Rozdział 82

114 21 0
                                    

Pociąg z Hogwartu wyruszył ze stacji do Londynu godzinę temu. Bardzo duża część uczniów zdecydowała się w tym roku wrócić do domu na święta i zresztą nie ma co się im dziwić, chyba nikt nie chciałby zostać w zamku razem z podwładnymi najmroczniejszego czarnoksiężnika w magicznym świecie.

Susan tym razem usiadła w przedziale ze swoimi znajomymi z domu borsuka. Wszyscy przez trwającą podróż Nie odzywali się do siebie, ponieważ dzień przed wyjazdem na lekcji obrony przed czarną magią mieli na sobie ćwiczyć zaklęcie cruciatus, jednak nikt nie był w stanie tego zrobić, co oznaczało, że musieli ponieść karę, a przynajmniej tak było powiedziane, jednak ostatecznie ucierpieli prefekci naczelni wszystkich trzech domów, a ślizgoną odpuszczono, bo jakżeby inaczej. Właśnie dlatego na wardze i łuku brwiowym Susan znajdowały się świeże rozcięcia. Była to ostatnia rzecz, jaką chciała, by jej bliscy zauważyli, gdyż w listach do nich pisała, że wszystko jest dobrze i nie pakuje się w kłopoty, a teraz kiedy ją zobaczą, mogą pomyśleć, że kłamała w wysyłanych do nich wiadomościach.

Pociąg nagle się zatrzymał, co zaciekawiło wielu uczniów. Susan zmarszczyła brwi, ponieważ do Londynu jeszcze kawał drogi. Zachariasz wstał ze swojego miejsca, chcąc otworzyć drzwi od przedziału, jednak szybko od nich odskoczył, kiedy w korytarzu zauważył zamaskowanych mężczyzn. Susan odwróciła głowę w stronę okna, aby przypadkiem jej nie rozpoznali, jednak ci minęli ich przedział.

Po kilku minutach pociąg w końcu ruszył, co oznaczało, że mężczyźni opuścili już maszynę. W przedziale, w którym siedziała Susan, zaczęła się zaciekła rozmowa, o tym, co mężczyźni mogli chcieć w pociągu pełnym uczniów, jadących do swoich rodzin.

Ostatecznie skończyło się na tym, że dowiedzieli się od jednego z prefektów, iż zabrana została uczennica, jednak nie powiedział im nic więcej, oprócz poinformowania Susan, żeby przeszła się po części przedziału, w którym się znajdowała i poinformowała uczniów, że niedługo będą w Londynie i mają się powoli szykować do opuszczenia pociągu.

Dla Susan nie stanowiło, to żadnego problemu, zwłaszcza że od pierwszego września było to jej obowiązkiem, który musiała spełniać, czy się jej to podoba, czy nie. Informując uczniów, napotkała przedział, w którym siedziała Ginny i obie dziewczyny ustaliły, że gdy tylko maszyna dojedzie do celu, razem przejdą się po pociągu sprawdzić, czy wszyscy wyszli i jako ostatnie wyjdą z pociągu. Kiedy Susan wykonała swoje zadanie, wróciła do swojego przedziału i w ciszy przesiedziała pozostałą trasę.

*******
Susan przepuściła Ginny w wyjściu z pociągu, po czym sama z niego wyszła. Dziewczyny zaczęły szukać w tłumie osoby, która miała je odebrać i już po chwili przed ich oczami śmignęły im dwie rude czupryny, które znacznie wystawały ponad tłum. Obie gryfonki zaczęły przeciskać się przez innych uczniów, szukających rodziców, aby dotrzeć do bliźniaków, czekających na nie. Fred po krótkiej chwili dostrzegł swoją siostrę i Susan, po czym razem z George'em podeszli do nich.

-Naprawdę, następnym razem przymocujcie sobie do nóg dzwonki, żebyśmy mogli łatwo was znaleźć. – powiedział George.

-Nie każdy jest wysoki, jak drapacze chmur. – odpowiedziała swojemu bratu Ginny.

-Z tobą nie ma jakiegoś większego problemu, gorzej jak ktoś ma ledwo metr sześćdziesiąt, a do tego chodzi z głową spuszczoną w dół. – powiedział Fred, patrząc wymownie na Susan, która miała spuszczoną głowę, jednak na jego słowa spojrzała na niego spod byka, a wtedy bliźniacy zauważyli jej rany na twarzy. – Ale cię urządzili, twój ojciec chyba oszaleje z wściekłości, z resztą co się mu dziwić.

-Diggory też nie będzie specjalnie za szczęśliwy. – dodał George, a Susan zmarszczyła brwi, ponieważ miała nadzieję, że jej chłopak się o tym nie dowie, ponieważ ukrycie tego przed nim miało być łatwe, dlatego że mieli nie widzieć się na święta, ponieważ puchon miał spędzić je w tym roku ze swoimi rodzicami oraz ze swoim wujostwem i kuzynami. – Przysięgam, że ostatnio widziałem jednego siwego włosa na jego głowie.

-To Cedrik nie pojechał do domu? – zapytała lekko spanikowana gryfonka.

-Jeszcze nie, bo najpierw chciał się z tobą pożegnać, więc powiedzieliśmy mu, że postaramy się ciebie szybko przywieźć, a teraz chodźcie.

Czwórka czarodziejów udała się do wyjścia z peronu, a następnie szybkim krokiem poszli do jednej z mało odwiedzanych dzielnic Londynu, gdzie znajdował się świstoklik, który miał zabrać ich na pobliskie pole obok nory, a stamtąd już spacerkiem spokojnie mieli dotrzeć do domu. Cała ich przeprawa nie trwała dłużej niż piętnaście minut. Już od razu na wejściu do domu przywitała ich Molly, która wyściskała obie dziewczyny. Następnie Susan znalazła się w ramionach swoich rodziców, którzy zaczęli zasypywać ją pytaniami, jednak przestali, kiedy zobaczyli rozcięcia na jej twarzy. Lily delikatnie dotknęła rany przy jej ustach, a Susan odsunęła się od niej z cichym sykiem bólu. W tamtym momencie do domu wrócili również Cedrik, Artur i Syriusz, niosący drewno do kominka.

-Po świętach zostajesz tutaj, nie wracasz do żadnego zamku. – powiedział poważnie James.

-Żartujesz, prawda? – zapytała Susan, nieświadoma obecności trzech mężczyzn.

-W moim życiu dużo żartowałem, ale w tej chwili mówię całkowicie poważnie, nigdzie nie wracasz i to nie podlega dyskusji.

-Jestem pełnoletnia i sama będę decydować, co będę robić, a czego nie. – powiedziała podirytowana Susan.

-To, że jesteś pełnoletnia, nie oznacza, że umiesz podejmować słuszne decyzje.

-Nie obchodzi mnie, co powiesz i tak wrócę do szkoły i to ty nie masz w tej kwestii nic do dodania. – powiedziała Susan, po czym szybko wbiegła po schodach do góry i wchodząc do pokoju, zatrzasnęła za sobą drzwi.

Potter zależało na tym, aby skończyć szkołę i zacząć swoje prawdziwe dorosłe życie, nawet jeśli za każde nieposłuszeństwo na lekcji miała zostać ukarana, to chciała przez to przebrnąć, pokazać, że jest silna.

Po chwili w pomieszczeniu rozległo się głośne pukanie do drzwi, a następnie dźwięk ich otwierania. Susan nie podniosła wzroku znad swoich rąk, jednak wiedziała, że był to Cedrik, ponieważ kontem oka widziała, jak siada na łóżku. Kiedy Susan przez pierwsze minuty nie podniosła na niego wzroku, chłopak złapał jej brodę i obrócił głowę w jego stronę, wtedy ich spojrzenia się skrzyżowały, a Diggory miał wgląd na całą jej twarz.

-Od kiedy je masz?

-Od wczoraj, nikt nie chciał rzucić crucio, więc oberwali prefekci.- powiedziała cicho. – Nie zrezygnuję ze szkoły.

-Wiem i nawet nie będę próbował cię przekonać, bo wiem, że mi się nie uda. – powiedział, przytulając mocno Susan.

-Kiedy jedziesz do domu?

-Za chwilę, dlatego chciałem się z tobą pożegnać. – powiedział, przyciągając twarz gryfonki do czułego pocałunku.

-Złóż ode mnie swojej rodzinie życzenia.

-Mhm. – odpowiedział krótko, po czym przyciągnął Susan do kolejnego pocałunku.

---------------------------------------

Hej kochani witam w kolejnym rozdziale. Zachęcam do gwiazdek i komentarzy. Do zobaczenia.

                                                         ~Kornelia

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz