Rozdział 13

426 26 3
                                    

Od kłótni Harry'ego i Susan minął miesiąc. Żadne z nich nie odezwało się do siebie ani słowem. Co prawda Susan próbowała jakoś zagadać do brata, ale ten ją ignorował. Na śniadaniach siedziała cicho i dalej brata niż kilka miesięcy temu, a na lekcjach siedziała w ławce razem z Hermioną, która wiedziała, jak Susan to przeżywa. Jeśli chodzi o Cedrika, to ich kontakt ogranicza się tylko do zwykłego ,,Hej'' na korytarzach. Obecnie jest 14 lutego, czyli święto zakochanych. W Hogwarcie nie obchodzi się tego święta jakoś hucznie. W tym dniu jest tylko organizowana poczta, którą sowy dostarczają rano, przy śniadaniu.

Susan była właśnie w trakcie drogi do Wielkiej sali, kiedy ktoś złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę. Tą osobą był Harry.

-Susan, bo ja... - w jego oczach widać było strach i zakłopotanie. - Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem tak na ciebie krzyczeć. - powiedział, patrząc na jej twarz.

-Ja też przepraszam. Powinnam była ci powiedzieć prawdę o Syriuszu, a nie cię okłamywać, ale nie mogłam. - powiedziała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy Harry ją przytulił.

-Nigdy więcej kłótni. - powiedział chłopak, wdychając jej słodkie, pomarańczowe perfumy.

-Nigdy. - oznajmiła, po czym się od siebie odsunęli.

Dalszą drogę kontynuowali razem. W Wielkiej sali dołączyli do nich Ron i Hermiona, którzy cieszyli się z faktu, iż rodzeństwo się pogodziło. Kiedy jedli razem śniadanie, do sali wleciały sowy o rozmaitym ubarwieniu. Trzymały w dziobach różnokolorowe koperty. Gdy nadleciały nad osobę, dla której była koperta, wypuszczały je z dzioba. Susan i Hermiona rozmawiały razem, kiedy nagle na głowie Susan wylądowała różowa koperta. Wzięła ją do ręki i myślała, że to pomyłka, dopóki nie zauważyła na niej złotego napisu ,,Susannah Potter''. Jej przyjaciele pokazywali gestem rąk, żeby szybko otwierała. Jednak zanim ją otworzyła, rozejrzała się po sali w poszukiwaniu nadawcy, lecz nikogo takiego nie zauważyła. Powoli otworzyła kopertę i wyjęła z niej biały kawałek papieru, na którym schludnym pismem był napisany wiersz.

~Amor w moje serce celował
I mnie dla Ciebie upolował.
Moja słodka dziewczynko,
Czy będziesz moją Walentynką?
Ulica – Tęsknota
Numer – Miłość złota
Adresat – Kocham Cię
Nadawca – Domyśl się.~

Przeczytała, a jej policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem.

-Od kogo to? - zapytała ciekawa Hermiona.

-Nie wiem. Nie ma nadawcy, ale mam się domyślić. - powiedziała.

-Aha. A jak myślisz? - dopytywała Hermiona.

-Nie mam pojęcia.

Wrócili do dalszego jedzenia i gdy tylko skończyli, wyszli z sali na wspólny spacer po błoniach zamku, ponieważ w ten dzień nie było zajęć. Usiedli pod wielkim dębem i ponieśli się w rozmowie. Nie trwała ona jednak długo, ponieważ 10 minut później podbiegł do nich Seamus i oświadczył, że z okazji dzisiejszego święta, odbędzie się wyjście do Hogsmeade.

-Wiecie, możemy nie iść i zostać z wami - odezwał się Ron.

Susan otwierała już usta, żeby zaprotestować, ale uprzedził ją Harry.

-Nie. Nie musicie zostawać i my też nie. - pod koniec wypowiedzi spojrzał na swoją siostrę. - Wszyscy spojrzeli na niego z niezrozumieniem, czekając na jego dalszą wypowiedź. - Ostatnim razem wymknąłem się pod peleryną niewidką, przez jedno z tajnych przejść. Uprzedzając wasze pytanie, ostatnim razem Fred i George dali mi mapę, na której widać wszystkie tajne przejścia i wyjścia z zamku. Możemy się tak wykraść razem z Susan.

-Ostatnim razem z tego, co wiem, to przyłapał cię Snape. - powiedziała Hermiona.

-Ale teraz bylibyśmy ostrożni.

-Nie wiem, czy to dobry pomysł.

Po długim sporze, Harry razem z Ronem namówili Hermionę na ten pomysł. Ustalili, że spotkają się obok pubu ,,Pod trzema miotłami''. Hermiona i Ron poszli już z innymi uczniami, a Susan i Harry właśnie szli przez jeden z tuneli. Po parunastu minutach byli już pod pubem, gdzie czekali już na nich dwójka przyjaciół.

-Pss. Jesteśmy. -oznajmił Harry.

Hermiona odskoczyła przestraszona, a Susan parsknęła śmiechem.

-To nie było śmieszne. -skarciła ją - chodźmy na piwo kremowe.

Weszli do środka i złożyli zamówienie. Gdy już pili piwo, Ron zaproponował, że mogliby zagrać w karty, tylko trzeba by było iść je kupić. Susan zgłosiła się na ochotnika i ruszyła w stronę sklepu ,,Esy floresy''. W tym samym czasie pewnemu wysokiemu szatynowi przed oczami śmignęła ruda, znajoma czupryna. Zaskoczył go ten widok. Zaciekawiony przeprosił znajomych i ruszył za nią. W pewnym momencie ją zgubił, lecz nie na długo. Dziewczyna wyszła właśnie ze sklepu z kartami w rękach. Szybko do niej podszedł i się przywitał.

-Hej.

-O hej Cedrik - powiedziała zakłopotana. Przez jej głowę przechodziła tylko jedna myśl. Teraz jest już po mnie.

-Co ty tutaj robisz? Przecież mówiłaś, że nie masz zgody. - mówił, ale zauważył jej zakłopotaną twarz. - czekaj, czekaj, jesteś tutaj nielegalnie, prawda? - na potwierdzenie jego słów, dziewczyna skinęła nieśmiało głową. -Jesteś bardzo nieśmiała, spokojnie nie wydam cię.

-Naprawdę? -zapytała z błyskiem w oku.

-Naprawdę. - oznajmił spokojnym głosem, a ona zrobiła coś, czego się nie spodziewał. Przytuliła go. Chłopak oddał uścisk, uśmiechając się szeroko. - odprowadzę cię.

Susan uśmiechnęła się w taki sposób, że chłopakowi miękły kolana, jednak jej uśmiech szybko zszedł z twarzy, kiedy w ich kierunku szedł czarny pies.

-To może już chodźmy.

Kiedy doszli na miejsce, musieli się pożegnać.

-No to pora się pożegnać. Wesołych walentynek.

-Dziękuję i wzajemnie.- odpowiedział Susan i odeszła do swoich przyjaciół, a on do swoich.
--------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Do zobaczenia za tydzień. 

                                      ~Kornelia.

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz