Rozdział 4

541 27 2
                                    

Zmierzała sama korytarzem na kolejną lekcję, którą były eliksiry, kiedy nagle usłyszała, że ktoś ją woła.

-Susan! Susan zaczekaj na nas!.

Stanęła w miejscu i powoli się odwróciła, jej oczom ukazało się Golden Trio, które biegło w jej stronę. Kiedy Byli już przy niej cała czwórka zaczęła kierować się do sali od eliksirów. Oczywiście nie obyło się bez rozmowy na temat sytuacji na lekcji obrony przed czarną magią.

- Susan wszystko okej? –   zapytała troskliwie Hermiona.

- Tak, nic mi nie jest spokojnie – odpowiedziała Susan.

- A tak właściwie kim był twój bogin? – zapytał Ron.

- Sama chciałabym to wiedzieć – odpowiedziała.

Harry pociągnął lekko Susan do tyłu, aby z nią porozmawiać.

- Hermiona, Ron możecie iść przodem? Spotkamy się na lekcji – powiedział Harry do dwójki przyjaciół, a ci w geście, że się zgadzają, kiwnęła głową i poszli przodem.

- Susan, wiesz, że jak coś by się działo, możesz mi o tym powiedzieć ?– zapytał Harry.

- Tak wiem, ale zapewniam cię, że nic się nie dzieje.

- No dobrze, a tak poza tym to profesor Lupin kazał nam przyjść jutro po lekcjach do jego gabinetu. – oznajmił.

– Po co?– zapytała.

– Tego nie wiem, ale nie trudno się domyślić, że chodzi o to, co miało miejsce na lekcji.

– No okej, wiesz , może lepiej się pośpieszmy, nie chcę się spóźnić na lekcje ze Snapem

Weszli do klasy kilka minut przed nauczycielem i usiedli razem w ławce. Kiedy Snape wszedł do klasy, teatralnie poprawiając swoją pelerynę , stanął przy biurku i oznajmił, że na dzisiejszej lekcji będzie pytał, aby sprawdzić wiedzę uczniów.

– No więc może pan Potter zechce podzielić się z nami swoją wiedzą? – zapytał z niewzruszoną miną Snape.

Harry momentalnie się spiął.

– Wymień mi trzy składniki potrzebne do uważania eliksiru zapomnienia.

Harry przez chwilę Wpatrywał się w blat swojej ławki, po czym wzniósł swój wzrok na nauczyciela.

– nie wiem profesorze – odparł.

– minus 5 punktów dla gryffindoru, może panna Potter odpowie. – powiedział nietoperz.

– A więc trzema składnikami potrzebnymi do uważania eliksiru zapomnienia są woda z rzeki  Lete, jagody z jemioły i gałązka waleriany. – odpowiedziała pewnie Susan.

– Widzę, że chociaż jedno z was jest w miarę mądre. – powiedział z pogardą w głosie.

Lekcja dobiegła końca, a uczniowie kierowali się do Wielkiej Sali na obiad. Po skończonym obiedzie wrócili na resztę lekcji. Ostatnia lekcja dobiegła końca i Harry, Ron, Hermiona i Susan wrócili do pokoju wspólnego, po czym zasiedli na czerwonej kanapie przed kominkiem.

- No więc Susan i jest już po lekcjach, a przy śniadaniu powiedziałaś nam, że opowiesz, na czym polegają twoje moce – oznajmił Harry.

- No dobrze, ale najpierw wyjaśnić wam kolor moich włosów i oczu czy moce.

- Może najpierw oczy i włosy – powiedziała Hermiona.

- to zacznę od oczu. Zielone to moje naturalne i oznaczają, że jestem spokojna. Niebieskie oznaczają, że jestem smutna. Brązowe oznaczają, że się boję, a czerwone oznaczają złość i są jeszcze fioletowe, ale one są tylko i wyłącznie jak jestem pod wpływem jakiegoś eliksiru. To teraz włosy, rude to moje naturalne oznaczają spokój, białe to smutek, a czarne to niekontrolowana złość. Jeśli Moje oczy są czerwone i włosy czarne w tym samym momencie to nie jestem w stanie sama nad tym zapanować.

- to bardzo ciekawe, a moce?– odezwała się Hermiona.

- wszystkie cztery żywioły są mi posłuszne, ale jeszcze nad nimi ćwiczę, mogę latać bez używania miotły, ale jakoś niespecjalnie mi to wychodzi, a i mogę rzucać zaklęcia bez używania różdżki i mogę także wyczarować dowolną rzecz, jaką chcę.

- wow super, czyli jedzenie też możesz wyczarować?– zapytał Ron.

- Ronaldzie! Tobie tylko jedzenie w głowie - krzyknęła na niego Hermiona.

Harry i Susan wybuchnęli śmiechem.

-  Zapomniałabym, mogę jeszcze się teleportować, ale w bardziej przyjemny sposób. – dopowiedziała Susan.

- To fajnie, ale chyba nie możesz się teleportować na terenie szkoły? – zapytał Harry.

– Mogę i właśnie to jest fajne – odparła Susan.

-Jak to? - zapytała Hermiona.

– Jak już mówiłam moja teleportacja nie jest taka sama jak ta standardowa, więc jakoś tak wychodzi – odpowiedziała Susan i cicho zachichotała

- Już prawie 18:00 idziemy na kolację? – zapytała Susan

-Tak chodźmy- odpowiedziała Hermiona

Całą czwórką wyszli z pokoju wspólnego i poszli do Wielkiej Sali. Usiedli przy stole ich domu, blisko miejsca, gdzie siedzieli nauczyciele. Na stołach pojawiły się najróżniejsze potrawy, jednak uwagę Susan przykuł jej ulubiony owoc. Pomarańcz. Chwyciła ją szybko, zanim ktoś mógłby ją zabrać i zaczęła obierać. Kiedy skończyła jeść pierwszą, sięgnęła po kolejną i kolejną, gdy miała wziąć czwartą, dotarły do niej chichoty.

– Z czego się tak chichracie?

-Z ciebie, nie wiedzieliśmy, że aż tak lubisz pomarańcze - powiedziała Hermiona, która na twarzy miała wielki uśmiech.

-Lubię? Lubię? Ja je kocham - odpowiedziała Susan, a pozostała trójka wybuchnęła gromkim śmiechem.

-To dlatego pachniesz pomarańczami - powiedział Harry.

W przyjemnej atmosferze dokończyli swoje posiłki i opuścili Wielką Salę, udając się przy tym do swoich dormitoriów.
Gdy Susan weszła do dormitorium, od razu poszła do łazienki na odprężającą kąpiel. Kiedy wyszła, od razu rzuciła się na łóżko i zasnęła.
----------------------------------------
Hej. Macie tutaj ode mnie taki bonusik. Wesołych świąt wielkanocnych.
                                 ~Kornelia

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz