Rozdział 61

158 19 1
                                    

 Ron pozostał w skrzydle szpitalnym jeszcze przez dwa dni, a kiedy czuł się już lepiej, Pani Pomfrey wypuściła go, pod warunkiem, że będzie uważał, co je i pije. W Hogwarcie pojawiali się aurorzy, ci, co należeli do zakonu feniksa i ci co po prostu pracowali w ministerstwie, aby patrolować korytarze szkoły i zapewnić uczniom bezpieczeństwo. Patrolować korytarze mieli również Lily i James, jednak nie pod swoimi prawdziwymi postaciami. Specjalnie dla nich Lily, jako iż była bardzo dobra z eliksirów, ważyła eliksir wielosokowy, problemu stworzyło jednak, kim się staną po jego zażyciu, ponieważ było to bardzo podejrzane, że nagle na korytarzach pojawili się nieznani nikomu z wyglądu czarodzieje, więc w tym pomógł im Dumbledore, który zdobył kłębki włosów od dwóch zaufanych sobie czarodziejów, którzy oczywiście się na to zgodzili. Nie było jednak wiadome, kiedy mają pełnić swój dyżur, jednak wszystkiego mieli dowiedzieć się na najbliższym spotkaniu zakonu.

Harry, Ron, Hermiona i Susan po zakończonych zajęciach odpoczywali w pokoju wspólnym, siedząc razem na kanapie. Harry cały czas myślał, w jaki sposób wyciągnąć od profesora od eliksirów urwane wspomnienie z rozmowy z młodym Tomem Riddlem, jak na razie miał w głowie pustkę, poza jednym, który uważał za całkiem dobry.

-Wiecie co? – zapytał Harry, a pozostali spojrzeli na niego. -Chyba nadszedł czas, żeby to wykorzystać. – oznajmił, wyciągając małą fiolkę z kieszeni.

-Jesteś pewny, nie chcesz sobie zostawić to na inną okazję? – zapytała Hermiona.

-Jestem pewny, czuję, że to właśnie dzisiaj jest ten dzień. – powiedział zdecydowany Harry.

Zanim Harry wypił eliksir, porozmawiali o zadaniu powierzonym mu przez Dumbledorea i ustalili, żeby Harry wypił ten eliksir, po czym poszedł do Slughorna, może w ten sposób uda mu się zdobyć wspomnienie. Tak więc Potter wypił eliksir duszkiem.

-I jak się czujesz? – zapytała Hermiona.

-Dobrze. – powiedział, uśmiechając się, po czym wziął rękę Susan i wstał z kanapy, ciągnąc ją za sobą do góry. – Idziemy do Hagrida.

-Ale miałeś iść do Slughorna. – powiedziała Hermiona.

-Czuje, że tam musimy być. – powiedział, po czym nadal trzymając Susan za rękę, pociągnął ją w stronę wyjścia z pokoju, a kiedy wyszli, zaczęli schodzić na sam dół.

 Oboje wyszli przez drzwi na dziedziniec zamku, po chwili Harry skręcił w prawo w stronę szklarni, Susan spojrzała na niego dziwnie, a on powiedział, że chciał popatrzyć na rosnące rośliny. Susan nie wiedziała, że eliksir szczęścia będzie mieć aż takie mocne działanie, żeby jej brat zachowywał się, jakby wypił butelkę ognistej whisky. Kiedy szli przez szklarnie, zauważyli sylwetkę, która wychylała się z pomieszczenia z roślinami. Po cichu podeszli bliżej, a kiedy byli blisko rozpoznali w postaci profesora eliksirów. Harry nadal się uśmiechając, stanął obok profesora, który niczego nie zauważając, nadal robił coś przy roślinach.

-Dzień dobry Panie profesorze. – powiedział Harry, powodując, że profesor wydał cichy okrzyk strachu i natychmiast przerwał swoje zajęcie i z szeroko otwartymi oczami spojrzał na gryfona, który go przestraszył.

-Na brodę merlina, Harry. – powiedział przestraszony. – Susan. – dodał, zauważając dziewczynę.

-Przepraszam sir, powinniśmy jakoś uprzedzić. – powiedział Harry.

Profesor wyjaśnił ,że zabiera liście rośliny, ponieważ są one bardzo drogie, a mu są potrzebne do eliksirów.

-A wy co tutaj robicie? – zapytał Horacy.

-Idziemy do Hagrida. – powiedziała Susan.

-O tej porze?

-Jest jeszcze jasno profesorze, a dawno go nie odwiedzaliśmy, więc przepraszamy, ale musimy iść. – powiedział Harry, i razem z Susan zaczął kontynuować drogę do chatki gajowego. Nauczyciel eliksirów dołączył do nich, mówiąc, że o tej porze jest to niebezpieczne i, że sam potrzebuje spaceru. We trójkę schodzili z urwiska, zauważając z daleka dużą postać, stojącą do nich tyłem, nie ciężko było się domyślić, że był to Hagrid. Kiedy podeszli bliżej, zauważyli, że wpatruje się w martwe ciało wielkiego pająka, którego gryfoni rozpoznali, jako Aragoga, z którym Harry miał swego rodzaju przyjemność rozmawiać, zaś Susan znała go z opowiadań gajowego. Hagrid wyczuł, że nie znajduje się już sam i przywitał się z przybyłymi.

-Czy to akromantula? – zapytał Slughorn, a Hagrid smutno skinął głową. – Nie miałbyś nic przeciwko, jeśli wziąłbym trochę jego jadu? – Hagrid pozwolił profesorowi eliksirów zabrać trochę jego jadu.

-Był moim przyjacielem, odkąd pamiętam. – opowiadał o olbrzymim pająku, a w tym samym czasie Horacy próbował dostać się do jego kłów, jednak niechcący oderwał jeden. – Nie wiem, dlaczego ludzie się ich tak boją.

-Może przez te wielkie szczęki. – powiedział Harry, pokazując palcami ruch ich szczęki.

Hagrid szlochał cicho, a Susan przytuliła się do jego boku. Po chwili dołączył do nich profesor.

-Chcesz, żebym coś o nim, powiedział? – zapytał, a Hagrid skinął głową. - Żegnaj, Aragogu, królu pajęczaków, którego długiej i wiernej przyjaźni nigdy nie zapomną ci, co cię znali! Choć twoje ciało ulegnie rozkładowi, twój duch będzie się unosił nad cichymi, omotanymi pajęczą siecią zakątkami twojego leśnego domu. Niech ród twoich wielookich potomków przetrwa na wieki, a twoi przyjaciele rodzaju ludzkiego doznają pocieszenia po bolesnej stracie, która ich dotknęła.

Po kilku minutach, spędzonych jeszcze nad zmarłym ciałem ogromnego pająka, udali się do chatki gajowego, aby spokojnie porozmawiać w przyjaznej atmosferze.

----------------------------------------------

Hej kochani witam w kolejnym rozdziale, chciałam wam bardzo podziękować za 10 tysięcy wyświetleń jesteście wspaniali. Zachęcam do gwiazdek i komentarzy. Do następnego.

                                                           ~Kornelia.

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz