6. Moons and Stars

301 22 1
                                    

Przez cały tydzień oglądałam niezliczone odrzucenia, akceptacje i pełne skruchy prośby. Trzech chłopców zaprosiło mnie na randkę i odrzuciłam wszystkich. Najwyraźniej dałam im do zrozumienia, że ​​jestem „nietykalna", że tak powiem. Draco patrzył, jak pytają mnie z daleka. Wydawał się rozbawiony, że ciągle je odrzucam. Uśmiechał się, ilekroć odchodzili ode mnie, pokonani. Draco jeszcze mnie o to nie zapytał, zastanawiałam się, czy w ogóle by to zrobił.

Pewnego popołudnia, kiedy siedziałam w pokoju wspólnym, Hermiona rzuciła się z piskiem, w zasadzie ściągając mnie z kanapy i ciągnąc za ramię do dormitorium.

- Co się stało? Nigdy nie widziałam, żebyś uśmiechała się tak szeroko - usiadłam na moim łóżku.

- Viktor Krum zaprosił mnie na Bal Bożonarodzeniowy! - skakała w górę i w dół, chwytając mnie za ramiona i potrząsając nimi. - Wiktor Krum - rozpromieniła się, opadając na łóżko.

- To niesamowite, Hermiono, co zamierzasz założyć?

- Cóż, mam tę niesamowitą różowo-fioletową sukienkę, myślę, że założę ją z upiętymi włosami, założę buty na obcasie - gigantyczny uśmiech wkradł się na jej twarz, a ja zachichotałam.

- Czy ktoś cię jeszcze zapytał?

- Przynajmniej nie kogo chcę zapytać. Terry, Colin i Justin - westchnęłam.

- Mówisz poważnie? Trzech chłopców? - usiadła, patrząc na mnie. - i odrzuciłaś je wszystkie, po co, Draco? - spojrzałam na ziemię.

- Może - gruchałam.

- Zwariowałaś, wiesz o tym? -

- Tak, wiem.

- Widzisz tę notatkę na swoim stoliku? wskazała.

- Kiedy zamierzałaś mi to powiedzieć? wyskoczyłam z łóżka, podnosząc notatkę. Był to mały kawałek papieru zwinięty i zawiązany zieloną wstążką. - "Wiesz, gdzie iść. Spotkajmy się tam o ósmej. - DM" - przeczytałam na głos.

- Ktoś musi się przygotować - uśmiechnęła się do mnie. Pobiegłam do szafy i złapałam białą bluzkę, dżinsy i pierścionek, który dał mi Draco.

Związałam włosy w boczny warkocz i wyszłam za drzwi.

- Jeśli złamie ci serce, Harry go zabije - wrzasnęła Hermiona śpiewnym głosem.

- Wiem - odkrzyknęłam

Szlam przez korytarze, słońce zachodziło za starymi szklanymi oknami. Weszłam na dziedziniec. Był oświetlony świecami, a na środku leżał mały jedwabny koc. Na wierzchu była biała róża. Draco nigdzie nie było widać. Weszłam do środka, patrząc na pierścionek na palcu. Nagle poczułam dwie ręce na mojej talii.

- Wygląda na to, że znalazłaś moją notatkę - poczułam jego oddech z boku mojej szyi. Obrócił mnie dookoła, tak że stanęłam przed nim. - Pójdziesz ze mną na Bal Bożonarodzeniowy? - jego głos był cichy i kojący, zupełnie inny niż wtedy, gdy walczyliśmy na korytarzach. Ten głos sprawił, że poczułam się bezpieczna.

- Oczywiście - uśmiechnęłam się delikatnie, nasze twarze oddalone były o kilka cali.

- Pomyślałem, że możesz mnie odrzucić tak jak tamtych facetów - odpowiedział uśmiechem, przyciągając mnie bliżej jedną ręką, a drugą trzymając moją twarz.

- Cóż, na szczęście dla ciebie czekałam - pocałowałam go delikatnie, a on odwzajemnił pocałunek.

- Mam dla ciebie prezent - odgarnął pasmo włosów z mojej twarzy i włożył mi go za ucho. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął piękny srebrny naszyjnik z księżycem i gwiazdą zwisającą z przodu.

- To niesamowite - sapnęłam

- Odwróć się.

Przesunął mój warkocz na bok i zawiesił naszyjnik na szyi.

- Dziękuję - odwróciłam się, całując go namiętnie. - Zachowamy to w tajemnicy? - zapytałam.

- Cóż, jeśli idziemy razem na bal, to nie byłby długi sekret, prawda? uśmiechnął się, dając mi kolejnego buziaka. Odsunął się, a ja spojrzałam w jego lodowato niebieskie oczy.

- Jesteś tajemniczy, Draco Malfoy - szepnąłem.

- Myślę, że jesteśmy bardziej podobni, niż myślisz - wziął mnie za rękę i splótł nasze palce, po czym usiedliśmy na kocu.

- Opowiesz mi o sobie? - zapytałam, kładąc się na jego piersi, jedną ręką owiniętą wokół mojej talii, drugą bawiąc się moimi włosami.

- Tylko jeśli zrobisz to pierwsa - powiedział cicho.

- W porządku. Mam urodziny 24 maja, moje ulubione zajęcia to Czarna Magia, a moje ulubione cukierki to musujące świstuchyco, teraz Ty?

- Moje urodziny są 5 czerwca, uwielbiam zupę pomidorową, kiedy jestem chory i nienawidzę, kiedy ludzie mi robią zdjęcia. - uśmiechnął się.

- Zupa pomidorowa - zachichotałam.

- Dlaczego to takie śmieszne? - zaśmiał się.

- Powinniśmy chyba wrócić do naszych dormitoriów - powiedziałam.

- Zostawiasz mnie już Bellegreen?

- Więc teraz używamy nazwisk, Malfoy?

Przed wstaniem cmoknęłam go w policzek. Wyciągnęłam ręce i podciągnęłam go. Złapał mnie w talii, a ja zarzuciłam ręce na jego ramiona.

- Swoją drogą, ten naszyjnik wygląda na tobie niesamowicie - uśmiechnął się.

- Oczywiście, że tak, to od ciebie - nasze twarze były o kilka cali od siebie i słyszałem jego oddech.

- Dobranoc, Draco - pocałowałam go mocno po raz ostatni, po czym się urwałam.

- Dobranoc, Bellegreen.

---

hej! szybkie info - rozdziały The Sound of War będą pojawiać się rzadziej niż rozdziały Forever Yours, TSoW ma dłuższe i trudniejsze rozdziały, a FY ma krótsze i protrze, także sami chyba wiecie XD

~K

Forever Yours (Draco Malfoy) book 1 - tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz