku to dzień, na który czekał każdy uczeń Hogwartu, no może nie każdy. Jednak za nim do tego dojdzie przed młodymi czarodziejami jeszcze 3 dni w zamku, z czego jeden dzień to dzień wolny, czyli niedziela. Właśnie w niedzielę Susan wracała od dyrektora, który poinformował ją, że tymczasowo zamieszka z rodziną Weasley. Cieszyło ją to bardzo, przynajmniej spędzi wakacje z innymi. Szła właśnie obok dziedzińca, przy którym zobaczyła czterech rozmawiających ze sobą puchonów. Mianowicie Hannę Abbott, Zachariasza Smitha, Susan Bones i Cedrika Diggory'ego. Kiedy była blisko nich, dostrzegła ją Hanna.

-O Susan, chodź do nas. – powiedziała zachęcająco dziewczyna.

Susan niepewnie do nich podeszła i stanęła obok swojej przyjaciółki. Czuła się trochę niezręcznie, ponieważ nie znała dziewczyny i chłopaka uśmiechających się do niej przyjaźnie.

-Pozwól, że się przedstawię. Zachariasz Smitch, a to jest Susan Bones. – powiedział średniego wzrostu, ciemny blondyn, a następnie pokazał na niską, rudą dziewczynę. – Ty jesteś pewnie Susan Potter, tak? - na potwierdzenie jego słów skinęła głową. - Hanna dużo rzeczy o tobie mówiła. - kontynuował, a dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. - Znaczy tych dobrych rzeczy. No wiesz o co mi chodzi. Może ja już ucichnę.

-Tak będzie najlepiej. - podsumowała Bones. - A teraz ja trochę pogadam. -powiedziała, a puchoni i gryfonka parsknęli śmiechem. - Bo wiesz Susan, słyszałam od kilku ludzi, że masz te swoje moce i zawsze chciałam coś z nimi zobaczyć. Czy mogłabyś nam coś pokazać?

-Mogłabym. - odpowiedziała młoda Potter. Lekko uniosła rękę i skierowała w stronę kawałka trawy, po czym z jej dłoni zaczęły się wydobywać maleńkie świecące iskierki, które wyglądały, jakby ktoś sypał brokat. Na trawie zaczęły wyrastać piękne, białe stokrotki.

-Czemu akurat stokrotki? - zapytał Diggory, odrywając wzrok od kwiatków na Susan, która też na niego spojrzała.

-Lubię stokrotki. - odparła z uśmiechem, który udzielił się również chłopakowi. Patrzyli tak na siebie dłuższą chwilę, do momentu, aż Zachariasz nie wydał z siebie odgłosu satysfakcji.

-To było super, a co jeszcze umiesz wyczarować? - zapytał ciekawski Smith.

-Wszystko.

-A wyczarujesz mi dziewczynę? Taką, żeby mnie kochała.

Wszyscy puchoni spojrzeli na niego zdziwieni, a potem przenieśli wzrok na gryfonkę.

-Miłość to jedyna rzecz, której w żaden sposób nie da się wyczarować, nawet eliksir miłosny nie daje prawdziwej miłości, ona sama do ciebie przyjdzie, musisz tylko być cierpliwy. - odparła spokojnie Susan.

-Mądre słowa. - przyznała Hanna. -A wy już macie kogoś na oku? - zapytała dwójki dziewczyn.

-Może i kogoś mam, ale napewno ci nie powiem. - dodała Bones, widząc spojrzenie przyjaciółki.

-A ty Susan?

-Nie

-Nikogo? Naprawdę?

-Nikogo. Może za rok to się zmieni, kto wie.

-A wy chłopaki?

-Ja mam pół Hogwartu, ale sobie wybrałem takie, co nie chcą ze mną być. - odpowiedział smutno Zachariasz.

-Szukaj dalej chłopie, a ty Ced? - ponowiła pytanie Hanna.

-Jest taka jedna. - odpowiedział puchon, a Susan poczuła nieznane jej dotąd uczucie.

-No ty masz fajnie, w końcu leci na ciebie cały Hogwart. - powiedział Smith.

-Nie cały. – powiedziała Susan Bones. – My na niego nie lecimy. Prawda?

-Prawda.- potwierdziły dwie dziewczyny.

-To się jeszcze okaże – powiedział szatyn, poruszając brwiami, a dziewczyny zachichotały.

-No może lepiej zmieńmy temat. – zaproponował Zachariasz. – Słyszeliście o profesorze Lupinie? Nie wierzę, że cały rok uczył nas wilkołak.

-No i co z tego, że jest wilkołakiem? Nie powiesz, że źle uczył. – powiedziała Susan, broniąc ojca chrzestnego.

-No nie uczył źle, ale mógł nam zrobić krzywdę. To wilkołak – oznajmił Smith, nadal trzymając na swoim.

-Jedyną rzeczą, jaka tobie może zrobić krzywdę, jest twój niski poziom intelektu.- powiedziała podirytowana Susan, a reszta o dziwo parsknęła śmiechem - Pomyślałeś może, że on nie jest wilkołakiem z własnej woli, że co pełnię cierpi przy przemianach? – zapytała chłopaka, którego mina mówiła sama za siebie. – Nie? No więc lepiej się na ten temat nie wypowiadaj.

-Wow mocne, widzisz Zachariasz, w końcu ktoś tobie porządnie wygarnął. – powiedziała podekscytowana Bones.

Porozmawiali jeszcze chwile i ruszyli w strony swoich Pokojów wspólnych. Puchoni w stronę piwnicy, a gryfonka na 5 piętro do wieży. Po przekroczeniu progu obrazu zauważyła znaną sobie trójkę siedzącą przy kominku, razem z bliźniakami.

-Cześć wam. – przywitała się, po chwili otrzymując odpowiedz. – Mam dla was wiadomość, gwarantuję, że Fred i George się ucieszą, no co do Rona nie jestem pewna. – przerwała, robiąc napięcie.

-Mów – pospieszyli ją bliźniacy.

-Byłam u Dumbledore'a i poinformował mnie, iż w wakacje będę mieszkać u was. – powiedziała radośnie.

-Super, baby Weasley będzie z nami mieszkać. Wiesz, co to oznacza Fred? – zapytał George.

-Oj tak, wiem. – odpowiedział z szerokim uśmiechem.

-Jeśli mogłabym wiedzieć, co to oznacza?

-Dowiesz się w domu – Odpowiedział jej starszy z tajemniczym uśmiechem.

-Już się boje.
------------------------------------------------
Hej witam w kolejnym rozdziale. Gwiazdki i komentarze mile widziane.

                                          ~Kornelia.

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz