Rozdział 27

354 26 3
                                    

W nocy Susan spała tylko 4 godziny, a to wszystko przez nieustający ból blizny, dlatego rano nie wyglądała za dobrze. Jej twarz zdobiły duże wory pod oczami, cera była nienaturalnie blada, a sama postawa dziewczyny mówiła wyraźnie, że jest niewyspana. Susan nie wiedziała, dlaczego po tylu latach blizna, która nigdy jej nie przeszkadzała, nagle zaczęła boleć i to nie był zwykły ból, czuła jakby ktoś chciał jej się przedrzeć do głowy, ale był zbyt słaby, żeby to zrobić. Dziewczyna myślała nad tym, czy by nie pójść z tym do Dumbledore'a, ale szybko odgoniła od siebie ten pomysł. Kiedy rano Susan się obudziła, zauważyła, że w pokoju nie ma już Hermiony, co oznaczało, że poszła już na śniadanie.

Dziewczynie nigdzie się nie spieszyło, ponieważ miała na późniejszą godzinę. Gryfonka powoli wstała ze swojego łóżka i chwilę stojąc, łapiąc równowagę, ruszyła do łazienki, znajdującej się w dormitorium. Kiedy była już ubrana, wyszła z pomieszczenia, przechodząc przez pokój wspólny i powolnym krokiem kierując się do Wielkiej sali. Susan była tak nie wyspana, że nie zauważyła chłopaka stojącego przed nią, co skutkowało tym, że na niego wpadła.

-Przepraszam. - wymamrotała.

-Nic się nie stało. - powiedział chłopak, którego głos był rudowłosej dobrze znany, wtedy też dziewczyna uniosła na niego swój wzrok. - Dobrze się czujesz? Jesteś blada. - zapytał przejęty Cedrik.

-Wszystko w porządku. Mam nadzieję - powiedziała gryfonka, ostatnie słowo mówiąc bardzo cicho, aby puchon tego nie usłyszał.

-To dobrze. - powiedział, uśmiechając się delikatnie. - właściwie to chciałem się ciebie coś zapytać. - powiedział trochę nieśmiałe, zaciekawiając tym Susan.

-W takim razie słucham.

-Dzisiaj jest wyjście do Hogsmeade i chciałem się ciebie zapytać, czy nie chciałabyś iść ze mną, z Hanną, Zachariaszem i z Susan do trzech mioteł? - powiedział na jednym wdechu puchon, patrząc wyczekująco na gryfonkę.

-Z wielką przyjemnością - odpowiedział Susan, uśmiechając się w taki sposób, że serce Cedrik'a gwałtownie przyśpieszyło.

-To świetnie bądź o 15 pod główną bramą. Muszę już iść do zobaczenia później.

-Do zobaczenia.

Kiedy Cedrik zniknął z zasięgu jej wzroku, uśmiech nie opuszczał jej twarzy, co zauważyli jej przyjaciele, kiedy wchodziła do Wielkiej sali.

-Coś ty taka zadowolona? - zapytał Ron, kiedy Susan usiadła naprzeciwko Harry'ego.

-Nie ważne - powiedziała dziewczyna i zaczęła jeść tosta z dżemem.

-No śmiało gadaj. -zachęcała ją Hermiona.

-Idę dzisiaj do Hogsmeade z Cedrik'iem i jego przyjaciółmi.

-Uuu randka. - powiedział Harry, przez co został obdarowany przez siostrę złowrogim spojrzeniem.

-To nie jest randka, tylko przyjacielskie wyjście. - powiedziała speszona Susan.

-Niech ci będzie, wolę cię nie denerwować.

-O i bardzo dobrze zrobisz.- powiedziała Hermiona.

Przez resztę śniadania nikt nie wspomniał o wypadzie Susan.

Kiedy tylko wszystkie lekcje się skończyły, Potter udała się na miejsce, gdzie miała się spotkać z puchonami. Długo nie musiała na nich czekać, ponieważ kilka minut później stali przy gryfonce.
Piątka uczniów udała się do trzech mioteł na piwo kremowe. Kiedy weszli do baru, ciepło ze środka przyjemnie zderzyło się z ich zimnymi twarzami. Zajęli stolik w rogu baru, po czym zamówili napoje.

-Jak tam było dzisiaj na lekcjach? - zapytał młodszych uczniów Cedrik.

-Całkiem znośnie, Snape chyba miał dzisiaj dobry humor, bo nikt nie dostał minusowych punktów, co u niego jest niespotykane. - powiedział Zachariasz.

-Wiesz Zachariasz, jak ktoś nic nie umie, to się nie dziwię, że dostaje minusowe. - powiedziała Hanna, posyłając w stronę puchona szeroki uśmiech.

-O tutaj się zgadzam z Hanną. - powiedział dwa lata starszy puchon.

-Tak? To proszę bardzo, podajcie mi chociaż jedną osobę, która sobie radzi z eliksirami, nie wliczając w to Granger.

-Nie ma problemu. Susan radzi sobie bardzo dobrze z eliksirami, nie zdziwiłabym się, gdyby była lepsza nawet od Granger. - powiedziała zwycięskim tonem Abbott.

-A to akurat prawda, na lekcji z nami nawet chwalił Susan. - powiedział Cedrik, posyłając gryfonce jeden ze swoich przepięknych uśmiechów, który ona nieśmiało odwzajemniła.

- Okej, okej wygraliście, zmieńmy lepiej temat, bo zaraz Susan będzie przypominać dojrzałego buraka. -zaśmiał się Smith.

-Jestem za. - powiedziała szybko Potter. - Stresujesz się przed wyborem zawodników? - z tym pytaniem zwróciła się do Diggory'ego.

-Trochę tak, ale z drugiej strony to coś nowego w moim życiu, więc nawet jeśli czara mnie nie wybierze, będę miał świadomość tego, że chociaż spróbowałem.

Puchoni i gryfonka rozmawiali na różne sprawy, począwszy od turnieju i kończąc na quidditchu, do którego Susan żywiła coraz większą pasję. Ich rozmowa została przerwana przez uczennicę z domu Kruka, mianowicie Cho Chang, która podeszła do nich i życząc Diggory'emu powodzenia przytuliła go i lekko pocałowała w policzek. Widząca to Susan poczuła dziwne ukłucie w sercu, które towarzyszyło jej, gdy Cedrik patrzył rozmarzonym wzrokiem na uczennice ze szkoły magii Beauxbatons. Nie wiedziała jednak, że to uczucie zazdrości, ale także nie wiedziała, że jest obserwowana przez Hannę i Susan Bones. Potter wiedziała w tamtym momencie tylko jedno, że nie polubią się z krukonką.

---------------------------------------------------------------------------

I mamy kolejny rozdział, przepraszam was, ale teraz będą pojawiać się bardzo rzadko, wszystko przez dużą ilość nauki, ale nie oznacza to, że w ogóle ich nie będzie. Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarzy, Miłej niedzieli.

                                                                                          ~Kornelia.

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz