Rozdział 67

142 20 4
                                    

Cała szkoła była pogrążona w żałobie. Wieść o śmierci najpotężniejszego czarodzieja, rozeszła się bardzo szybko po całym magicznym świecie. Następnego dnia po tym wydarzeniu, wszystko było opisane w Proroku codziennym. Susan obudziła się dopiero następnego dnia, nie w szkole, lecz w swoim łóżku w domu Państwa Weasley. Obok niej siedział Cedrik, który zdawał się czekać na ten moment i nie opuszczał jej boku, do momentu, w którym się obudzi, kiedy to nastąpiło, natychmiast zawołał jej matkę, która znała się na czarodziejskiej medycynie, ponieważ przed swoją śmiercią była uzdrowicielem w szpitalu św. Munga. Kobieta podała swojej córce eliksir wzmacniający i uspokajający, ponieważ Susan nadal była roztrzęsiona, po tym, co miało miejsce w szkole. Harry trzymał się znacznie lepiej, jednak wciąż pozostał przybity. Ron i Hermiona pocieszali go na różne sposoby, które działały. Harry powiedział swoim przyjaciołom, że musi znaleźć resztę horktuksów i je zniszczyć, co wiązało się z tym, że może nie wrócić na następny rok nauki, naszyjnik, który udało mu się zdobyć w jaskini, niestety okazał się być fałszywy. Hermiona i Ron wyrazili swoją chęć pomocy, co Harry bardzo docenił. Żeby nie było to bardzo podejrzane, Susan miała udać się na siódmy rok nauki, jak wszyscy inni, aby chociaż trochę odwrócić uwagę od swojego brata, co nie będzie takie łatwe, ponieważ, jak czarodzieje mogli nie interesować się, dlaczego Harry'ego Pottera nie ma w szkole.

Kilka dni później, odbył się pogrzeb Dumbledorea, jego ciało miało zostać pochowane na błoniach zamku, zgodnie z wolą zmarłego. W pogrzebie uczestniczyli uczniowie z czterech domów, najróżniejsi czarodzieje z całego świata, w tym Newt Scamander wraz ze swoją żoną Tinom, czy też ministrowie magii z najróżniejszych krajów. Obecni byli również nauczyciele uczący w Hogwarcie, poza Snapem, którego nikt nie widział, od czasu śmierci dyrektora. Susan stała w pierwszym rzędzie, zaraz obok McGonagall, obie płakały, patrząc, jak ciało Albusa Dumbledorea składane jest w białym grobie.

Zaraz po pogrzebie Susan nie wróciła do domu Weasleyów, zamiast tam Cedrik zabrał ją do siebie, aby odpoczęła od wydarzeń, które miały miejsce. Rodzice puchona ciepło przywitali dziewczynę i starali się, aby podczas pobytu w ich domu nie była zestresowana, a zamiast tego czuła się komfortowo.

Po upływie dwóch tygodni Susan zachowywała się tak samo, jak dawniej. Uśmiechała się prawie cały czas i dużo rozmawiała, a w szczególności z Cedrikiem. Odkąd nocowała u niego w domu, ich wieczorną rutyną stały się rozmowy tuż przed snem.

-Już od dłuższego czasu myślałem... - powiedział Cedrik, przytulając do siebie Susan, kiedy leżeli wieczorem pod kołdrą.

-Coś nowego. - powiedziała Susan, z szerokim uśmiechem.

Cedrik postanowił zignorować jej uwagę i kontynuował, swoją wypowiedz.

-Wiesz, wtedy w skrzydle szpitalnym, kiedy uzdrowiłaś Billa, Fluer powiedziała do ciebie coś po francusku, co bez problemu zrozumiałaś. Jesteśmy ze sobą dwa lata i jakim cudem nie wiem, że umiesz rozmawiać po francusku? - zapytał z zaciekawieniem, wyczuwalnym w jego głosie.

-Jak przyjechali do Hogwartu na turniej, to miałam wrażenie, że każda francuska mnie obgaduje, co było dla nich dobrą opcją, bo nie rozumiałam ich języka, i robiły to tylko dlatego, że z tobą rozmawiałam. Mówię, robiły, bo były to głównie dziewczyny, ale co ciekawe zdarzali się też chłopacy, chociaż oni wyzywali cię. - powiedziała Susan, a Cedrik na jej ostatnie zdanie zmarszczył brwi i spojrzał na nią, oczekując odpowiedzi dlaczego. - No co, nie tylko ty jesteś ładny, wiesz, jakie ja miałam powodzenie? Ciesz się, że to ty podbiłeś moje serce. - Cedrik na jej słowa tylko się uśmiechnął i przyciągnął ją bliżej siebie, wciskając pocałunek na jej usta. - Nie skończyłam jeszcze. - odpowiedziała, odsuwając jego twarz od swojej. - No więc postanowiłam się trochę poduczyć francuskiego, żeby chociaż wiedzieć, co o mnie mówią, powiem ci, że na takie damy, jak one, to nie wypada tak mówić. - zakończyła, uśmiechnięta od ucha do ucha.

-Powiesz coś po francusku?

-Tant que mon coeur battra, je n'arrêterai pas de t'aimer.

-Co to znaczy? - zapytał Cedrik z uśmiechem.

- Dopóki moje serce bije, nie przestanę cię kochać. - powiedziała, nie dając Cedrikowi powiedzieć już ani słowa, zamiast tego pocałowała go.

Po krótkiej chwili oboje zasnęli.

Następnego ranka obudziła ich matka puchona, przynosząc list zaadresowany do nich dwóch. Cedrik otworzył list i odczytał go nagłos. W liście napisane było, że oboje mają się stawić w norze na zebraniu zakonu o godzinie trzynastej. Susan nie należała jeszcze do zakonu, więc oboje zdziwił ten fakt, że ma być obecna na spotkaniu. Oboje wstali przed godziną dwunastą, szybko zjedli śniadanie i zaczęli się powoli szykować.

Parę minut przed trzynastą, wyszli z domu Cedrika, na odległość, w której mogli się teleportować. Kiedy się teleportowali, wylądowali na polu, nieopodal nory i trzymając się za ręce, weszli do środka, uprzednio pukając do drzwi. W środku przywitały ich Molly, Lily i Nimfadora. Susan weszła w głąb nory i zobaczyła Remusa, Syriusza, Jamesa, Artura, Kingsleya, Hagrida, Billa, Fluer, bliźniaków Weasley, Alastora, który stał obok niskiego mężczyzny oraz Rona i Hermionę. Susan nie zdziwił widok Rona, ponieważ mieszkał w tym domu, bardziej zaskoczył ją widok jej przyjaciółki.

-Nareszcie, czekamy tylko na was. - powiedział Moody, z pretensją w głosie. - Możemy zacząć spotkanie zakonu.

-Ale Susan nie jest członkiem. - powiedział Artur.

-Nie ma różnicy czy jest, czy nie, i tak wszystkiego by się dowiedziała, co działo się na spotkaniu. - odpowiedział Moody, patrząc wymownie na Cedrika. - Przejdźmy do rzeczy. Spotkaliśmy się tutaj, bo trzeba w bezpieczny sposób przetransportować tutaj Pottera. - powiedział, mówiąc o Harrym. - Fletcher jakiś czas temu zaproponował pewien sposób. Polecimy po niego na miotłach, po osiem par, pod postacią Harry'ego, więc będziecie musieli wypić eliksir wielosokowy, który niedługo powinien być gotowy. Wszystko będzie miało miejsce trzydziestego lipca. Osoby, które wypiją eliksir, są już wybrane i mają też wybraną osobę, z którą lecą.

-Jakie to osoby? - zapytał Remus.

-Osoby, które nie piją eliksiru to ty Lupin, Weasleyowie. - powiedział i spojrzał na Artura i Bila. - Tonks, Black, Kingsley, Hagrid i ja, a osoby, które wypiją eliksir Delacour, Granger, trzech Weasleyów, Fletcher i Potter. - kiedy Moody powiedział nazwisko Susan, Cedrik i James natychmiast się obudzili i powiedzieli w tym samym czasie.

-Nie!

Wszyscy spojrzeli na nich.

-Susan nigdzie nie leci, to niebezpieczne, a poza tym jest niepełnoletnia. - powiedział James.

-Rzeczywiście dużo mi brakuje do siedemnastu lat. - powiedziała gryfonka w stronę swojego ojca, który już chciał coś powiedzieć. - Harry jest moim bratem i chcę mu pomóc.

-A ty jesteś moją córką i nie chcę, żeby ci się coś stało.

-Przepraszam, że przerwę wam tą cudną rodzinną kłótnię, ale to prędzej ona komuś zrobi krzywdę. - powiedział Moody. - Jej moce mogą się nam przydać.

James zirytowany spojrzał na swoją żonę, która zgadzała się z Alastorem.

-Dobrze, ale jeśli jej coś się stanie, to ostatnią rzeczą, jaką zobaczysz, będzie moja różdżka.

------------------------------------------------------

Hej kochani. Mama nadzieję, że rozdział się spodoba. Zachęcam do gwiazdek i komentarzy. Do zobaczenia.

~Kornelia.

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz