Rozdział 7

471 25 0
                                    

Od wyjścia Harry'ego ze skrzydła szpitalnego minęło 5 dni. Cała czwórka przyjaciół zmierzała właśnie na kolację. Gdy usiedli przy stole i czekali na jedzenie, dyrektor szkoły podszedł do mównicy i gestem ręki pokazał uczniom, żeby byli cicho.

- Drodzy uczniowie już jutro sobota, a co za tym idzie pierwsze w tym roku wyjście do Hogsmeade. Zbiórka na dziedzińcu o 11:00, zabierzcie swoje zgody. To tyle, życzę smacznego.

I w tym momencie na stołach pojawiły się rozmaite potrawy. Susan oczywiście chwyciła za pomarańcze i zaczęła je jeść. Ron nakładał na talerz, co mu wpadło w ręce. Hermiona i Harry nałożyli sobie na talerz skrzydełka z kurczaka oraz małe kiełbaski.

-Idziemy juro  aem? - zapytał z buzią pełną jedzenia Ron.

- Ja nie idę, nie mam zgody – powiedziała Susan.

- Jak to? A Dumbledore ci nie może podpisać? – zapytała Hermiona.

- Nie. Co prawda opiekował się mną, ale nie jest moim prawnym opiekunem.

- A ty Harry? – tym razem Ron zapytał okularnika.

- Wuj nie podpisał mi zgody. – powiedział chłopak.

- Mogliśmy się tego spodziewać – powiedziała Hermiona.

Susan zmarszczyła brwi i zwróciła się do brata.

- No to jutro spędzamy dzień razem. Opowiesz mi, co robiłeś przez te lata.

Chłopak uśmiechnął się delikatnie w jej kierunku. Kiedy zjedli poszli prosto do swoich  dormitoriów. Susan korzystając z tego, że w dormitorium nie ma Lavender, postanowiła dowiedzieć się paru informacji.

- Hermiona?

- Słucham.

-Co miałaś na myśli, kiedy powiedziałaś na kolacji, że można się było spodziewać, iż Harry nie ma podpisanej zgody? – zapytała pewnie Susan.

- Cóż, bo widzisz wasze wujostwo nie za bardzo lubi Harry'ego, można powiedzieć, że go nienawidzą. Zawsze tylko Dudley to Dudley tamto, a o Harry'ego nawet się nie martwią. Traktują go jak pomoc domową. Spał pod schodami w małej komórce.

-To okropne – powiedziała cicho Susan, jednak Hermiona to usłyszała.

-I to jak. Wiesz, może porozmawiaj jutro o tym z Harry'm, a teraz pograjmy w karty, co ty na to?

-Bardzo chętnie.

Dziewczyny grały do późna, a kiedy stwierdziły, że są już zmęczone, poszły się umyć i spać. Gdy rano Susan się obudziła, zobaczyła, że jest w dormitorium sama, co oznaczało, że dziewczyny już poszły. Susan zdała sobie również sprawę, która jest godzina. Szybko wstała z łóżka, po czym je pościeliła. Nie było lekcji, więc mogła ubrać się swobodnie. Jak na prawdziwą gryfonkę przystało, ubrała czerwony sweter, czarne jeansy i białe trampki. Włosy zostawiła rozpuszczone, a na rzęsy nałożyła trochę tuszu. Wyszykowana wyszła z dormitorium i poszła poszukać brata. Skierowała się w stronę jego pokoju, do którego zapukała. Drzwi otworzył jej Harry.

- Cześć myślałem, że jakoś poszłaś z nimi, bo nie było cię na śniadaniu – powiedział Harry.

- Cześć, nie po prostu trochę dłużej pospała.

- Ron i Hermiona powiedzieli, że nam coś kupią.

- To super, idziemy na spacer?

-Jasne.

Chłopak włożył buty i bluzę, po czym razem z siostrą wyszli z pokoju wspólnego. Szli korytarzami zamku, aby dostać się na dziedziniec. Gdy już tam byli, usiedli na niedziałającej małej fontannie.

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz