Następnego ranka...
Złapałam Draco za ramię, zanim mógł wejść do wielkiej sali na śniadanie.
- Co robisz? - zapytał, kiedy zaciągnęłam go na korytarz.
- Muszę cię o coś zapytać - powiedziałan cicho.
- Odsuń się - uśmiechnął się, kładąc ręce na moich biodrach.
- Harry, Ron, Ginny i Hermiona pomagają mi trenować używając mojej złotej magii w pokoju życzeń, oczywiście za zgodą Dumbledore'a i chciałam zapytać, czy zechcesz pomóc. - zapytałam, błyskając oczami małego szczeniaka. -
Czy to oznacza, że muszę się z nimi przyjaźnić? - zapytał.
- Nie, po prostu okaż im szacunek, kiedy trenujemy. Nie musisz z nimi rozmawiać ani się z nimi przyjaźnić, po prostu nie bądź niegrzeczny - skompromitowałam.
- W porządku, jasne - odpowiedział. - No dalej, jestem głodny - wciągnął mnie do wielkiej sali ze śmiechem.
- Profesor McGonagall, czy mogę przypadkiem porozmawiać z panią po zajęciach? - zapytałam grzecznie.
- Oczywiście, kochanie.
- Dziękuję - skinęłam głową z uśmiechem, siadając obok Draco i kładąc dłoń na jego.
-O co chodziło? - zapytał.
- Potrzebuję zaklęcia, aby ożywić posągi do treningu - powiedziałam, otwierając podręcznik.
- Dzisiaj będziemy ćwiczyć urok vera verto. To zaklęcie zmieni zwierzę przed tobą w kielich wody. Jest to trudne do opanowania zaklęcie, więc nie zniechęcajcie się, jeśli nie odniesiecie sukcesu przy pierwszym spróbuj - zapewniła nas. Nauczyła nas zaklęcia i dała nam ostatnie 10 minut zajęć na jego wypróbowanie.
- Vera verto - zażartowałam. Mój szczur zamienił się w kielich z ogonem.
- Cudowny - drażnił się Draco.
- Och, proszę, chciałabym, żebyś radził sobie lepiej - uśmiechnęłam się, zamieniając nieudany kielich z powrotem w szczura.
- A może postawimy na to? - spojrzał na mnie.
- O co?
- Jeśli zrobię to dobrze za pierwszym razem, jesteś mi winna buziaka - uśmiechnął się.
- No to śmiało - szturchnęłam go.
- Vera verto - rozkazał. Szczur zamienił się w doskonały, niebieski, szklany kielich na wodę.
- Zdecydowanie ćwiczyłeś to jakoś wcześniej, to niesprawiedliwe! - jęknęłam.
- Co, nie chcesz mnie całować, Bellegreen? - uśmiechnął się.
- Nigdy tego nie powiedziałam - flirtowałam, wracając do swojej książki.
Zadzwonił dzwonek i Draco zaczął wyciągać mnie na zewnątrz.
- Czekaj, muszę porozmawiać z McGonagall - nalegałam.
- Dobrze - puścił moją dłoń.
- Poczekaj tylko przed drzwiami - uśmiechnęłam się.
- Wiem, dlaczego tu jesteś, Caroline - zapewniła mnie, wskazując, żebym usiadł. - Czyli profedor Dumbledore Pani powiedział? - zapytałam, siadając na krześle naprzeciwko jej biurka.
- Rzeczywiście, powiedział, że możesz przyjść do mnie po pomoc. Czego potrzebujesz? - zapytała uprzejmie.
- Profesor Dumbledore dał mi pozwolenie na trenowanie w pokoju życzeń. Zastanawiałam się, czy mogłaby Pani nauczyć mnie zaklęcia zaklinającego posągi do walki - powiedziałam.
- Ach, oczywiście. Jest to bardzo trudne, może wymagać kilku prywatnych lekcji, jeśli jesteś na to gotowa? - zapytała.
- Oczywiście - uśmiechnąłem się.
- Czy ten piątek Ci odpowiada?
- Będę tam - podziękowałam jej.
Wyszłam, aby zobaczyć Harry'ego, Rona, Hermionę i Ginny stojących niezgrabnie naprzeciw Draco.
- Więc - powiedziała sztywno Hermiona.
- W piątek nauczy mnie zaklęcia - ująłem dłoń Draco.
- Chodź, mamy pracę do wykonania - powiedziałam, ciągnąc Draco za ramię do pokoju wymagań, a pozostali podążali tuż za nim.
- Nadal jesteś mi winna buziaka - powiedział cicho Draco do mojego ucha, gdy zbliżaliśmy się do drzwi.
- Nie zapomniałam o tym przez te ostatnie pięć minut, Draco - zaśmiałam się.
Weszliśmy do sali treningowej.
- Wo - sapnął Draco.
- Fajnie, prawda? - uśmiechnęłam się.
Hermiona wyciągnęła trzy posągi na otwartą przestrzeń, stawiając obok mnie butelkę wody. Związałam włosy z powrotem w kucyk.
- Teraz spróbuj zniszczyć wszystkie trzy posągi, zanim miecz zniknie - powiedziała Hermiona.
Harry, Ron i Ginny siedzieli na ławce po lewej stronie, podczas gdy Draco siedział cicho na tej po prawej.- Więc jak to działa? - zapytał Malfoy.
Zdałam sobie sprawę, że Draco nigdy wcześniej nie widział, jak „występuję".
- Zobaczysz. Jako ostrzeżenie, mogę potem zemdleć, więc nie panikuj. To normalne - zapewniłam go. Spojrzał na mnie zdezorientowany, gdy Hermiona stała za mną, z różdżką wycelowaną w moje plecy.
- Co ona, do cholery robi? - powiedział Draco, całkowicie zdumiony. -
- Ma dać mi dodatkową energię - powiedziałam. - Nic mi nie będzie - zapewniłam.
- Gotowa? - zapytała Hermiona.
- Dawaj - zamknęłam oczy, napinając mięśnie w ramach przygotowań.
- Drętwota - rozkazała, uderzając mnie mocno w plecy. Absorbowałam energię, moje żyły i oczy świeciły, gdy Draco siedział w zachwycie.
- Ułóż go ostrożnie, a następnie zabij trzy posągi - powiedziała głośno Hermiona.
- Zrozumiałam - zacisnęłam zęby.
Wplołam złote sznurki w miecz, który sobie wyobrażałam, za każdym razem tworząc ten sam. Podeszłam do pierwszego posągu, trzymając uchwyt w dłoni, wbijając ostrze w posąg.
- Drugi - krzyknęła Hermiona.
Podeszłam nieco wolniej w kierunku trzeciego posągu, unosząc lekką krawędź przez ramię, przecinając powietrze i uderzając posąg z brutalną siłą.
- Ostatni, masz to - zachęciła mnie Hermiona. Moje nogi zaczęły drżeć.
Uniósłam ostrze nad głowę i opuściłam je pionowo na ostatni posąg. Połówki posągu runęły na ziemię, gdy upadłam na podłogę bez tchu. Draco podbiegł do mnie, delikatnie podnosząc mnie na swoje kolana.
- To było cholernie genialne - wytrysnął, ocierając pot z mojego czoła.
- Dzięki - odpowiedziałam zdyszanym głosem. Moje oczy zamykały się i otwierały, gdy próbowałam wdychać więcej tlenu.
- Wszystko w porządku - przytulił mnie mocniej do swojej piersi.
Uniósłam głowę do góry, twarzą do niego, dając mu delikatny pocałunek. Uśmiechnęłam się.
- Wiem.
CZYTASZ
Forever Yours (Draco Malfoy) book 1 - tłumaczenie PL
FanfictionCaroline Bellegreen uczęszcza do Hogwartu na czwarty rok w Gryffindorze. Spędzanie czasu z najlepszymi przyjaciółmi jest jej ulubioną rozrywką, ale co się dzieje, gdy zakochuje się w najbardziej znienawidzonym chłopaku w grupie przyjaciół; nie mówią...