Rozdział 57

166 19 1
                                    

Kiedy Lily i James rozdzielili się ze swoim synem, rozejrzeli się po pozostałych, James zatrzymał swój wzrok na dwóch czarodziejach, którzy byli dla niego niczym bracia.

-Łapciu, Lunio. - powiedział uśmiechnięty, robiąc szybkie kroki w ich kierunku.

Trójka przyjaciół utknęła w ciasnym uścisku, ciesząc się swoją bliskością, w końcu po piętnastu latach huncwoci byli razem, oczywiście nie wliczając Petera, który wybrał życie po stronie Voldemorta.

W tym samym czasie Lily podeszła do Molly, również przyciągając ją do uścisku.

-Dziękuję. - szepnęła na ucho.

-Za co? - zapytała miękko Lily.

-Za  opiekę nad moimi dziećmi.

Lily przywitała się również z Arturem oraz dwoma huncwotami. Małżeństwo stanęło koło siebie, po czym przyjrzało się kobiecie z różowymi włosami.

-Nimfadora Tonks? - zapytał zaskoczony James, a kobieta, robiąc zniesmaczoną minę na jej pełne imię, pokiwała głową. -Aleś ty wyrosła. Ostatnim razem, kiedy cię widzieliśmy miałaś, jeśli się nie mylę osiem lat, pamiętam, pilnowaliśmy cię, kiedy twoi rodzice byli na misji. - dokończył James, wywołując chichot z ust Tonks, następnie spojrzał na puchona. -A ciebie nie znam. 

Susan już otwierała usta, aby przedstawić Diggoryego swoim rodzicom, jednak Syriusz był szybszy.

-To jest twój przyszły zięć Rogaczu.

Susan przewróciła oczami, a widząc zakłopotanie swoich rodziców, postanowiła przedstawić im swojego chłopaka.

-To jest Cedrik...mój chłopak. - powiedziała gryfonka, uważnie obserwując reakcje swoich rodziców.

-Chłopak? W tym wieku? - zapytał James, oczywiście żartując. - Od jak dawna?

-Już ponad dwa lata. - odpowiedział puchon, który do tej pory stał cicho.

-Dwa lata. - zachichotał James. - To szybciej niż ja i Lily.

Kiedy wszystkie emocje w miarę zmalały, czarodzieje znów usiedli do stołu, tym razem o dwie osoby więcej. Rozmowa toczyła się wokół wspomnień za czasów szkolnych huncwotów, a także rozmawiali o zdarzeniu, które wydarzyło się tego wieczoru. Lily i James dowiedzieli się wtedy o śmierci Cedrika i Syriusza oraz o tym, że ich córka przywróciła życie dwóm mężczyzną.

Kolacja powoli zaczęła się kończyć i każdy zaczął rozchodzić się w swoje strony. Susan razem z Cedrikiem udała się do swojego pokoju, aby odpocząć, jednak ich odpoczynek nie trwał długo, ponieważ do pokoju nie pukając, wszedł uśmiechnięty James, a za nim Lily i Harry. Cedrik, zauważając, że rodzice chcą z nią pobyć, wyszedł z pokoju. Wszyscy usiedli na łóżku, tak aby widzieć siebie wzajemnie.

Harry opowiedział o swoim dzieciństwie oraz o tym, jak wychowali go Dursleyowie, jednak nie powiedział całej prawdy, tylko napomknął parę słów, co oczywiście zaciekawiło jego rodziców, którzy próbowali go dopytać, ale on cały czas się wykręcał, aż dali mu spokój. Susan opowiedziała zaś o wychowaniu przez Dumbledorea i McGonagall w szkole. Opowiedzieli również o dniu, w którym po latach się spotkali.

-A jak z drużyną quidditcha? - zapytał James.

-Bardzo dobrze, nawet jestem kapitanem drużyny i szukającym. - oznajmił dumnie Harry, a jego ojciec wydał z siebie dziwny okrzyk. - Susan też gra, jest ścigającą. - wtedy James w euforii potrząsnął Lily, krzycząc, że jego dzieci mają taką samą pasję, jak on.

-Moje dzieci, moje dzieci, a pamiętasz, jak mówiłaś, że nie będą lubić grać. - zwrócił się do żony, która tylko przewróciła oczami. -I kto miał rację?

-Ty. -powiedziała niechętnie Lily.

-Wiem.

Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas, aż postanowili rozejść się do swoich pokoi. Pani Weasley przygotowała dla Potterów pokój, który zawsze stał pusty na wypadek, gdyby mieli zjawić się niespodziewani goście, a tacy właśnie się zjawili. Harry wrócił do swojego pokoju, który dzielił z Ronem, a Susan poszła poszukać Cedrika.

Susan zeszła na dół do salonu, gdzie znalazła Cedrika siedzącego na kanapie z zamkniętymi oczami, cicho do niego podeszła  i schylając się, owinęła swoje ramiona wokół jego klatki piersiowej.

-Bardzo jesteś zmęczony? - zapytała blisko jego ucha.

-Tylko trochę. - odpowiedział. -Jak było?

-Fajnie, wiesz, nigdy z nimi nie rozmawiałam, to dziwne i fajne uczucie w jednym.- powiedziała, bardziej się do niego przytulając.

Nagle oboje usłyszeli lekkie pukanie w okno, do którego po chwili podeszli, sprawcą pukania w okno okazała się duża, czarna sowa, która w pyszczku miała kopertę. Cedrik otworzył okno i zabrał list z jej pyszczka, a ona odleciała do właściciela. Na odwrocie koperty starannym pismem napisane było Susannah Potter.

-Do ciebie. - powiedział puchon, wręczając jej list.

Dziewczyna wzięła go i otworzyła. W środku starannie i równo było napisane:

Przepraszam, że to zrobiłem.

                                             D.M. 


Susan przeczytała tekst z kamiennym wyrazem twarzy, po czym po prostu zgniotła go w kulkę i wrzuciła do palącego się jeszcze kominka.

-Od kogo to było? - zapytał Diggory.

-Od nikogo ważnego. Choć już spać. - powiedziała Susan, łapiąc jego rękę i pociągnęła go w kierunku schodów. 

***************************

Święta zakończyły się i nadszedł nowy rok, a także powrót do szkoły. Na peronie uczniowie żegnali się ze swoimi rodzinami. Susan i Harry zrobili, to w norze, ponieważ najbezpieczniej było, aby Lily i James nie pokazywali się publicznie.

W wielkiej sali widoczne były zimowe akcenty. Jak zawsze po powrocie do szkoły odbyła się uczta. Susan opowiedziała wszystko Hermionie, która nie kryła szoku na takie wiadomości.

Parę dni później gryfoni zaczęli zauważać, że Harry cały czas chodzi z książką, jak się później okazało, była ona własnością Księcia półkrwi. Wszyscy uważali, że należy się jej pozbyć, za nim coś się stanie, więc Ginny wzięła Harry'ego i razem schowali książkę.

------------------------------------------------------

Hej kochani witam was w kolejnym rozdziale, mam nadzieje, że się spodoba. Zachęcam do gwiazdek i komentarzy. Do zobaczenia.

                                                          ~Kornelia.

I need love - Siostra wybrańca//Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz